▹ Rozdział 18

22.1K 1.1K 258
                                    

Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będę uszczęśliwiona nadmiarem klientów w "bubble", ale dzisiaj mam ochotę uściskać ich wszystkich za to, że przyszli, bo mój umysł choć na chwilę spycha Jacksona i imprezę na bok, zbyt zajęty, by myśleć o czymkolwiek innym, niż zamówienia. Przewieszam sobie szmatkę przez ramię i uśmiecham się do stojącej przede mną kobiety, choć ona patrzy na mnie tak, jakbym była winna temu, że stała w kolejce ponad pół godziny.

- Co podać? - Pytam, a ona przewraca oczami z widocznym zniecierpliwieniem.

- Latte. - Żąda, a ja zapisuje jej zamówienie na kartce, po czym sięgam pod ladę i podaję jej numerek, z którym może udać się do stolika. Odwracam się, by wręczyć karteczkę Ninie, a kiedy spowrotem staję przed ludźmi tloczącymi się za ladą, czuję, że włoski na rękach stają mi dęba. Przede mną stoi Luke i po raz pierwszy odkąd wiem, że jest on jednym z ludzi jakimi wyręcza się Jackson widzę go bez okularów i reszty gażetów, którymi próbował się zakryć. Przypominam sobie słowa jakie wczoraj wypowiedział Niall i próbuje się uspokoić. "To tylko zagubiony chłopiec, który trafił na wyjątkowo złe towarzystwo. Nie masz się czym martwić, bo nie stanowi poważnego zagrożenia." - Próbuje przekonać samą siebie. Odchrząkam słabo, starając się nie pokazać żadnych oznak strachu i przyciągam do siebie notes.

- W czym mogę służyć? - Pytam, ze zdumieniem odkrywając, że ton mojego głosu nie różni się wiele od tego którym odnoszę się do reszty klientów. Brunet na chwilę zamyka oczy i wzdycha cicho, bo jest doskonale świadomy tego, że pamiętam co zamawia za każdym razem, kiedy tu przychodzi. Postanawiam dać mu spokój i podaje mu numerek, ale choć może już odejść i zająć swój stolik patrzy na mnie jeszcze przez długą chwilę, a ja modlę się, żeby klienci nie zaczęli krzyczeć ze zniecierpliwienia. Pocieram dłonią ramię, zerkając na niego niepewnie, a kiedy przenoszę wzrok wprost w jego oczy, po raz kolejny dostrzegam małego chłopczyka, który dołączał w dzieciństwie do zabaw, które sami wymyślaliśmy z Niallem i robi mi się go żal, choć jednocześnie wciąż czuje gniew za wszystko co zrobił. Luke odzywa się cicho, ale mimo to słyszę go wyraźnie:

- Przepraszam Ellie.

***

Ponieważ ruch w kawiarni był dzisiaj naprawdę spory Armando prosi mnie, żebym wraz z Niną została i ogarnęła lokal, zanim zaczną schodzić się ludzie spragnieni zabawy i grzeczne miejsce zmieni się w klub nocny. Kiedy opuszczam "bubble" zdaje sobie sprawę z tego, że jestem zbyt zmęczona, aby iść na imprezę u Liama. Poza tym jest tak późno, że nie widzę już sensu się tam pojawiać. Jestem pewna, że nawet nie zauważy mojej nieobecności, a nawet jeśli to nie będzie nią zbytnio zmartwiony.

