1. śmierć z doktoratem

60 7 10
                                    

Charlotte nie mogła oderwać wzroku od zaszklonych, pustych oczu Themis

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Charlotte nie mogła oderwać wzroku od zaszklonych, pustych oczu Themis. O ile szarość była mętniejsza i bardziej nasycona, gdy doktor żyła, igrała iskierkami i uśmiechała się razem z nią, o tyle teraz wyblakła, pozbawiona wyrazu.

— Znalazłam ciało — wykrztusiła, wciąż z głosem złamanym szokiem, ręce jej drżały. — Moja przyjaciółka nie żyje, miałyśmy się spotkać... ona...

Łzy zalewały jej policzki i zlepiały rzęsy. Mało brakowało, żeby upuściła telefon.

Proszę podać mi adres i swoje nazwisko. Niech pani zaczeka przed mieszkaniem i zatrzyma resztę gości, jeśli jeszcze jacyś mieli się pojawić. Zaraz będziemy. — Łagodny, choć rzeczowy głos powoli uspokoił ją na tyle, by zdołała przełamać paraliż. Klucz, który otrzymała od Themis kilka miesięcy temu, ciążył jej w dłoni, jakby ściskała co najmniej dziesięciotonowy głaz grożący niechybnym upadkiem.

— Charlotte... Charlotte Myers. Róg Oxford Street i Margaret Street, tuż przy stacji metra.

Dziękuję za zgłoszenie, pani Myers. Proszę oczekiwać nas za kwadrans.

— Dziękuję — odparła słabo. Po chwili rozległ się głuchy sygnał przerwanego połączenia.

Zgodnie z poleceniem, wyszła na zewnątrz, żeby w razie czego powstrzymać kolejnych gości — zbliżała się pora na herbatę. Jej zegarek wskazywał szesnastą pięćdziesiąt sześć, kiedy usłyszała wycie syren, a na schodach pojawiła się niewysoka blondynka, w ruchu wyciągająca policyjną odznakę.

— Detektyw inspektor Rachel Seymour — przedstawiła się. — Odebrałam telefon. — Bystre oczy omiotły Myers tak, jakby mogły wyczytać z niej całą historię jej życia, a już na pewno ostatnie dwadzieścia minut. Zresztą było ten czas widać jak na dłoni; roztrzęsienie, szok, ślady łez na zaczerwienionych policzkach.  — Czy jest tam ktoś jeszcze? — spytała po chwili, marszcząc brwi. — Albo coś? Ma pani sierść na rękawie, dlatego pytam.

Och.

Charlotte uśmiechnęła się z zakłopotaniem.

— Kot. Zaraz ją zabiorę.

Viv sama wyśliznęła się z mieszkania i otarła o jej nogi, domagając się uwagi. Themis zawsze ją głaskała, a przerwy między pieszczotami nigdy nie były takie długie.

— Zaraz pojawi się zespół, żeby zebrać materiał z mieszkania. Weźmiemy od pani zeznania i będzie mogła pani iść do domu, najlepiej z kotem, żeby się nie plątał po miejscu zbrodni. 

Kiedy technicy zaczynali ogradzanie terenu, zajęły róg korytarza. Rachel naprawdę miała nadzieję na wiele wnoszące zeznania, jednak na to nie wyglądało. Tylko jeden świadek był niewygodną rzeczywistością; im więcej świadków, tym więcej pożytecznych informacji, elementów układanki, z których można złożyć całość. Cóż, musiała na razie zadowolić się jednym.

❝𝐃𝐎𝐋𝐋𝐇𝐎𝐔𝐒𝐄❝Where stories live. Discover now