Rozdział X

356 20 5
                                    

-Dzień dobry! Stało się coś, że dzwoni pani o tej porze?-zapytałam przestraszona. Była godzina siódma rano. 

-Proszę o spotkanie w tej restauracji co ostatnio. Mam coś co panią zainteresuje-odpowiedziała pani Zielińska.

Zaspana wyszłam z pokoju, kierując się w stronę mojego samochodu. Po kilku minutach znalazłam się już pod tą knajpą. Pani Zielińska siedziała w tym miejscu co poprzednio. Z jej wyrazu twarzy, można było odczytać jej zdenerwowanie i zniecierpliwienie. 

-Nie mamy wiele czasu, panno Pakuło. Muszę odkryć przed Tobą kilka tajemnic...

-Ja się chciałam spytać o to-postawiłam przed jej oczyma pozytywkę.-Co to jest? I co oznaczają zwrotki?

Po odsłuchaniu ostatniego wersu powiedziała:

-Niesamowite, że pani to znalazła. Szukałam tego i szukałam.

-Czy to jest jakiś dowód?

-Nie. Wskazują na to co ja odkryłam, a mianowicie, że trzynaście lat przed śmiercią pana Króla, umarł jego ojciec. Na zawał. Jedyną rzeczą, która  nie jest w tym dziwna, jest to, że on przeżył dwa zawały, już kiedyś. Pan Król był czysty.

-Czyli sugeruje pani, że "klątwy" nie ma?

-Nie ma. To przypadek, że ojciec zmarł, a ktoś komu zależało na śmierci pana Króla obwinił o to "klątwę". Ta pozytywka jest świadkiem. Było w niej coś jeszcze?

-Tak pewien kawałek papieru-wyjęłam aby pokazać.

-Tam może coś być atramentem sympatycznym zapisane. Nie mamy wiele czasu. Jak wrócisz do domu, pierwszą rzeczą jaką zrobisz będzie przeczytanie dziennika i przyłożenie tej kartki do płomienia. Gdy odczytasz wiadomość masz ją spalić. Zrozumiano?

-Tak jest-odpowiedziałam w wojskowym stylu.

-Pozytywkę stworzył ktoś, aby rzucić całe podejrzenia na klątwę-powiedziała stanowczym tonem.

-Mam pytanie. Czy ktoś wie jak się nazywa syn pana Króla i pani Iwony?

-Hmm. Zapisałam to gdzieś w dzienniku. Nie pamiętam. Czuję się obserwowana. Poprosiłam Ciebie o to spotkanie aby przekazać Ci to-podsunęła mi w dłoń najzwyklejszą płytę.-Są tam wskazówki i wszystko co odkryłam. Radziłabym najpierw przeglądnąć wskazówki, bo jestem pewna, że po mojej śmierci, ktoś ją pani ukradnie. Może już czeka na panią złodziej? Nie wiem ile mam czasu, ale musi mi pani obiecać jedno: Gdy ktoś teraz mnie postrzeli ma pani za nim nie biec. Jasne? Tylko od razu wezwać pomoc. Rozumiemy się?

-Ale...

-Bez żadnego "ale"- rzekła stanowczym tonem.-Mordercą jest...

Nagle sam środek jej czoła przebiła szara kula. 

-Niee!!!-zaczęłam krzyczeć wniebogłosy. Sprawca zaczął uciekać, a jakiś kelner wezwał policję i sam go gonił. Ja zostałam na miejscu. Dobrze wiedziałam, co musiałam zrobić. Zadzwoniłam po karetkę.

Po niecałych pięciu minutach przyjechała policja. Zamiast łapać zabójcę, przesłuchiwali mnie z pół godziny. Coś bardzo skrzętnie zapisywali. Jestem pewna, że nic się nie dowiedzieli. Pytali mnie czy widziałam kto strzelał, z jakiej broni, czy to może być powiązane z jakimś śledztwem...Na wszystko odpowiedziałam przecząco. Nie będę robiła większego zamieszania w życiu policji. Wystarczyło mi, że już w moim jest bajzel.

Od tamtej pory wiedziałam, że zostałam kompletnie sama w tej sprawie. Starałam się przypomnieć twarz mordercy. Byłam pewna jednego:To musiał być podpalacz. 

Wracałam do domu z eskortą policji. Głupia sytuacja, jednak nie narzekałam. Ludzie wszędzie ustępowali mi pierwszeństwa. Może to i nawet lepiej? W końcu mogłam się poczuć chwilę bezpieczna.

W hotelu stał jakiś mężczyzna z gromadą kobiet zgromadzonych wokół niego. Zbliżając się do niego zauważyłam, że był to aktor telewizyjny. Stefan Karski. Podszedł do mnie i powiedział pewnym głosem:

-Teraz to ja przejmuję to śledztwo.