W zadumie docieram do domu i wchodzę do środka najciszej jak potrafię, żeby nie obudzić brata. Na podjeździe nie zauważam auta, więc zgaduje, że ojciec jak zawsze został dłużej w pracy, żeby zarobić więcej pieniędzy. Wzdycham ciężko, a ponieważ nie mam siły się schylić zdejmuje prawy but, pomagając sobie drugą stopą, a potem robię to samo z lewym. Idę do kuchni, aby nadać sobie soku, a potem z pełną szklanką wchodzę po schodach w stronę swojego pokoju. Już w korytarzu zauważam, że coś jest nie tak. Moje serce zaczyna tłuc się w klatce piersiowej tak mocno, że w uszach słyszę szum własnego tętna. Drzwi do mojego pokoju są uchylone, a przed wejściem widzę grudkę zaschniętego błota. Zwykły człowiek nie zwróciłby uwagi na takie drobiazgi, ale nie trudno zauważyć, że jestem przewrażliwiona i widzę rzeczy, które nie przyciągają uwagi innych. Odrętwiała ze strachu stoję przed drzwiami i przez chwilę nie mogę się ruszyć. Staram się przywołać swoje ciało do porządku i zmuszam nogi do pracy. Bezdźwięcznie cofam się do szafki stojącej obok pokoju Willa, kładę na niej szklankę z sokiem i jak najostrożniej otwieram szufladę, uważając, by nie zrobić przy tym dużego hałasu. Zaciskam dłonie na trzonie ostrego noża i w myślach dziękuję tacie, że po ucieczce Jacksona schował takie w kilku miejscach. Patrząc na broń w swoich drżących dłoniach zastanawiam się czy naprawdę będę w stanie kogoś tym skrzywdzić. Przez chwilę oddycham głęboko, a potem wracam pod swoje drzwi, kładę zlodowaciałą ze strachu dłoń na klamce i jednym ruchem otwieram drzwi. Krzyczę głośno widząc zarys sylwetki w swoim fotelu. Mimo, że byłam prawie pewna, iż ktoś wtargnął to naszego domu, kiedy widzę to na własne oczy strach działa ze zdwojoną siłą. Cofam się gwałtownie i wpadam na ścianę w korytarzu, a nóż wypada mi z dłoni. Słyszę jak otwierają się drzwi do pokoju Willa i to dodaje mi odwagi by rzucić się na postać, która wtargnęła do mojego pokoju. I choć ktoś zapala światło jestem zbyt roztrzęsiona by przestać okładać Nialla pięściami. Jego jedyną reakcją jest zaciśnięcie ust, więc policzkuje go najmocniej jak potrafię, a kiedy i to nie wywołuje u niego żadnych emocji rzucam się i bije go na oślep, chcąc, żeby wystraszył się tak jak ja. Słyszę syk bólu, kiedy moja pięść zderza się z jego twarzą i widzę błysk w jego oczach, który nie pozwala mi mieć nadziei, że wyrządzę mu więcej szkód. Odwraca mnie tyłem do siebie, chwyta moje nadgarstki i unosi je wysoko, ale ja nadal próbuje go kopać, wkładając w to całą swoją złość. Jestem wściekła, że pozwolił mi myśleć, że w moim pokoju czai się Jackson. Szarpię się, chcąc go ukarać, ale niestety skutecznie mnie unieruchomił. Czuje jego usta obok mojego ucha i zdaje sobie sprawę, że coś do mnie mówi, ale jestem tak zaślepiona gniewem, że mija chwila, zanim zaczynam rozumieć jego słowa.

- Oddychaj. Uspokój się do cholery. - szepcze mi wprost do ucha, a ja słyszę w jego głosie ostrzegawczą nutę. I dopiero, kiedy stoję unieruchomiona między jego rozłożonymi nogami dysząc wściekle dostrzegam Willa, który niemniej przestraszony tkwi przy ścianie, zapewne od chwili, gdy włączył światło. Wiem, że rozpoznał Nialla i przerażenie powoli go opuszcza, ale całe to zajście i tak musiało być dla niego szokującym przeżyciem.

Zamykam oczy, ale nie mogę wydobyć z siebie głosu w obawie przed tym, że się rozpłaczę, co byłoby w tej sytuacji najgorszym z możliwych scenariuszy.

- Wracaj do siebie. - Mówi do niego szorstko Niall, wciąż mnie trzymając jakby bał się, że nadal stanowię zagrożenie. Czuje jak ucisk na moich nadgarstkach wreszcie się zmniejsza i słyszę, że blondyn wzdycha decydując się mnie uwolnić. Odsuwam się od niego i podbiegam do Willa by zamknąć go w żelaznym uścisku. Adrenalina powoli opada i moje ciało drży, jakby chciało się całkiem pozbyć reszty strachu.

