Rozdział XXVI. Rivan

92 16 38
                                    

– Przyjechaliśmy kilka godzin temu, a ty już zdążyłeś zaciągnąć jakąś dwórkę w ustronną wnękę?

Rivan oderwał usta od obojczyka młodziutkiej damy dworu, wydając z siebie poirytowane westchnięcie. Puścił jej ramiona, a wówczas wściekle zarumieniona dziewczyna poprawiła jasnoczerwoną suknię i umknęła w stronę, jak się zdawało, komnaty dla dam. Złocisty warkocz powiewał za nią w bardzo nęcący sposób. Przez chwilę zastanawiał się, czy za nią nie pobiec, ale ostatecznie zrezygnował. W końcu dopiero co tu przyjechali, będzie jeszcze czas na zabawy.

Zamiast tego z warknięciem odwrócił głowę.

– No i co narobiłaś, Niyo? – jęknął z wyrzutem, przeczesując palcami zmierzwione przez dwórkę włosy.

– Prawdopodobnie jeszcze mi za to podziękujesz – odparła lekko Pikieta, opierając się o kamienną ścianę pałacu. Na jej kaptur padało światło tkwiącej w uchwycie pochodni, przez co twarz Niyo okrywał jeszcze głębszy cień niż zazwyczaj. – Mam dla ciebie pewną propozycję – dodała, zniżając głos.

– Również dotyczy ustronnych wnęk? – spytał, uniósłszy do góry kącik ust.

– Nie. Na ogień i lód, Rivanie, bądź poważny, jesteśmy w pałacu. – W głosie dziewczyny niema słychać było przewrócenie oczami. – Chciałam pozwiedzać Toliaral pod osłoną nocy. Pomyślałam, że może ty i Ash chcielibyście się przyłączyć.

– Chciała, abym dał jej spokój, więc właśnie to robię – bąknął elf, nawet nie próbując udawać, że ich kłótnia na dziedzińcu nie miała miejsca. Niyo z pewnością o niej wiedziała.

– Znajdowanie pocieszenia w ramionach niewinnej niewiasty nie jest zbyt optymalnym rozwiązaniem.

– Nie nazwałbym jej niewinną – zaprzeczył.

Niyo westchnęła ciężko.

Spuścił głowę, udając, iż uważnie przyglądał się swoim butom. Owszem, zachowywał się co najmniej niepoważnie, ale był niczym zagubione dziecko w nieznanym mu mieście. Zawsze stawiał czoła przeciwnościom oraz przygodom z Ash u boku. Po raz pierwszy, odkąd tylko sięgał pamięcią, poróżnili się tak znacząco. Nie potrafił w pełni cieszyć się posiłkiem, wiedząc, że Ash siedziała tak blisko. Boleśnie zdawał sobie sprawę z faktu, iż usiłowała znaleźć miejsce jak najdalej od niego. To właśnie dlatego ostatecznie spoczął obok tej złotowłosej piękności, której imienia nawet nie próbował zapamiętać.

– Idź po nią. Będę na was czekać przy schodach wejściowych – przerwała mu rozmyślania Niyo.

– Strażnicy pozwolą nam wyjść?

W odpowiedzi znacząco uniosła przedramię, pozwalając, by fioletowa perła zabłysła w świetle pochodni, nim drobna postać dziewczyny rozpłynęła się w powietrzu.

– Zapnij koszulę, z łaski swojej. I od kiedy to malujesz usta? – usłyszał jeszcze.

Zapiął guziki i energicznie wytarł szminkę z warg wierzchem dłoni, przeklinając pod nosem. Nim zapukał do pokoju, w którym przebywała żeńska część Pikiet, udał się do swoich kwater, by zaopatrzyć się w należytą ilość sztyletów. Momentalnie poczuł się bezpieczniej, gdy przypinał pochwy noży do wolnego przedramienia i nóg. Założył także swój płaszcz, mimo tego, iż zdecydowanie przydałoby się go uprać.

Strażnik odmówił pokazania mu drogi do pokoju Ash, za to przemykająca korytarzem służąca, oczarowana jego uśmiechem, pospiesznie wytłumaczyła mu, gdzie powinien skręcić. Z początku wprawdzie pomylił drzwi i zapukał do pustego pomieszczenia, lecz w końcu udało mu się odnaleźć kwatery. Doprawdy, rozkład korytarzy w tym pałacu już okazał się prawdziwym utrapieniem. Przynajmniej dwórki mają tu ładne, pomyślał, z przesadną nonszalancją stukając we framugę.

DircandWhere stories live. Discover now