Słoneczniki

1.2K 120 137
                                    

Syknął, kiedy jeden z kolców wbił się w jego palec. Przełożył bukiet do drugiej ręki i wsadził palec do ust, krzywiąc się. Gorzki posmak krwi, zagościł na jego języku.

Poprawił słuchawkę i włączył utwór głośniej, pozwalając, by muzyka oddzieliła go od reszty świata. Spojrzał na zegarek i westchnął, zmuszając się do szybszego marszu.

Nie był przyzwyczajony do wysiłku w jakiejkolwiek formie, a teraz przemieszczając się marszobiegiem myślał, że jego łydki spłoną żywcem. Po raz kolejny poprawił wypadającą słuchawkę i rozejrzał się.

Odetchnął kiedy zobaczył upragniony przystanek. Zwolnił lekko kroku, pozwalając sobie na oddychanie przez usta. Przeczesał włosy palcami, odgarniając je z przed oczu i rzucił się biegiem za ruszającym autobusem.

Bukiet kwiatów i wypadające słuchawki wcale nie ułatwiały mu zadania. W myślach obiecał sobie, że następnym razem kiedy Percy zaproponuje wypad do siłowni, to z pewnością z nim pójdzie.

Zaśmiał się szczęśliwie, kiedy autobus przystanął, czekając aż do niego dobiegnie.

Poczuł, jak ziemia ucieka mu pod stopami, kiedy potknął się o rozwiązaną sznurówkę. Pamiętał, jak Will tysiące razy mówił mu, że właśnie w ten sposób zginie, jeśli nie zacznie ich wiązać.

Cóż... teraz przyznał mu rację, ryjąc twarzą beton.

— Cholera — krzyknął, zauważając, że przygniótł sobą dotąd idealny bukiet słoneczników i białych róż.

Podniósł się prędko, słysząc klakson autobusu. Zebrał kwiaty i lekko kuśtykając podbiegł do autobusu.

Z zadowolonym wyrazem twarzy wszedł do autobusu i jęknął rozczarowany, widząc rozciągający się przed nim tłum. Pojazd gwałtownie ruszył, sprawiając, że Nico złapał się najbliższego siedzenia, jakby jego życie od tego zależało.

Kiedy złapał równowagę, udało mu się przejść do centralnej części autobusu i złapać się wściekle żółtego drążka.

Dostrzegając ukradkiem rzucane mu spojrzenia, spojrzał na siebie. Westchnął, zauważając szeroką dziurę w swoich ulubionych spodniach i dość sporą ilość pyłu i ziemi na koszulce. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, patrząc w sufit.

Jak tak dalej pójdzie, to zepsuje kolejną rocznicę, tym razem o niej pamiętając!

Starał się jakoś otrzepać, ale kierowca był innego zdania na zmianę gwałtownie hamując i przyśpieszając, zmuszając go do kurczowego trzymania się drążka i wyklinania na czym świat stoi.

Popatrzył na trzymane w dłoni kwiaty i uśmiechnął się, przypominając sobie dzień, w którym się poznali.

Był środek lata, ale Nico i tak uparł się, by ubrać najczarniejszą bluzę jaką tylko udało mu się znaleźć. Za gorącą namową Percy'ego zrezygnował z ubierania równie czarnych spodni i wybrał te w kolorze bardzo ciemnego białego, czy też jak to Annabeth zwykła nazywać: szarego.

Wybierali się na plażę, gdyż Percy poraz kolejny założył się z Jasonem, że z pewnością wygra z nim w siatkówkę. Nigdy nie wygrał, ale wciąż łudził się, że tak się stanie, przegrywając ogromne sumy pieniędzy.

Według tradycji przychodzili na plażowe boisko w każdą sobotę i w akompaniamencie rywalizacji Jercy, pili ogromne pokłady mojito.

Tego dnia również nie było inaczej. Jason i Percy zaczęli swoją rozgrzewkę, a on wraz z Annabeth rozsiedł się na rozkładanych leżakach niedaleko boiska.

Dziewczyna zazwyczaj w połowie rozgrywki, wybierała się popływać, sprawiając, że Percy skupiał się bardziej na niej niż pokonaniu Jasona, który z kolei wykorzystywał rozkojarzenie przyjaciela.

Słoneczniki | Solangelo | One-shot✔️Where stories live. Discover now