14

1.1K 77 35
                                    

LOUIS POV

Terapia Harry'ego nie należała do najłatwiejszych. Wymagało to od niego dużej wytrwałości oraz cierpliwości. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie pozbiera się z traumy w ciągu dnia albo tygodnia. Jego terapia może trwać nawet miesiącami i to od jego siły woli zależy, czy okaże się skuteczna. Siedząc obok niego podczas pierwszej wizyty wiedziałem, że nie było mu wcale łatwo mówić o tym, co przeszedł. Chyba nikomu nie byłoby łatwo, gdyby był ofiarą. Dlatego podziwiałem go za tą odwagę i zamierzałem go wspierać. Wiem, że nie był ze mną do końca fair, że wcześniej pogrywał moimi uczuciami, ale na pewno nie zasłużył sobie na to, co go spotkało. I w tych okolicznościach byłem w stanie przymrużyć oko na nasze wcześniejsze miłosne niepowodzenie. Teraz chciałem skupić się na Harrym, na pomocy mu w przejściu terapii, aby było mu łatwiej. To było teraz najważniejsze.

Harry chodził na spotkania z psychologiem regularnie, dwa razy w tygodniu. Przez pierwsze trzy wizyty wchodziłem razem z nim do gabinetu. Uznałem, że dopóki będzie tego potrzebować, będę przy nim. Jednak kolejne spotkania odbywał w cztery oczy z kobietą, a ja zazwyczaj czekałem na niego na korytarzu lub w samochodzie. Podczas każdej z pierwszych wizyt, na których byłem, nie obeszło się bez łez, jednak na każdej kolejnej było coraz lepiej. Przynajmniej tak opowiadał mi Harry, kiedy rozmawialiśmy o tym później w domu. Cieszyłem się, że chłopak naprawdę stara się zostawić to za sobą i iść naprzód. To jest bardzo dobre podejście i zdecydowanie zwiększa szanse na sukces.

Mimo to zauważyłem, że Harry przez cały czas był jakiś smutny, przygaszony. Jedno wydarzenie trwale zmieniło jego psychikę, jego osobę. To już nie był ten sam pogodny Harry, opowiadający nieśmieszne żarty. Nie pił alkoholu, wręcz się go wystrzegał, dlatego ja robiłem to solidarnie razem z nim. Jadł o wiele mniej, nie miał apetytu. Praktycznie wcale nie wychodził ze swojego pokoju. O wiele częściej był zamyślony, mało mówił...  z chłopakami praktycznie wcale nie rozmawiał, już częściej ze mną. Wcześniej był pełen energii, lubił eksperymentować w kuchni. A teraz głównie leżał w łóżku, oglądał filmy, czytał książki lub patrzył w sufit. Był jakiś nieobecny. Stworzył wokół siebie mur, którego nikt nie miał prawa zburzyć. Zbliżyć się pozwalał tylko mi, i to też nie zawsze było takie proste. Czasami sam chciał się do mnie przytulić. Jednak bywały też takie chwile, kiedy płakał i nie pozwolił zbliżyć się do siebie nawet na krok. Nawet, gdy chciałem go po prostu pocieszyć. To była duża zmiana i ciężko się na to patrzyło, ale musieliśmy to razem przetrwać.

Dużo zastanawiałem się nad tym, jak mógłbym poprawić loczkowi humor. Skoro kontakt z ludźmi był niezbyt pomocny, wolał się od nich odciąć, to skontaktowanie się z jego rodziną nie byłoby teraz zbyt dobrym pomysłem. To było raczej oczywiste, że zaczną go o wszystko wypytywać... o pracę w więzieniu, o mnie i o to, co się stało. Było zdecydowanie za wcześnie, by o tym mówić, zresztą jeśli Harry będzie na to gotowy, to sam się z nimi skontaktuje. Dlatego też musiałem znaleźć inny sposób, aby rozweselić chłopaka. Postanowiłem zrobić mu niespodziankę i pewnego dnia pojechałem do Londynu. Przeczytałem gdzieś w Internecie, że psy mają terapeutyczny wpływ na ludzi. Potrafią ich uspokoić, a nawet poprawić ich samopoczucie. Miałem nadzieję, że tak też się stanie w przypadku Harry'ego. Co prawda mamy już Bruce'a, ale co dwa psiaki, to nie jeden. W rezultacie tego samego dnia po południu wróciłem do domu z psem. Był to labradoodle, czyli mieszanka labradora i pudla. Piesek wyglądem przypominał Bruce'a, jednak jego sierść była czarna... oprócz białej łatki na piersi i łapkach.

Gdy zaparkowałem na podjeździe, wysiadłem z samochodu i ostrożnie wziąłem na ręce szczeniaka. Wszedłem do domu i skierowałem się od razu na górę, już nawet nie zdejmując butów.

- Harry! - zawołałem chłopaka, wchodząc po schodach. - Mam dla ciebie niespodziankę... -uśmiechnąłem się mimowolnie i po chwili wszedłem do jego sypialni. Loczek leżał na łóżku i czytał jakąś książkę, jednak gdy pojawiłem się w pokoju, spojrzał na mnie znad lektury i uniósł brwi.

The Prisoner |Larry 2/3 ✓ POPRAWIONEWhere stories live. Discover now