-Że co? Jest pan aktorem telewizyjnym. Jak pan...?-zapytałam z oburzeniem oraz zdziwieniem.

-Cii-przyłożył mi palec do ust.-Niech się pani tak nie denerwuje. Ja się tylko wczuwam w moją rolę. Muszę panią pośledzić, żeby zagrać pani postać w dokumencie.

-Doku..., co? Co pan wyprawia?! Chce mi pan towarzyszyć? Proszę bardzo, ale bez tego sztabu wielbicielek, jasne?!

-Jak słońce. 

-Jaki dokument?-spytałam zaciekawiona.-Co to w ogóle jest za cyrk?

-Pewna kobieta wysłała zgłoszenie do kanału o zbrodniach, przestępstwach, tajemniczych zgonach itd. Napisała w nim adres, zbrodnię, ofiarę i kto zajmuje się tym śledztwem.

-nagle mnie olśniło-Pamięta pan imię tej kobiety? Albo przynajmniej pierwszą literę? I, T, a może A?

-D. Wydawało mi się, że kobieta to pisała. Podpisała się inicjałami...Chwilkę, przypomnę sobie... D.K. To wszystko co pamiętam-odpowiedział wyciągając lustro z kieszeni swego płaszcza, jednocześnie poprawiając sobie włosy.

-Mógł to być mężczyzna?

-W zasadzie mógł, ale byłem pewny, że to kobiety tak obszernie wszystko opisują. Z pięć stron liczyło samo wprowadzenie.

  Wszystko było pewne. Syn pana Króla wysłał to zgłoszenie. Znaczyło to jedno: Syn nadal żyje. I naprawdę wie kto zabił ojca. Wiedziałam już czemu został wyeliminowany: stanowił zagrożenie, dla mordercy. Pytanie było tylko: Gdzie się on znajdował i czemu się ukrywał? A może mu też groziła "klątwa"? Może bał się mordercy oraz uciekł? Możliwości było mnóstwo. Musiałam się dowiedzieć przynajmniej jednej rzeczy: Kim jest D.K?

Aktor kręcił się po mieszkaniu, ciągle narzekając na jakąkolwiek błahostkę. "-Czemu te okna są takie małe? Czemu na podłodze leżą pani rzeczy? Można się przewrócić!". 

-O czym będzie ten dokument?

-po usłyszeniu pytania, wyjął ze swojej torby plik białych kartek-Niech pani poczyta to się dowie. Nie? No to tak: Bogacz zostaje zamordowany w małym miasteczku. Jest mnóstwo podejrzanych. Policja jednak nie umie rozwiązać tej sprawy i ją pozostawia. Po kilku latach wynajęty detektyw odkrywa prawdę. 

-Nie odkryłam jeszcze kto, dlaczego i jak...

-Czy pani odkryje, czy pani tego nie zrobi, powiem pani w sekrecie, że ta historia i tak się sprzeda. Ludzie lubią nierozwiązywalne sprawy. Kto mógł mieć motyw, czy jak to się nazywa?

-Kilka osób. Zdradzona żona...-zaczęłam wyliczać.

-Czemu by nie. Jeżeli on miał kochankę, to czemu nie? Może bała się, że od niej odejdzie i weźmie wszystkie pieniądze. W końcu to był bogacz.

-Przyjaciel, zakochany w żonie bez wzajemności...

-Liczył, że po śmierci męża, go pokocha. Też to może być. Zwykle tak jest w telenowelach.

-Kochanka, która bardzo chciała, aby opuścił żonę.

-Zawiedziona miłość. Dała mu ultimatum, pewnie. Wybrał żonę i z zemsty... Tyle osób?

-Jeszcze... cyganka-odpowiedziałam zamyślona.-Właśnie! Cyganka! Kompletnie o niej zapomniałam. 

-Hę?-spytał.

-Jeżeli chce pan mi towarzyszyć, proszę za mną. Muszę panu kilka rzeczy wyjaśnić-i zaczęłam mu opowiadać o "klątwie", o państwie Zielińskich, o państwie Król, o podpaleniu, o dziwnych tajemnicach oraz o wszystkim innym. Wiedziałam, że mi się on przyda. Udowodnił już to, gdy wskazywał mi motywy poszczególnych osób. Jego podejrzenia ściągnęły mnie na ziemię. Zaczęłam myśleć o każdej z postaci jako o mordercy. Był dla mnie jak Watson dla Sherlocka.  Jego obserwacje były wynikiem trzeźwego myślenia. Nie znał podejrzanych, ani ofiary. Tym lepiej dla niego. Miałam tylko nadzieję, że "klątwa" go nie dosięgnie....

Wszystko zostaje w rodzinieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz