Świnka Pedał i napad cyganów

52 7 11
                                    

- Pedałłłłł! Koza Miranda przyjechała ci znów dupę zawracać! Wpuścić ją?! - wydarł się Dzik.

- Tak! - krzyknęłam i zlazłam na dół, gdzie Koza Miranda już flirtowała z moim starym.

- Hejka - przywitałam się.

- No hejka naklejka! To ja super-duper Dżejżejka i nie wiem czy masz może szejka... - przywitała się nowym przywitaniem, które wymyśliła 5 sekund temu - Chodź, pójdziesz ze mną na zakupy...

- OK, tylko się przebiorę - powiedziałam - zaczekaj tu.

Wpadłam do mojego pokoju zaczęłam przetrząsać szafę w poszukiwaniu odpowiedniego ałtfitu na dziś. W końcu zdecydowałam się na bluzkę z napisem ,,grawitacja to moja pasja'', spudnicę w kolorze zielonym, czerwone skarpetki. Do tego włożyłam sandały mocy i mogłam iść.

Zeszłam na dół i oznajmiłam Kozie Mirandzie, że jestem gotowa, a potem musiałam prosić Dzika z Afryki, żeby nas podwiózł do lumpeksu, ale on nie chciał, bo najpierw miał spanko, a potem chciał oglądać mecz hokeja Francja vs Hiszpania po chińsku. Nie było szans, więc wzięłam się za męczenie Guźca. Udało się.

*3 godziny później*

- Dobra, a teraz wypierdalać, bo jadę umyć samochód, a potem do Dzika oglądać z nim meczyk.

Albo ja czegoś nie ogarniam, albo oglądanie meczu, z którego się nic nie rozumie, nie ma sensu.

Wyszłyśmy z samochodu i poszłyśmy do naszego ulubionego sklepu.

- Ooooo zobacz jaka zajebista sukienka! Zobacz, Mirando! - powiedziałam pokazując na sukienkę z wystawy - Tylko, że ta Grażyna chce mi ją wykupić! O nie, ja sobie nie pozwalam! - oświadczyłam i przyjęłam pozycję bojową, zaczaiłam się, zamachnęłam i z całej siły kopnęłam ją w dupę. Była już w drodze na Marsa, gdy nagle odbyła się do satelity i wróciła na ziemię. Jestem bardzo cierpliwa, więc wystrzeliłam ją ponownie, dostając kurwicy, że ją zrzuciło.

Gdy ponownie spadła, zrezygnowałam. Co ja poradzę, jak w kosmosie jej nie chcą... Pierdolnęłam ją na dowidzenia i wrzuciłam gdzieś w przydrożne krzaki.

- Choć, idziemy, bo zaraz znów mi jakąś Grażyna okazję będzie chciała z pod dupy zabrać.

Koza Miranda bez słowa ruszyła za mną.

Weszłam do sklepu, przywitałam się i zanurkowałam w koszu na z ubraniami. Znalazłam zajebiste niebieskie porteczki z Justinem Biberem na dupie, więc stwierdziłam, że mimo, że kosztują, więcej niż inne gacie, kupię je, no bo to w końcu mój idol. Kolejnym moim łupem była bluzka z wydrukiem korony i napisem kłin.

- No i to rozumiem - powiedziała Koza Miranda - znajdź też taką dla mnie - poprosiła.

- OK.

Znalazłam też zajebistą torbę z napisem Luis Vitoł, na dodatek była ona za 10 zł. No kto by się nie skusił... Chuj, że podróba, przecież wygląda jak originał.

*4 godziny później*

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

*4 godziny później*

W końcu skończyłyśmy. Kupiłam te śliczne gatki, piękną torebkę Luis Vitoł, portfel podróbę góczi, trzy koszulki podróby głesa i sukienkę z cekinami, którą widać z 50 km. Tej sukienki, co się o nią pobiłam w końcu nie kupiłam.

Chciałyśmy wyjść ze sklepu jednak przy drzwiach zasądzili się cygani. Chujowa sytuacja, nie powiem. Ale ja miałam plan. Niezawodny plan. Przyjrzałam się im uważnie.

- Co wy odpierdalacie? - zapytałam typa, który wyglądał na szefa bandy - ,,zimnych jajek od ciepłego chuja''.

- Robimy zdjęcie grupowe - odpowiedzał sarkazystycznie.

- Dobra, tylko jedna uwaga - chcę być na pierwszym planie.

- To jest napad.

A przez chwilę naprawdę pomyślałam, że chcą zrobić ładne zdjęcie pochwalić się rodzinie, co dzisiaj robili.

- Jak oddacie rzeczy, to nic wam się nie stanie.

Rozejrzałam sie. Sprzedawczyni już dawno gdzieś spierdoliła.

- Po co, jak możecie sobie wziąść coś że sklepu, a nie innym z torb wykradacie.

- Wasze są lepsze! Poza tym pośpiesz się! - powiedział wyciągając broń - napełnioną kaczkę do kompieli. Ja naprwadę nie chciałam umierać...

Oddałam im torby. Cygani, tak jak obiecali, odeszli w pokoju. Gdy tylko zniknęli za rogiem puściłam za nimi mojego sandała mocy, a potem drugiego. Gdy słyszałam odgosy walki, byłam spokojna. Moje kapcie potrafią o siebie zadbać. Pieć minut później wróciły. Założyłam je na nogi i poszłam zobaczyć, czy cygani są dobrze ubici.
_______________________________________________

Skończyłam właśnie maraton.

Idę spać.

Dobranoc.

Świnka PedałWhere stories live. Discover now