Rozdział XII. Ash

Start from the beginning
                                    

– Zostanę – zgodził się szeptem.

Poczuła jeszcze, jak elf przykrywa ją kocem, nim zupełnie odpłynęła w sen.


Następnego ranka poruszała się jak we śnie, wciąż nie potrafiąc uwierzyć w to, co usłyszała od Rivana poprzedniego wieczoru. Niewinna dziewczyna, zamordowana z zimną krwią równie łatwo, jak zmiażdżony w palcach owad. Drzewce pocisku z wypalonym nań tajemniczym napisem. Zamachowiec, który wolał umrzeć, niż zdradzić swego pracodawcę. Skryty Wszechpotężny, działający albo dla kaprysu, albo z jakichś nieznanych nikomu pobudek. Niyo Nu dokładnie sprawdziła życiorys aktorki, nie doszukawszy się jednak żadnych podejrzanych stosunków. Żadnych wrogów. Wiodła spokojne, godziwe życie.

Wobec tego należało wybadać Wszechpotężnego, a w tym celu musieli spotkać się z Kłem.
Klatka piersiowa zapiekła ja boleśnie na samą myśl o przywódcy Tygrysów. Dreszcze przebiegły wzdłuż kręgosłupa, wspominając wilgotną piwnicę i baty. Długie, nieustannie pokryte krwią pejcze zadające jej tyle mąk.

Najgorsze nie były jednak w żadnym razie jej cierpienia fizyczne. Do tych zdążyła przywyknąć po kilku tygodniach. Nie, prawdziwą torturą był widok zakrwawionego Rivana. Skórę miał rozdzieraną na kawałki, ilekroć bronił Ash przed barbarzyńcami. Ilekroć ośmielił się odpowiedzieć na zbereźne komentarze, nieustannie rzucane przez oprychów. Ilekroć chociażby odezwał się niepytany.

W pomieszczeniu, gdzie ich trzymano nie było nawet najmniejszego skrawka podłogi, który nie byłby pokryty ich krwią. Czasami w nocy jej pokój zamieniał się w tamtą piwnicę. Wówczas robiła wszystko, żeby jak najdokładniej oczyścić nagi kamień. Szorowała go wodą i mydłem, skrobała podłogę sztyletem, przykładając do tego całą swą siłę, lecz wciąż widziała krwawą czerwień. Wtedy, powstrzymując paniczny wrzask, musiała wspiąć się do okna Rivana. Zobaczyć, że leży spokojnie i oddycha, pogrążony we śnie. Że jest bezpieczny.

Nie chciała wracać, wzdragała się przed tym, jak mogła, lecz gdy zeszłej nocy podczas rozmowy z elfem udało mu się ją przekonać. Jeśli tam wejdą, a potem wyjdą, być może pozbędzie się koszmarów. Stawiając czoła przeszłości, wreszcie się od niej uwolni. To była jej jedyna nadzieja, a także jedyna myśl, która nie pozwalała Ash oszaleć ze strachu. Jak zawsze zdrowe zmysły zawdzięczała Rivanowi.

Skoro zatem postanowiła, że nie da Kłowi zwyciężyć w tym mentalnym pojedynku, chciała zadbać o swoją formę, by mogła w pełni skupić się na swoim umyśle, nie potrzebując martwić się o to, że zawiedzie ją ciało. Dlatego też wytrwała na Torpie najdłużej ze wszystkich, a gdy chwilę później profesor Plamant nakazała zabawę w łapanego po ścianach oraz dachach Kolegium, z ochotą zgodziła się być pierwszym łapiącym. Wspinała się z niesamowitą szybkością, a czyniła to tak wytrwale, że zdołała schwytać Rivana. Elf ryknął, udając wściekłość, po czym zaczął zajadle ścigać Niyo Nu.

Ash ukrywała ból. W głębi jej pleców płonął ogień, bolały ją także nadgarstki, a palce miała zdarte od prędkiego przeskakiwania z jednego uchwytu na drugi. Czepiała się ich kurczowo, cały czas wmawiając sobie z mocą, że nie da się już zniewolić. Teraz była niemal wyszkolonym perłowym magiem. Miała siłę, znała zaklęcia, potrafiła się bronić. Mogła stać się niewidzialna w każdej chwili. Rzucała sztyletem z precyzją równą wystrzelonej z łuku strzale. Kieł nie wygra.

– Na perły – zaklęła pod nosem, gdy noga zsunęła jej się z występu. – Skup się – nakazała sobie stanowczo.

– Dalej, Ash! Co to ma być? Nie chcesz chyba stać się pośmiewiskiem rekrutów? – spytała zniesmaczona profesor, wciąż siedząc w fotelu. – Obserwują was ci, co do których uważam, że mają potencjał – przypomniała, niedbale machając ręką w stronę stojących u stóp Kolegium kandydatów.

DircandWhere stories live. Discover now