|Część 20|

1K 28 0
                                    

Usłyszałam, że Dylan biegł za mną, więc przyspieszyłam, chcąc go zgubić. Niestety już po chwili poczułam, jak ciężkie ciało uderzyło we mnie, powalając na ziemię. Moje ramiona zostały przytrzymane przez dwie wielkie łapy. Nie miałam możliwości ucieczki. Zamknęłam oczy, licząc do dziesięciu i biorąc głęboki wdech.

-D-dylan?- wilk przechylił głowę na bok, niemo przekazując, żebym kontynuowała.- Powinniśmy to chyba sobie wyjaśnić.

Zwierzę polizało mnie po twarzy. Chciał, żebym się przemieniła, ale ja tylko zrzuciłam go z siebie, dając mu znak, że nie miałam zamiaru tego robić. Ruszyłam w drogę powrotną, a mój mate szedł obok mnie. Podrapałam go pomiędzy uszami, dostając w zamian pomruk zadowolenia.

Niedługo potem znaleźliśmy się przed moim domem.

-Idź się przemienić i wróć tutaj. Poczekam na ciebie- stwierdziłam.

Po kilku minutach drzwi balkonowe otworzyły się, umożliwiając brunetowi wyjście na zewnątrz. Wyglądał on wyjątkowo dobrze, ale niestety musiałam skupić się w tamtym momencie na czymś kompletnie innym. Poszliśmy razem do małej altanki po drugiej stronie ogrodu, nie odzywając się przez całą drogę. Pomiędzy nami była niezręczna cisza, którą postanowiłam przerwać, gdyż czułam się niekomfortowo.

-Chciałabym cię przeprosić- wyszeptałam.

Było mi głupio. Nie powinnam od niego uciekać, bo prawdopodobnie przez to poczuł się zraniony.

-Hej, nie ma za co przepraszać. Rozumiem, że się przestraszyłaś- posłał mi uspokajające spojrzenie.- Po prostu następnym razem powiedz, że czujesz się źle, czy coś- słabo się uśmiechnął.

-Okay. Tak zrobię. Uhh... Jak to sobie wyobrażasz? Mam z tobą wrócić?- zapytałam niepewnie.

Nadal nie byłam przekonana do tego pomysłu. Najzwyczajniej w świecie bałam się zostawić dotychczasowe życie za sobą. Z drugiej strony wiedziałam, że było to warte wspólnej przyszłości z Dylanem.

-Na razie myślę, że spędzimy tu trochę czasu razem, okay? Powiadomię tylko mojego betę, że wrócę trochę później i myślę, że dadzą sobie radę beze mnie.

Ta informacja mnie zszokowała. Jego betę? To on miał watahę? Jak to? Dlaczego nigdy mi nie powiedział? Będę luną? Przecież ja się do tego nie nadawałam!

-Mel? Nie bój się. Będziesz wspaniałą luną.

-Uh... Okay- podrapałam się po karku.- Myślę, że to nie najgorszy pomysł.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Piąty rozdział maratonu!

Wstawiam i od razu zabieram się za kolejny.

Trzymajcie się <3

From the first howlOù les histoires vivent. Découvrez maintenant