V. What if tomorrow means that we are here together?

495 50 203
                                    

Kuroo przyszedł w umówione miejsce po upływie dwudziestu minut. Kiedy Kenma oderwał wzrok od ekranu telefonu na którym grał w jakąś nudną grę, dostał uczucia deja vu, spoglądając na drugiego chłopaka. Wyglądał identycznie jak wtedy, kiedy rozstawali się rano pod jego drzwiami. Te same ubrania, ten sam pewny siebie uśmiech, te same roztrzepane we wszystkie strony świata kruczoczarne włosy.

Kiedy jednak nastolatek dostrzegł siedzącego na ławce Kenmę, na jedno uderzenie serca jego krok zatrzymał się. W tym czasie wydarzyły się dwie rzeczy. Oczy Tetsuoru znów zalśniły tym specyficznym ciepłem, które u Kenmy wywołały rumieńce na jego bladych dotąd policzkach.

Drugą rzeczą była natomiast myśl, która niespodziewanie pojawiła się w nieco nieprzytomnym umyśle Kenmy, że Kuroo naprawdę dobrze wyglądał w kolorze czarnym.

Odwrócił szybko od niego wzrok, skupiając się na swoich dłoniach, schowanych w kieszeni bluzy. Zachowywał się idiotycznie. I czuł się z tym jeszcze gorzej, mając świadomość, że powodem tego zachowania był nie kto inny jak Kuroo. A Shoyo i jego insynuacje dopełniały to uczucie. Chciałby się odpłacić za to przyjacielowi, ale wiedział, że znając swoje zachowanie, poprzestanie na dybaniu na jego życie wyłącznie w swoich myślach.

- Hej. Ciekawe miejsce wybrałeś. To tu zwykle spędzasz wolny czas? - Kuroo przysiadł się do niego, zajmując poprzednie miejsce Hinaty, rozglądając się ze zbyt przesadnym entuzjazmem.

- Ty jak zawsze bezpośredni - Kenma przewrócił oczami, starając się nie pokazać po sobie, że w sumie rozbawiło go to co powiedział drugi chłopak. Miał nadzieję, że włosy zdołały zasłonić jego uśmiech. Nie czuł się dobrze z tym, że Kuroo mógłby go zobaczyć. Sam właściwie nie wiedział czemu.

- Zawsze - Kuroo za to nie miał z tym problemu, szczerząc się w jego stronę.

Kenma zmienił pozycję, ponownie podciągając nogi na ławkę, obejmując ramionami kolana. Pozycja embrionalna była tą, w której czuł się bezpiecznie. A tego właśnie poczucia teraz potrzebował.

Siedzieli obok siebie w milczeniu, obserwując, jak ostatnie z dzieci opuszcza teren placu zabaw. Zaczynało już powoli zmierzchać.

W pewnym momencie usłyszeli głośnie burczenie dochodzące z żołądka Kozume. Kenma niemal automatycznie chwycił się za brzuch, cały sparaliżowany ze strachu czekając, na salwę śmiechu ze strony Kuroo.

Nic takiego jednak nie miało miejsca.

Kuroo spojrzał na niego, z tym samym ciepłem w ciemnych oczach, unosząc przyjaźnie kącik ust.

- Nie wiem jak ty, ale ja jestem strasznie głodny. Masz ochotę na pizzę? Ja stawiam.

- Pizzę? - powtórzył głucho, patrząc na drugiego chłopaka z niedowierzaniem.

Kuroo kiwnął w odpowiedzi głową.

- Pozwolę ci nawet wybrać rodzaj.

Kenma, pod wpływem chwili, nie myśląc nawet nad tym co robi, pochylił się, uderzając Kuroo w ramię, nie starając się nawet już ukryć uśmiechu. Rzadko się uśmiechał. Przy Kuroo zdarzało mu się to zbyt często.

- Jaki ty łaskawy - parsknął, a kilka kosmyków opadło mu na twarz.

Kuroo wyciągnął dłoń, zakładając pojedyncze pasmo za jego prawe ucho. Kenma nieświadomie wstrzymał oddech pod wpływem tego obcego dla niego dotyku.

Stronił jak tylko się da od ludzi, trzymając ich na jak największy dystans, o ograniczeniu bliskiego kontaktu nie wspominając. Dopuszczenie do siebie kogoś wiązało się z obietnicą, przywiązaniem, na które nie był gotów. Czuł się źle w obecności innych ludzi, ich oceniających spojrzeń, dotyku, po którym czuł się brudny. Jeśli już pozwalał się komuś do siebie zbliżyć, to na swoich zasadach, w swoim tempie. Kuroo najwidoczniej miał jednak gdzieś jego ochronną bańkę, którą się otoczył, wchodząc gwałtownie w jego życie, z takim impetem, że Kenma nie potrafił złapać tchu. Tak jakby był cały czas pod wodą, i nagle ktoś go wyciągnął z powrotem na powierzchnię. Kenma zastanowił się, czy w takim razie w tej metaforze do tej pory walczył o każdy możliwy oddech, czy dopiero go odzyskał.

What if I say | kurokenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz