Świnka Pedał i wakacje na Antarktydzie

107 11 2
                                    

Jadłam se właśnie obiad z moją zjebaną familiadą, gdy nagle Dzik z Afryki oznajmia:

- Idziemy na wakacje, na Antarktydę!

- Sorry tata, że ci przerywam, ale po pierwsze o chuj chodzi z tą Antarktydą, co my kurwa będziemy zapierdalać tam na piechotę, bo tobie się nie chce naprawić naszego grata Mańka? Po drugie z tego co mi wiadomo od jakiegoś czasu Guziec jest głową rodziny, a ty nic nie masz do powiedzenia. A po trzecie gdzie kurwa niby jest ta Antarktyda, co, chrum?

Dzik z Afryki otworzył gębę, żeby coś odpowiedzieć, ale nie mógł, bo Guziec (jak zwykle) go wyprzedziła:

- Zgadzam się z Pedałem - ja jestem głową rodziny, więc ja decyduję. A ja chcę JECHAĆ na Podlasie! - stwierdziła Guziec podkreślając słowo jechać.

- Dlaczego nikt nigdy o mnie nie myśli rozbeczał się Cwel! Ja chcę jechać na tą Antarktydę! - zaczął ryczeć i drzeć mordę Cwel.

- Chuj mine to obchodzi, co ty chcesz! - stwierdziłam jednocześnie z Guźcem.

- DA MI KTOŚ RAZ KURWA W ŻYCIU COŚ POWIEDZIEĆ?! - ryknął Dzik z Afryki - Antarktyda może i jest gdzieś w dupie ale ja jestem wielce inteligentny i dlatego właśnie pożyczyłem samochód od menela Mietka.

- To w takim razie zapierdalamy na tą Antarktydę! - wykrzyknęła Guziec - Pedał, Cwel, Dzik z Afryki pakujcie się.

***

2 dni 4 godziny i 49 skekund później bylśmy już na miejscu. Myślałam że będzie zimno, ale było ciepłej niż w Afryce (wiem, bo byłam). Oczywiście przebraliśmy się już w domu, bo Guziec się przypierdoliła, że jeszcze dupy nam zmarzną, jak się wcześniej nie przebieżemy. No, tak kurwa za to spociliśmy się jak świnie * myślu, myślu... Zaraz, my przecież jesteśmy świniami!

- Ej, wiecie co? Tu nie jest tak chujowo, jak myślałam, chrum - oświadczyłam.

- Dzinozor, kraaaaa! - wykrzykną Cwel do swojego dinozaura. Oczywiście jak zwykle mnie słucha...

- Ty Cwelu, pojebie, szmaciarzu, śmieciarzu, chuju popierdolony, kurwo jedna, dupo, srako, półmuzgu, cholero jasna dupo ciasna... - skończyłam bo mój brat patrzył na mnie z wyrazem trarzy typu ,,o chuj'' chodzi.

- Czy wy zawsze, gdy gdzieś wyjeżdżamy musicie się kłucić, chrum? - spytał Dzik z Afryki.

- Przecież nie musimy nigdzie wyjeżdżać, żebyśmy się z Cwelem kłucili, chrum - spojrzałam na niego z politowaniem.

- Dobra, a gdzie my w ogóle będziemy spać, chrum? - spytał Dzik z Afryki.

- Masz rozstawić ten namiot, to się dowiesz - odpowiedziała Guziec wskazując na namiot w bagażniku samochodu menela Mietka (wstyd przyznać ale nawet jego samochód był lepszy od naszego).

- Yyy... A eee... Po co? - zapytał z elokwencją Dzik z Afryki.

- Za kogo ja kurwa wyszłam? - zapytała Guziec jednocześnie pierdolnęła się racicą w łeb.

- Za tego Dzika z Afryki, który z gołą dupą tańczył makarenę przed sąsiadami, a gdy po raz pierwszy przyjechał do twoich rodziców na obiad wsadził se ziemniaka do ucha, a klopsa i zaczął rzucać po pomieszczeniu, no i jeszcze nie wolno zapominać o surówce, która wisiała sobie na żyrandolu niczym łańcuch ozdobny, chrum. - odpowiedziałam grzecznie na jej pytanie.

