Rozdział 3.3

450 63 45
                                    

Ilość słów: 2300

Louis

Dzwonek przy drzwiach zadzwonił w niedzielny wieczór, odbijając się echem w dużych pomieszczeniach. Harry pracował na górze nad swoimi tekstami, więc to Louis podniósł się ze swojego wygodnego miejsca na kanapie, by pójść sprawdzić, kto zakłóca im spokój.

Atmosfera między nim a brunetem znacznie się polepszyła, więc był zły, że ktoś śmie wchodzić w ich odosobnioną bańkę. Był jednak też na tyle zszokowany, że ktoś w ogóle odnalazł ich ulicę, więc nie zastanawiał się długo nad tym uczuciem.

Kiedy wyjrzał przez frontowe okno, jego serce zabiło szybciej. Na ich podjeździe stał zaparkowany znany, jasnoczerwony Mustang.

Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi tylko tyle, by móc dojrzeć mężczyznę po drugiej stronie.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytał uprzejmie.

Mężczyzna ubrany w ciemnozielony garnitur i żółty krawat wyciągnął w jego stronę kościstą dłoń w geście powitania. Louis zignorował ją.

- Dobry wieczór, nazywam się James Smith i przychodzę z agencji nieruchomości tuż za rogiem. Zastanawiałem się, czy byłby pan zainteresowany sprzedażą tego domu?

- Oh, nie. Miłego dnia.

Szatyn już miał ponownie zamknąć drzwi, jednak mężczyzna chwycił je ręką, zanim zdążył to uczynić. Jego siwy wąs i paciorkowate oczy wywołały u Louisa mdłości. Gdzie jest Harry? - pomyślał. Musiał przecież słyszeć dzwonek w swoim pokoju.

- Czy mogę porozmawiać z właścicielem domu, proszę? - wycedził mężczyzna.

Szczęka Louisa zesztywniała momentalnie, a oczy zmrużyły.

- Nie ma potrzeby. Mogę zagwarantować, że on nie chce się go pozbyć.

Przez kilka sekund mężczyzna przyglądał się mu, chcąc ocenić jego charakter. Potem znowu się odezwał.

- Z całym szacunkiem, panie Tomlinson, nie obchodzi mnie pańska opinia. Gdybyś mógł pójść po Harry'ego, może moglibyśmy dojść do porozumienia – sarknął. - Wygląda na to, że ten dom rzeczywiście nie miał się dostać panu i widzę, dlaczego Genevieve wybrała inaczej.

Louis był na tyle zajęty rozmyślaniem, skąd on znał jego nazwisko i skąd wiedział, kim była Genevieve, że nie usłyszał kroków bruneta za sobą. Głośne odgłosy jego kroków sprawiły, że odsunął się nieco, tak by Harry mógł stanąć obok niego.

- Dobry wieczór – mężczyzna zaczął raz jeszcze.

- Tak, tak – przerwał mu brunet. - Co do cholery tu jeszcze robisz?

- Panie Styles, zastanawiałem się, czy -

- Jestem całkiem pewny, że już kazano ci się odwalić. Czy muszę to powtarzać jeszcze raz?

To było coś, czego Louis nigdy wcześniej nie widział. Głos Harry'ego był głębszy, niż kiedykolwiek słyszał, a jego akcent o wiele wyraźniejszy, gdy gwałtownie oddychał przez nos. Nie potrzebował jego pomocy, ale nigdy nie poczuł większej ulgi niż w tamtym momencie.

Z tyłu głowy szatyn wiedział, że Harry prawdopodobnie i tak się przysłuchiwał, pozwolił mu załatwić to samemu zanim się wtrącił. Poczuł ukłucie wewnątrz, gdy zdał sobie sprawę, że brunet nie mógł się powstrzymać, gdy mężczyzna zaczął go obrażać.

Gdy Louis odwrócił wzrok, agent stał znieruchomiały na ganku z otwartymi ustami, jakby zszokowany ich postawą. Brunet parsknął.

- Pan Tomlinson jest w równym stopniu właścicielem tego domu, co ja i dobrze by było, gdybyś to zapamiętał – powiedział powoli. - I jeżeli wcześniej miałeś jakąś szansę, a nie miałeś, to teraz na pewno jej nie masz. Możesz przekazać swojemu zespołowi, że nie jesteśmy zainteresowani.

Make This Feel Like Home PL (Larry)Where stories live. Discover now