|Część 24|

787 25 0
                                    

W lesie spędziliśmy jeszcze około dwóch godzin. Ciągle udawałam, że byłam obrażona na Dylana. Alfie bardzo się to nie podobało, więc próbował przeprosić mnie na każdy możliwy sposób.

Gdy w końcu znaleźliśmy się w domu głównym, oboje poszliśmy na piętro alfy i rozeszliśmy się do łazienek, żeby się ogarnąć. Zajęło nam to niecałe dwadzieścia minut, po których spotkaliśmy się w sypialni.

-Mel? Nadal jesteś na mnie obrażona?- zapytał Dylan i zrobił minę smutnego szczeniaczka.

Był to wyjątkowo słodki widok, na który z moich ust wyszło ciche "aww".

-Wybaczyłam ci jakieś dwie godziny temu- zaśmiałam się, a on wydął dolną wargę.

Nagle jego mina spoważniała. Posłałam mu pełne konsternacji spojrzenie, na co chłopak tylko zadziornie się uśmiechnął. Zaczął się do mnie powoli zbliżać, uważnie obserwując mój każdy, nawet najmniejszy, ruch.

-Uhh... Dylan?- zaczęłam się cofać, ale natrafiłam na ścianę.

Zaklęłam cicho, widząc, że odległość pomiędzy nami maleje. Błyskawicznie nasze twarze znalazły się milimetry od siebie. Moje serce biło niemiłosiernie szybko i mogłabym się założyć, że moje źrenice powiększyły się, przybierając rozmiar pięciozłotówek. Zjechałam z oczu bruneta na jego wargi, co nie pozostało niezauważone. Duże, ciepłe ręce spoczęły na moich bokach. Oddychałam ciężko od nadmiaru emocji. Nagle poczułam, że straciłam grunt pod nogami, a chwilę później moje ciało uderzyło w materac łóżka. Byłam zdezorientowana. Dylan szybko znalazł się nade mną i zaczął łaskotać. Nie byłam w stanie powstrzymać śmiechu, ale wcale się nie cieszyłam. Miałam nadzieję na nasz pierwszy pocałunek i było mi trochę przykro ze względu na to, że nie doszedł on do skutku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trzeci i ostatni rozdział dzisiejszego maratonu.

Trzymajcie się <3

From the first howlWhere stories live. Discover now