Odwracam się, jedną reką wciąż obejmując Willa i mierzę Nialla gniewnym wzrokiem. Nie chcę rozmawiać z nim przy młodszym bracie. Nie wiem co sobie wyobrażał, kiedy tu przychodził, ale nie uniknie wyjaśnień.

- Zaczekaj tu. - Mówię, starając się nie zwracać uwagi na to jak bardzo trzęsie mi się głos i lekko popycham mojego brata w stronę drzwi. W korytarzu zatrzymuję się tylko po to, by schylić się po nóż i schować go na swoje miejsce. Kiedy jesteśmy już w pokoju Willa przez chwilę patrzę na niego, nie wiedząc co powinnam powiedzieć i jak wytłumaczyć mu czemu Niall jest u mnie w pokoju o tak późnej porze. Zdanie: "Połóż się i spróbuj zasnąć" Wydaje mi się naprawdę nieodpowiednie.

- Nie musisz się tłumaczyć Ellie. - Odzywa się w końcu, siadając na swoim łóżku, a ja patrzę na niego zaskoczona. - Masz prawo mieć własnych znajomych.

Unoszę brwi i siadam obok niego. Czy naprawdę uważa, że Niall ma prawo przychodzić do naszego domu o tej porze i na dodatek bez zapowiedzi tylko dlatego, że jest moim znajomym?

- To romantyczne, że chciał Ci zrobić niespodziankę. - Śmieje się, a ja czuję, że moje oczy powiększają się do wielkości spodków.  - Tylko twoja reakcja wszystko zepsuła, więc w sumie nie dziwię się, że tak się wkurzył. - Will nie może przestać chichotać, a ja uśmiecham się słabo, zdając sobie sprawę z tego, jak długo nie słyszałam już tego dźwięku. Może i sposób w jaki ten dzieciak wytłumaczył sobie obecność Nialla jest trochę niezręczny, ale cieszę się, że nie będę musiała go okłamywać, skoro ma już własną wersję wydarzeń. Patrzę na swojego brata, a moje serce zaciska się w poczuciu winy, kiedy uświadamiam sobie jak dawno z nim nie rozmawiałam.

- Dasz radę zasnąć? - Kiwa głową, a ja nieprzekonana kiwam głową.

-To nie było bardziej straszne, niż twoje krzyki, które budzą mnie w nocy – Mówi udając obrażonego, a ja przełykam ślinę, bo do tej pory miałam nadzieję, że moja rodzina nie ma pojęcia o moich koszmarach. - Idź już, tylko postaraj się go nie zabić. - Mówi rozbawiony, wchodząc pod kołdrę, a ja jestem pod wrażeniem tego jak szybko odzyskał zimną krew. Uśmiecham się do niego słabo i wychodzę z jego pokoju, a kiedy jestem na korytarzu robię kilka głębokich wdechów i wydechów, żeby się uspokoić i znowu nie rzucić się na Nialla. Czeka na mnie oparty o framugę drzwi do mojego pokoju, a mnie zaskakuje jego gniewny wzrok. Nie mogę zrozumieć czemu patrzy na mnie tak, jakbym to ja zrobiła coś złego.

***

Pamiętajcie o hasztagu: #GetYouPL (Komentarze na twitterze naprawdę bardzo mnie motywują)

Informacja

Pod poprzednim rozdziałem napisałam, że mam zamiar szybciej skończyć "Get You" żeby zająć się nowym opowiadaniem, ale jako że kilka osób pisało mi, że to trochę bez sensu, a mi wpadło do głowy kilka nowych pomysłów postanowiłam, że jeszcze trochę pociągnę to opowiadanie. Nowy fanfik z Zaynem ma już prolog i po prostu będzie czekał :)

Get You // Niall Horan ✔Where stories live. Discover now