▹ Rozdział 22

20.2K 1.1K 201
                                    

Niall

Kolejny raz w ciągu kilku tygodni wkurwiony siedzę w łazience nachylając się nad lustrem i próbując doprowadzić się do porządku. Tłumaczę sobie, że to nie ona tak na mnie działa i że to nie jej widok sprawia, że w majtkach nagle brakuje mi miejsca, ale wciąż nie rozumiem, czemu upuszczając z siebie napięcie widzę przed oczami jej ciało i różne brudne rzeczy, które chciałbym z nim zrobić. Wiem, że nie mogę pozwolić sobie na jakiekolwiek uczucia, bo jeśli akcja ma się udać, moje emocje powinny pozostać na neutralnym poziomie, ale jestem tylko facetem i nic nie poradzę na to, że tak na mnie działa.

Zaciskam zęby i wychodzę z łazienki, bo pozostało mi już mało czasu do spotkania z informatorem, który może pomóc mi dotrzeć do Jacksona. W przedpokoju stoi Bill - jeden z agentów, z którymi pracuje w ostatnich dniach - i niecierpliwym gestem nakazuje mi, żebym do niego podszedł. Wywracam oczami, zirytowany ciągłymi rozkazami po raz kolejny żałując, że nie zacząłem pracować na własną rękę. Bill mocno chwyta mnie za kaptur bluzy, a ja z trudem powstrzymuje instynktowną potrzebę przyłożenia mu, wiedząc, że musi założyć mi podsłuch. Patrzę na jego skupioną twarz, kiedy próbuje zamaskować pluskwę i znowu nachodzą mnie te kurewskie wątpliwości. Luke twierdził, że umówił mnie z największym idiotą z gangu Jacksona, ale ten debil, musiałby być naprawdę cholernie głupi, żeby przekazać mi miejsce w którym ukrywa się ich były szef i nawet się nie łudzę, że może to zrobić. Po prostu wciąż mam nadzieje, że da mi chociaż małą wskazówkę, albo naprowadzi na jakikolwiek trop. Jestem świadomy tego, że zostało nam już niewiele czasu, zanim Jackson postanowi wcielić swój plan w życie. A jestem przekonany, że knuje coś w ukryciu i tylko czeka by uderzyć. 

***

Stoję w wyznaczonym miejscu pięć minut przed czasem i potrafię myśleć tylko o tym, że to pierwszy raz, kiedy to ja  na kogoś czekam, a nie odwrotnie. Jak nie trudno się domyślić to wcale nie poprawia mi humoru. Ponieważ przyszedłem jako pierwszy wybrałem miejsce pod jedyną latarnią w okolicy, by móc przewidzieć każdy jego ruch i w razie potrzeby szybko wyciągnąć swoją broń. Dzięki kreatywności Luka mężczyzna, który ma tu przyjść jest przekonany, że jestem dostawcą towaru, którego pragnie, a ja w pierwszych minutach wcale nie zamierzam uświadamiać mu, że jest w błędzie. Naprawdę jestem w stanie dać mu to po co przyszedł, pod warunkiem, że pomożemy sobie wzajemnie. W chwili, gdy zza zakrętu wyłania się postać zdobywam pewność, że facet nie jest początkującym ćpunem  i nie potrzeba mi do tego widoku jego zaczerwienionych i rozszerzonych oczu. Jest przygarbiony i po jego postawie wyraźnie widać, że czegoś brakuje mu do szczęśliwego życia. Właśnie w tej chwili po raz pierwszy czuję się jak władca, bo mam w kieszeni paczuszkę z tym czego tak bardzo potrzebuje. Uśmiecham się w myślach, bo podoba mi się to uczucie i nagle zaczynam rozumieć czemu Luke tak bardzo lubił robotę dillera.

W końcu chłopak zatrzymuje się przede mną, a ja dzięki blademu światłu latarni mogę stwierdzić, że jest o wiele młodszy, niż początkowo przypuszczałem. Przeklinam w myślach nie tylko Jacksona, ale cały ten popieprzony świat. Jezu Chryste, przecież ten dzieciak może mieć maksymalnie piętnaście lat, a już wygląda jak widmo! Mój plan, żeby obserwować każdy jego ruch okazuje się o wiele trudniejszy, bo nagle nachodzi mnie ochota, by patrzyć wszędzie tylko nie na jego wychudzoną twarz i zapadnięte oczy. Bez żadnego słowa zaczyna grzebać w kieszeni i parę sekund później podkłada mi pod nos zwitek pięniedzy. Śmieję się sucho, zauważając desperację nawet w sposobie w jaki drżą jego kościste palce zniecierpliwione kolejnej dawki kokainy. Patrzy na mnie zdezorientowany moim chichotem, a ja wyciągam foliowy woreczek i podnoszę go, trzymając w dwóch palcach tak by mógł dokładnie zobaczyć jego zawartość. Teraz, kiedy przejrzałem tego małolata nie zamierzam się z nim cackać, ani udawać, że nie mam do niego sprawy, bo wiem, że dla tego gównianego proszku wskoczy w ogień.

Get You // Niall Horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz