– Jadźka, obudź się!
Znów potrząsanie. Znów Łukasz. Znów mnie budził...
– C-cooo... – ziewnęłam.
– Zasnęliśmy... – mruknął mój brat. – Trzeba się zbierać z tego pola, bo nas noc zastanie.
– To akurat dobrze, biorąc pod uwagę, że mamy iść do Gotów po zmroku.
– Do kurhanów po zmroku. A jeszcze trochę drogi przed nami.
– Już, już... – pospieszałam sama siebie, zbierając obolałe siedzenie z ziemi.
Zaczęłam się otrzepywać z niewidzialnych mrówek i innych robali. Zanim zarzuciłam plecak na plecy, Łukasz zdążył już pokonać spory odcinek w stronę pobliskiej drogi. Ruszyłam szybko za nim.
– Powinniśmy gdzieś się zatrzymać na jakąś kolację – Łukasz rzucił przez ramię. – Głodny się zrobiłem.
– Mamy jakieś bułki – przypomniałam. – Nie pędź tak. Napiłabym się chociaż wody...
– W sumie racja... – mój brat zatrzymał się i sięgnął do mojego plecaka po butelki z wodą.
Rozejrzałam się. Otaczały nas pola, a słońce znajdowało się już mocno na drugiej połowie nieboskłonu. Nie tak sobie wyobrażałam wyprawę po skarb. Powinniśmy już być w okolicach kamiennych kręgów, a nie w szczerym polu! Patrzyłam z rozpaczą na mapę w telefonie. Gdzie moje Znaki przez duże „z"?!
Ledwo wykrzyczałam to pytanie w mojej głowie, gdy zza zakrętu wyłoniła się sylwetka konia ciągnącego wóz. Pierwszy raz w życiu widziałam na żywo furmankę! Woźnica też przyglądał nam się zdumiony, więc szybko doszłam do wniosku, że raczej rzadko spotykał tu zbłąkanych wędrowców.
– Zgubiliście się? – zagadnął, zatrzymując wóz obok nas.
– Wysiedliśmy na złym przystanku – powiedziałam, zanim mój brat zdążył zareagować.
– A dokąd się wybieracie?
– Do Węsiorów.
– Węsiór, panienko... – poprawił mnie woźnica. – Mogę was podwieźć! – zaproponował.
Furmanką?! Chyba z byka spadł! Mowy nie ma, że wsiądę do tego wozu, w którym pewnie przewoził siano, słomę i – co gorsza! – nawóz. Nie jednocześnie, oczywiście!
– Bardzo dziękujemy! – przystał na propozycję mój brat, ignorując zupełnie mój niemy sprzeciw. – Wsiadaj, siostra!
– Aaa, to siostra? – zainteresował się woźnica, który po naszym wgramoleniu się na wóz zaczął nas traktować całkiem familiarnie.
– No, siostra... – przytaknął Łukasz.
– A już myślałem, że dziewczyna. Bo to teraz takie czasy, że się dziewczyny za dużo starszymi oglądają. Bo kasę taki ma i imponuje... – rozgadał się nasz nowy znajomy.
– Ja nie z takich! – obruszyłam się.
– Ha! Panienka zadziorna widzę! – śmiał się woźnica. – Dobrze, dobrze! U nas też zadziorne panny są. Moja wnuczka na przykład ostatnio wymyśliła, że szkolić się będzie. W Gdańsku. A rodzice ją myśleli na gospodarstwie zatrzymać. Ależ była awantura! – zaśmiał się uradowany, jakby cieszyła go ta zadziorność wnuczki.
Spojrzeliśmy na siebie z Łukaszem, nie bardzo wiedząc, jak zareagować. Kaszub spoufalił się z nami, jakbyśmy byli jego dobrymi znajomymi, a nie poznanymi przed paroma minutami przybyszami nie wiadomo skąd.
CZYTASZ
Nić Jadwigi
Teen FictionTo już czwarte wakacje spędzane w Jastrzębiej Górze przez rodzeństwo Górskich. Tym razem Elka zostaje w Krakowie i to na jej młodszą siostrę spada obowiązek pomagania cioci Irence przy dzieciach. Jadzia buntuje się, choć tak naprawdę bardzo lubi swo...