25

887 70 45
                                    

//Małe ogłoszenie parafialne dla moich kochanych czytelników, którzy posiadają twittera: Co Wy na to żeby założyć # dla tego fanfika? Moglibyście tam pisać co myślicie o książce, o rozdziałach, może nawet macie jakieś sugestie, pomysły? Wiecie, że uwielbiam czytać wasze komentarze pod każdym rozdziałem♥ \\


Reakcja Louisa mnie zaskoczyła. Jeśli mam być szczery, spodziewałem się, że będzie bardziej wkurzony, ale to może i lepiej, że chce sobie to wszystko przemyśleć na spokojnie zamiast podejmować pochopną decyzję w emocjach.
Nie miałem pojęcia o tym, co działo się w jego życiu przez te pół roku... oprócz picia, o którym wspomniał podczas naszej kłótni. Bałem się, że może po tylu miesiącach szatyn nie czuje do mnie już tego samego, a mimo to chciałem spróbować i walczyć o mężczyznę tak długo, aż go odzyskam albo usłyszę z jego ust słowa odmowy. Wtedy dopiero odpuszczę. Na razie wiedziałem, że jeszcze nie wszystko jest stracone.

***

Następnego dnia rano po przebudzeniu przez długi czas biłem się z myślami i rozważałem zejście na dół do kuchni lub pozostanie w pokoju i głodowanie. Pojawienie się na dole oznaczało konfrontację z Louisem oraz chłopakami, a ja wiedziałem, że ich nastawienie do mnie jest bardzo sceptyczne i nie mogę oczekiwać, że w krótkim czasie ulegnie zmianie na lepsze. Z perspektywy Louisa między nami wszystko jest zepsute, dlatego musimy najpierw zacząć od nowa. Muszę odbudować jego zaufanie. Tak, to właśnie było moją motywacją. Wiedziałem, że wcale nie będzie łatwo tego dokonać, ale musiałem wierzyć w to, że mi się uda. Wziąłem głęboki wdech, po czym zwlokłem się z łóżka i zszedłem na dół. Wchodząc do kuchni, zobaczyłem siedzących przy stole Nialla oraz Louisa, pijących razem kawę. Szatyn zauważając mnie, natychmiast wstał, wziął swój kubek i wyminął mnie szybkim krokiem. Okay, może zbyt optymistycznie to sobie wyobrażałem. Westchnąłem cicho zrezygnowany i posłałem Niallowi krzywy uśmiech, a następnie zająłem się przygotowywaniem śniadania.

- Nie odzywacie się do siebie? - usłyszałem za plecami głos Horana, więc spojrzałem na niego przez ramię.

- Nie... Nie bardzo - westchnąłem cicho.

- Myślałem, że wczoraj rozmawialiście.

- Tak, wyjaśniłem mu wszystko, co się stało, ale wiem, że to niczego między nami nie zmienia - westchnąłem. - Nienawidzi mnie... zresztą wy pewnie też, więc chyba nie ma sensu, bym się wam tłumaczył - wzruszyłem lekko ramionami i zagotowałem wodę.

- Louis wcale cię nie nienawidzi, Harry. Jest zraniony, ale nadal cię kocha.

Na słowa Irlandczyka moje serce zabiło trochę mocniej. Kocha mnie? Nie, nie powinienem robić sobie nadziei.

- Wątpię, że po takim czasie czuje do mnie to samo - pokręciłem głową i wyjąłem w międzyczasie czysty kubek z szafki.

- Wiem, co mówię. Przecież byłem przy nim przez cały czas - mruknął za moimi plecami. Oh, czy to jest aluzja do tego, że zniknąłem bez słowa i nie było mnie w jego życiu? Przymknąłem na chwilę powieki, aby się uspokoić i nie palnąć niczego głupiego. Po chwili wsypałem kawę do kubka i zalałem ją wrzątkiem. Następnie wyjąłem z lodówki mleko i dolałem go odrobinę. Wreszcie odwróciłem się twarzą do blondyna, opierając się plecami o blat.

- Więc według ciebie Louis nadal mnie kocha, tak? To dobrze się składa, bo zamierzam o niego walczyć - powiedziałem pewnie. 

Chłopak uniósł lekko brwi zaskoczony, ale po chwili ściągnął je tak, że ułożyły się w równej linii.

- Zaraz, zanim to zrobisz muszę wiedzieć, co takiego nawywijałeś, że złamałeś mu serce. Muszę wiedzieć, czy jest to warte tego wszystkiego, bo nie pozwolę, żeby przechodził przez to samo, gdyby znów wam nie wyszło - odparł dosyć poważnie, przeszywając mnie wzrokiem swoich niebieskich oczu. Ah, te cholerne niebieskie oczy.

The Prisoner |Larry 2/3 ✓ POPRAWIONEWhere stories live. Discover now