- Wystarczy Pedał - powiedziała chłodno posyłając mi mordercze spojrzenie. Nagle spojrzała na ojca - A ty co rąk leżysz dupą do góry?! (wyobraźcie sobie Dzika z Afryki leżącego dupą do góry w półtora metrowym śniegu z wystającą tylko dupą na powierzchnię) Już do roboty, namiot miałeś rozstawiać!

- Dobra, już dobra...

Dzik z Afryki wziął się do roboty. Na dobry start wbijając gwoździe jebnął się młotkiem w racicę, potem nie zauważył jednego gwoździa i usiadł na nim (tutaj wyobraźcie sobie Dzika z Afryki wystrzelającego w kosmos z bolącą dupą, a potem wracającego na ziemię na to samo miejsce, ale napotykającego przeszkodę - tego samego gwoździa, tylko że tym razem w racicach Guźca, która dzieży go niczym Harry Potter różdżkę i znowu wylatującego w kosmos z krzykiem zażynanej świni, a potem jak gdyby nigdy nic ładującego dupą na zimnym śniegu (już bez gwoździa). A na sam koniec, gdy już wkładał materace do spania do namiotu potrącił coś dupą i cały namiot się na niego zawalił (a tutaj wyobraźcie sobie, że wieczorem wracacie ze spaceru do swojego namiotu, który znajduje się na Antarktydzie i widzicie, że wszystko jest rozpierdolone i tylko dupa Dzika z Afryki wystaje, na dodatek twój przeciwnik wydaje dźwięki niczym z horroru (kto by się przestraszył, przyznać się?!). W końcu udało mu się rozłożyć ten jebany namiot, wpierdolneliśmy do niego swoje rzeczy i nawet bigosu nie zjedliśmy, tylko od razu poszliśmy spać.

***

W sumie to wyjazd minął nam zajebiście i żałowałam, że musieliśmy wyjeżdżać. No ale co poradzę? Wzięliśmy spakowane wczoraj walizki i chcieliśmy wpakować je do samochodu. A właśnie...

- Ktoś wie, gdzie jest samochód, co chrum? - zapytałam.

- Ej, no bez żartów! Kto nam samochód zajebał?! - wkurwił się Dzik z Afryki, bo nie chciał tu zostawać, bo wczoraj zjedliśmy ostatnią porcję bigosiku.

Nagle wyjechał menel Mietek naszym (jego) samochodem, a my sie zastanawialiśmy skąd on do chuja się tu wziął.

- Wiecie, że dzisaj jest Prima Aprilis? - zapytał.

- To się nie zbytnio wczułeś, bo dzisaj jest 17 listopada - burknęłam sarkazystycznie - poza tym co? Zajebiesz nam auto, które sam nam na wakacje pożyczyłeś i se stąd spierdolisz, chrum? - spytałam

Menel w odpowiedzi tylko pokiwał głową z uśmiechem i zapierdalał jak najdalej stąd zostawiając w smrodzie spalin, zdanych na siebie i jeszcze na dodatek bez bigosu.

- KURWA! - krzyknęliśmy jednocześnie wiedząc, że trzeba będzie przez pół świata zapierdalać z tymi gratami.

- Dzik z Afryki bieże namiot! - krzyknęłam i rozpoczęłam bieg naruto, za mną Guziec i Cwel, a na końcu parady Dzik z Afryki usiłujący nas dogonić (oczywiście z namiotem na dupie).
_______________________________________________

Na początek chciałabym powiedzieć, że moją jakże zajebistą inspiacją do napisania tego rozdziału była antarktyda241.

Mam też do was pytanie:
Chcecie, żeby menel Mietek pojawiał się częściej w rozdziałach mojej opowieści o Śwince Pedał?

Świnka PedałWhere stories live. Discover now