Rozdział 2.1

460 68 12
                                    

Ilość słów: 2000

Harry

Dom był dla Harry'ego zupełnie nieznanym konceptem.

Wychował się bez rodziców, będąc zwyczajną wpadką. Upewniali go w tym zresztą dobitnie. Gdy skończył osiemnaście lat przeprowadził się do własnego mieszkania w Londynie, chcąc pokazać im na co go stać.

Na początku się z niego śmiali. Potem, kiedy przypadkiem udało mu się poznać producenta z wytwórni w Los Angeles, błagali go o pieniądze. Miło było pośmiać się wtedy z nich.

To uczucie zanikło relatywnie szybko. Przez pierwsze kilka lat mieszkał w hotelach i tour busach. Nigdy nie spędzał więcej niż dwóch tygodni w jednym miejscu, więc przyzwyczaił się do życia w pędzie. Metodą prób i błędów odkrył, że lubi właśnie taki styl.

Gdy miał za dużo czasu wolnego pomiędzy jednym a drugim zobowiązaniem, coś musiało pójść źle. Powrót do Londynu był błędem. Zamiast miłego powitania przez uwielbiających go ludzi, spotkał Louisa Tomlinsona.

Uznał, że są wrogami. Wiedział, że brzmi arogancko, ale podczas ich poznania Louis ani razu się nie zająknął. Niemądrym było z jego strony przypuszczać, że będzie łatwo.

Nie żartował, sugerując, że szatyn może być tylko stalkerem - w końcu miał ich mnóstwo. Ich liczba powiększała się latami i zdecydowanie nie byłby zaskoczony, gdyby któryś z nich odkrył jego lokalizację mimo że była utrzymywana w ścisłej tajemnicy.

Rzecz w tym, że on nawet nie chciał domu. Nie chciał go wcześniej. Jednak im dłużej o tym myślał, tym mocniej zdawał sobie sprawę, że to byłoby dla niego dobre.

Trasa w zeszłym roku była fantastyczna, jednak jakoś musiały się odbić noce wypełnione adrenaliną. Po podróżowaniu przez cały rok nie udało mu się powrócić do zwykłej rutyny. Palił, pił, ćpał byle co, spał z kimkolwiek, kto był najbliżej, nieważne, czy kobieta czy mężczyzna. Był nierozsądny. Z jakoś powodu też nie potrafił przestać.

Po opuszczeniu przez niego kilku ważnych spotkań i gorączkowych kłótniach na kacu z wytwórnią, zasugerowali mu przerwę. Odwlekał ją do ostatniej chwili, aż do otrzymania telefonu o śmierci Genevieve.

Zmusili go do przerwy natychmiast. Długo czasu zajęło mu dojście do punktu, w którym ta sytuacja wydawała się pozytywna. Oczywiście, wszystko legło w gruzach po spotkaniu z panem Tomlinsonem.

To wszystko złościło go, bo wiedział, że Louis miał rację. Nie zasługiwał na to kompletnie, ale już zdążył się przywiązać. Chciał mieć miejsce, gdzie mógłby wracać w gorszych momentach. Cztery ściany, które mógłby nazwać swoimi zamiast wielu mieszkań w różnych punktach.

Dom był dosyć duży, największy na ulicy i najlepiej utrzymany. A przynajmniej zwykł taki być. Harry przeczuwał, że będzie musiał mocno potrząsnąć kieszenią, żeby wyremontować to miejsce mimo że Louis upierał się, że zrobi wszystko sam.

Wyjechał z LA z zadaniem poszukania inspiracji do nowego albumu, a zamiast tego czuł się odrętwiały.

Ubrany w samą czerń, poprawił krawat przeglądając się w brudnym lustrze i uszczypnął się w policzek, by się rozbudzić. Jego powieki nadal jednak opadały niewzruszone.

Od długiego czasu nie widział żadnej rodziny. Była ogromna szansa, że będą na niego bardzo źli. Jednak Genevieve była dla niego bardzo ważna i na pewno warta tych kilku rozeźlonych spojrzeń, jakie na pewno zbierze.

Odetchnął głęboko, chwycił telefon i portfel i wyszedł, by wsiąść do pontiaca, który został mu dostarczony poprzedniego wieczora.

***

Make This Feel Like Home PL (Larry)Where stories live. Discover now