2. Lubisz Wino?

700 43 132
                                    


Będę w mediach wrzucać jakieś memy z różnych anime które znajdę na telefonie, a że jest tego dużo, to zapnijcie pasy.

Obudziłaś się na miękkim materacu. Szybko otworzyłaś oczy, twoim ślepiom ukazał się palący się ogień w kominku, rozejrzałaś się po miejscu w którym się znajdowałaś, wszystko było typowo japońskie lecz w kolorach ciemnego drewna.

Cholera... Żyję...

Po chwili spróbowałaś się podnieść lecz czyjaś ręką cię zatrzymała, tym samym lekko pchając cię na plecy.

- Powinnaś teraz odpoczywać, ten idiota mało cię nie zabił... - poznałaś głos, należał on do oczywiście (DOKTOR YOSANO) Dazaia.

- Co takiego? Gdzie jestem? Co się stało? Co ja tu robię? - zdjęłaś z siebie dłoń mężczyzny i mimo jego słowom, usiadłaś podpierając się na łokciach.

- Pamiętasz przynajmniej kim jestem? - w jego głosie było słychać... Smutek?

- Oczywiście że tak Idioto! - odpowiedziałaś na absurdalne pytanie.

- Oh jak miło! - zaśmiał się - Więc tak, razem ze mną pojechałaś na miejsce gdzie chował się ktoś z mafii, ukrył się wraz z kilkoma zakładnikami i bombą, wymyśliłaś bardzo dobry plan lecz skutkiem było to, że ta cytryna która była obdarzona, ogłuszyła mnie swoją zdolnością i zajęła się tobą. Najdziwniejsze było to, że nie mogłem użyć swojej mocy. Najwyraźniej przez bitwę w ręcz która się zaczęła zaraz po tym, jak wyrzuciłaś mnie siłą zza kamienia, byłem zbyt osłabiony by jej użyć... - mężczyzna popatrzył się na Twoje nogi a zaraz po nim ty.

Nie zauważyłaś nawet że całe ręce miałaś zabandażowane, a nogi poranione głębokimi ranami.

- mogę kontynuować? Masz straszne rany, muszę się tobą zająć... - powiedział czekoladowo włosy biorąc do ręki pęsetę, a w niej wacik.

- Sama się sobą zajmę... - znów próbowałaś wstać, lecz Dazai cię zatrzymał.

- Ja cię w to wpakowałem, to ja się tobą zajmę. Koniec kropka. - delikatne przyłożył wcześniej wspomniany wacik do twojej rany, a ty syknęłaś z bólu. - przepraszam! Nie chciałem! - Mężczyzna się popatrzył w twoją stronę ze strachem w oczach.

- rób co chcesz - odpowiedziałaś dalej podpierając się na rękach.

Mężczyzna powoli oczyścił twoje rany i przyłożył do nich gaziki jałowe, następnie wszystko skleił do kupy obwiązując twoje łydki i uda, dobrymi kilometrami bandażu.

- Szef nie pozwoli Ci wrócić do pracy w takim stanie... - zmartwił się twój "lekarz".

- Co? Jaki szef? - zapytałaś.

- Zadzwoniłem do Pana Fukuzawy, szefa zbrojnej agencji detektywistycznej, opowiedziałem mu o zaistniałej sytuacji a on się zgodził aby przyjąć cię w nasze progi. Dzisiaj musimy tam być. - wytłumaczył uśmiechając się.

- Więc jedźmy tam. Tylko najpierw zajedźmy do mnie, muszę się przebrać. Słabo by było gdybym zrobiła złe pierwsze wrażenie... - Podrapałaś się po karku z zakłopotania.

Dazai się tylko zaśmiał - Wiem o tym! Nic się nie stanie, usprawiedliwię cię - Uśmiechnął się. Zeskoczyłaś na proste nogi a mężczyzna szybko cię podparł ramieniem. Okazało się dto problematyczne z uwagi na wasze wzrosty. Brązowooki cię puścił aby zamknąć dom, zaraz po tej czynności pomógł Ci dojść do swojego samochodu, następnie pomagając ci do niego wejść.

Kwiat brzoskwini || Dazai x Reader || FF BSD [WZNOWIONE]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