IX Nieznośna lekkość porażki.

265 29 71
                                    


Czekanie. Bez względu na to, czy ktoś jest osobą cierpliwą, czy nie, oczekiwanie na cokolwiek nie należy do szczególnie przyjemnych. Zwłaszcza kiedy to, na co czekamy, stanowi, na dobrą sprawę, niewiadomą. Jednak, nie mieli wyboru. Musieli czekać. Nic więc dziwnego, że myśli Coleen krążyły nieustannie wokół tego, co może wyniknąć z rozmowy z Jasonem. Diler rozsądnie nie zjawi się na spotkaniu, a potem honorowo skontaktuje ją ze swoją ciotką? A może okaże się pieprzonym niewdzięcznikiem? Albo jeszcze gorzej – spróbuje ostrzec Mrówki...

Zestresowana śledziła na tyle, na ile mogła chłopaka, bacznie obserwując jego zachowanie, jednak póki co nie zauważyła w postępowaniu dilera większych zmian, co jeszcze bardziej ją denerwowało. Słowa Aftona, że cokolwiek nastąpi, nie jest to już zależne od nich, wcale nie pomagały. Mając minimalny wpływ na swój los, na swoją przyszłość, usiłowała kontrolować wszystko, co mogła, a kiedy i nad tym traciła władzę... Cóż, czuła się jak człowiek, który wbiega na ulicę i odkrywa, że tę pokrywa cienka warstwa lodu.

Po dwóch dniach spędzonych na zarywaniu nocy oraz niemal nieustannym podsłuchiwaniu ojca i podglądaniu Jasona, Afton powiedział basta. Zażądał – nie poprosił tylko zażądał – aby natychmiast skończyła z „tymi głupotami" i odpoczęła. Kiedy podenerwowana nie potrafiła zasnąć, zmusił ją do wzięcia środka nasennego, przejmując jej ciało, a na drugi dzień, kiedy tylko wkroczyła do rzeczywistości neurowirtualnej, oświadczył, że na sprawdzenie podsłuchów i tego, co u dilera ma TYLKO dwie godziny, a jeżeli spróbuje przekroczyć limit, to ponownie chwyci za stery. Mógł to zrobić. Wymęczona długotrwałym stresem, nie potrafiłaby skutecznie stawić czoła atakowi mentalnemu, dlatego też – chciała czy nie – musiała dostosować się do nieoczekiwanego reżimu. W ciągu kilku dni, zrozumiała, co to znaczy mieć chcącego dla ciebie najlepiej opiekuna, który wprowadza surowe restrykcje w trosce o twoje dobro. Nie powiedziałaby, że się jej to podobało, ale wiedziała, że nie ma sensu walczyć. Niestety miała ograniczoną kontrolę nad emocjami i myślami, jak każdy człowiek, dlatego też, raz po raz, przyłapywała się na analizowaniu sytuacji. Nic nie mogła na to poradzić.

Pod nakazem Aftona – wujaszka Willa jak go coraz częściej nazywała w myślach – po szkole chodziła na spacery, a potem, po wykorzystaniu swoich „roboczych" stu dwudziestu minut zajmowała się rozrywką. Zwykle oznaczało to oglądanie głupawych filmików ze śmiesznymi kotami lub młócenie w World Adventures. Niestety była zbyt rozstrojona na jakąkolwiek sensowniejszą rozrywkę jak książka, film czy jakaś ambitniejsza pozycja gejmingowa. Poza tym ta gra... To tutaj powoli zaczęła odkrywać czym, a raczej kim naprawdę jest towarzyszący jej Glitchtrap. Sprawdzać go. Dlatego też grając w nią, potrafiła przestawić swoje myśli na nieco inny tor.

- Pamięta pan, co się działo między pożarem, a tym, kiedy znalazł się pan w wirtualnej przestrzeni? – zapytała wędrując po irracjonalnie zielonej łące, usianej irracjonalnie czerwonymi makami. Swoją drogą, interesująca symbolika, biorąc pod uwagę, że maki od zawsze kojarzono ze snem, śmiercią oraz krwią poległych i wojną. Spece od gier Fazbear Entertainment byli dobrzy w serwowaniu tego typu smaczków.

Afton zwiesił głowę wbijając spojrzenie w murawę. Jego uszy zadrżały w sposób, który sugerował, że właśnie pomyślał o czymś nieprzyjemnym.

- Ból. Okropny ból. Gorszy niż wcześniej... Ale chyba nie trwało to długo. Znaczy, każda sekunda wydawała się godziną... Jednak sądzę, że w rzeczywistości nie trwało to szczególnie długo. Parę godzin, może dzień?

Rozejrzała się dookoła. Według wskazówek otrzymanych od ostatniego NPC'ta za Wielką Łąką Mokokrętek powinna znaleźć Dolinę Fredbeara, a w niej Zębate Miasteczko, jednak na razie nic nie zwiastowało szybkiej zmiany scenerii. Powoli zaczynało to być frustrujące. W sumie nic dziwnego, że tak jej się dłużyło, skoro tryb multiplayer zakładał obecność co najmniej dwóch, biorących jak najbardziej aktywny udział w wirtualnych wydarzeniach graczy. Niestety glitchtrapowa natura Aftona ograniczała jego możliwości włączenia się w rozgrywkę, a zagranie w single player okazało się niemożliwe, bo gra uparcie identyfikowała go – przynajmniej w części – jako osobę z zewnątrz i automatycznie przeskakiwał w tryb wieloosobowy.

FNAF: Formy ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz