▹ Rozdział 13

25.7K 1.3K 228
                                    

Muzyka: FKA twigs - Two Weeks (Prawa kolumna)

Czasem przychodzą dni, w których zamiast ranienia innych masz ochotę zranić samego siebie, byleby nie czuć już psychicznego bólu i zastąpić go czymś bardziej rzeczywistym.

Jackson jest namacalną kulą cierpienia, a głód, który odczuwa jest tak silny, że nie może skupić uwagi na niczym innym. Przez niemal dekadę patrzył w lustro, próbując zaspokoić się swoim własnym bólem, ale to nigdy nie zdołało go w pełni usatysfakcjonować. Jak mógłby nasycić się własną udręką skoro – wbrew temu co mówili inni – To nie on był potworem i to nie jego trzeba było wyeliminować z tego świata.

Co czułby narkoman zamknięty w pokoju bez klamek, przez dziesięć lat izolowany od źródła swojego szczęścia? Zapewne oszalałby z tęsknoty za codziennym życiem i poczuciem ulgi, która przychodziła za każdym razem, kiedy słodycz narkotyku rozchodziła się w jego żyłach. Może i Jackson także by sfiksował, gdyby nie to, że już od dawna był impulsywnym i brutalnym wariatem, nie myślącym o konsekwencjach swoich czynów. Przez sto dwadzieścia miesięcy obmyślał plan swojej ucieczki, a kiedy wreszcie mu się to udało przysiągł sobie, że już nigdy nie da się złapać i nie wróci do tego kurewskiego miejsca.

Teraz siedział na wypłowiałej kanapie w dobrze ukrytym domku letniskowym swojego starego wspólnika i kolejną godzinę zastanawiał się, jak dorwać swoją ofiarę. Mógł upatrzeć sobie i zabić pierwszego lepszego człowieka, który szwędał się w tych okolicach, ale wiedział, że to nie poprawi mu beznadziejnego samopoczucia. Nie, gdy jego poprzednia zdobycz, wciąż chodziła po ziemi. Pochylił się, wydając z siebie gardłowy jęk i przyciągnął w swoją stronę szklaną butelkę, która od niedawna była jego stałym kompanem. Zachłannie upił łyk piwa, a kropla spłynęła po jego podbródku, gdy warga zadrżała mu w nerwowym tiku. Wiedział, że będzie musiał zmagać się z wewnętrznym bólem jeszcze długi czas, bo jego ofiara jest strzeżona pilniej, niż on Sam przez te dziesięć lat. Ta myśl wyjątkowo go rozbawiła, ale nie pozwolił sobie nawet na cień uśmiechu. Nie mógł w zaistniałej sytuacji.

Wstał i zaczął nerwową przechadzkę po niewielkim pokoju, który użyczył mu jego przyjaciel, a plan powoli sam układał się w jego głowie. Pomieszczenie było urządzone skromnie i choć Jackson mieszkał tu już od kilku dni, brakowało tu jakichkolwiek jego osobistych rzeczy. Mimo tego, że jego wspólnik był mu bardzo oddany i wiedział, że mógłby przyporządkować sobie, każdego jego znajomego zaczynało go irytować to, że nic w tym domu nie należało do niego. Związał długie włosy w ciasny, koński ogon i przez chwilę stał pośrodku pokoju, udoskonalając szczegóły swojego zamysłu, zanim zdecydował się wcielić go w życie. Wyszedł z pokoju cicho zamykając za sobą drzwi i zszedł po schodach. Skrzywił się słysząc dobiegające z kuchni pijackie chichoty i skierował się do pokoju młodego Payne'a wiedząc, że nie ma co w tej chwili negocjować z jego ojcem. Położył dłoń na zimnej klamce i gwałtownie otworzył drzwi. Dziewiętnastoletni brunet zerwał się z łóżka, na którym leżał, pisząc coś na laptopie i popatrzył na niego wilkiem, przykładając dłoń do piersi.

-Popierdoliło Cię Jackson? - Krzyknął jak do swojego, na co mężczyzna szeroko się uśmiechnął. Liam już jako małe dziecko był aroganckim i lekko irytującym chłopcem, który z każdym dniem zachwycał innych odwagą i niewyparzonym językiem, ale teraz Jackson naprawdę był pod wielkim wrażeniem bojowego nastawienia nastolatka i wiedział, że będzie łatwo mu się z nim dogadać, więc od razu przeszedł do sedna.

- Mam pewną sprawę. - Mruknął, wchodząc w głąb pomieszczenia i zachichotał szorstko, widząc uniesione brwi bruneta.

- Do mnie? - Zapytał zdziwiony, a Jackson omal nie wybuchnął śmiechem, widząc jego dumę. Nastolatek wyprostował się, lekko wypinając pierś, jakby chciał pokazać się z mężnej strony i udowodnić, że jest warty swojej szansy.

Mężczyzna skinął głową, zdając sobie, że już dawno nic go tak nie rozbawiło, jak naiwne zachowanie młodego Payne'a.

- Dla własnego spokoju muszę załatwić niedokończone sprawy sprzed lat. - Payne z aprobatą potrząsnął głową, od razu domyślając się o co chodzi.

Planowanie morderstwa nie było dla Liama niczym strasznym, o ile to nie musiał zadawać ostatecznego ciosu. Wychowywał się w domu, w którym ojciec często wymierzał sprawiedliwość niewiernym i miał świadomość tego, że każdy człowiek prędzej czy później umrze, więc nie widział problemu w tym, żeby pomóc odejść im z tego świata szybciej, skoro wszyscy i tak skończą, gnijąc w grobie.

- Mam wszystkie potrzebne wiadomości i szczegóły, ale gliny nie będą odstępować jej na krok, więc potrzebuję twojej pomocy. - Kontynuował Jackson, uważnie obserwując minę nastolatka. - Przeniesiesz się do jej szkoły i postarasz się z nią zaprzyjaźnić. - Wyjaśnił powoli, niemal wypluwając ostatnie słowo i uśmiechnął się do bruneta, widząc w jego oczach oddanie, które wskazywało na to, że dla niego nie zawaha się przed niczym.

Jackson westchnął, a ból jego w sercu odrobinę zelżał, kiedy uświadomił sobie, że jest o krok bliżej spełnienia swojego planu. Wiedział, że Payne zrobiłby dla niego wszystko, więc teraz pozostało mu już tylko mieć nadzieję, że jego ofiara na nowo nauczyła się ufać i dopuści do siebie kogoś nieznajomego.

***

Polecajcie to Fanfiction innym jeśli Wam się podoba :)

Dzisiaj z perspektywy Jacksona, więc rozdział naprawdę krótki, ale chciałam, żebyście mogli choć trochę poznać jego plany, bo może i jest szalony, ale to naprawdę ważna postać. Dziękuje za bardzo miłe słowa na twitterze i nie zapomnijcie o hashtagu! :) #GetYouPL

PS: Niedługo wrzesień, a ja zaczynam swój pierwszy rok w technikum i nie wiem jak często będę dodawać rozdziały w roku szkolnym :(

Get You // Niall Horan ✔Where stories live. Discover now