Bo ktoś musi [Anders/F!Cousland]

13 0 0
                                    

nie spodziewałam się, że z tego zrobi się kącik relaksacji i tłumaczenia własnych tekstów na polski, ale oto jestem. no beta, we die like men


Anders syknął pod nosem, kiedy nasączona alkoholem szmata dotknęła głębokiej rany na jego brwi, szczypiąc i piekąc.

Sam mógłby zająć się swoimi ranami. I pewnie zrobiłby to, gdyby młoda (no, już nie aż tak młoda) Cousland nie nalegała, że ona to zrobi. Mówiła, że się nadwyręża, że walka przez którą znalazł się w tej sytuacji już wystarczająco go wymęczyła i że rzucanie kolejnych zaklęć tylko pogorszy sprawę.

Zaciągnęła go do swojego domu obok Gospody Strażnika (Stwórco, tej kobiecie od zawsze brakowało kreatywności, ale to musiał być jakiś nowy rekord), położyła go w swoim własnym łóżku, układając pod nim całą masę poduszek, żeby "było mu wygodnie", i otuliła jego zmarznięte ciało kocem. Oczywiście, że tamta potyczka nie była jedyną rzeczą, która naraziła jego zdrowie. Mimo wszytko Anders nie był ciężko ranny, mikstura i odrobina odpoczynku powinna wystarczyć, i dlatego też komendantka nie potrzebowała pomocy w zajęciu się nim. Bo nie było to nic poważnego. A w końcu ona nie była uzdrowicielką. Nie była magiem, pomyślał przez chwilę.

Obserwował jak kobieta oczyszczała jego rany, w sposób nadzwyczaj mocny i szorstki. Cały czas marszczyła brwi w wyrazie złości czy może irytacji. Za każdym razem, kiedy próbował jakoś protestować i podnieść się z łóżka, ona pchała go w dół, warcząc groźby przez zaciśnięte zęby. Mimo to starannie zajmowała się każdą, choćby i najmniejszą raną, opatrując każdą z nich i wcierając maść leczniczą tam, gdzie musiała.

Kiedy skończyła, sięgnęła po czerwoną buteleczkę na stoliku nocnym i przyłożyła mu ją do ust.

- Pij. A potem odpocznij. Wypuszczę cię jutro, skoro tak bardzo chcesz odejść, - nakazała, zaskakująco bez wyrazu.

Nie chciał odejść. Po prostu wiedział, że zostając nie tylko tracił czas, ale i sprawiał zagrożenie zarówno dla komendantki, jak i dla wszystkich w gospodzie zaraz obok. Gdyby ktoś nieproszony zauważył go w okolicy... oba budynki prawdopodobnie zostałyby spalone do gołej ziemi, razem z każdą osobą w środku.

Bez słowa zrobił jak kazała i wypił gorzki, czerwony płyn, krzywiąc się i kręcąc gwałtownie głową, gdy obrzydliwy smak spowodował nieprzyjemne dreszcze na karku. Uśmiechnęła się do niego lekko.

- No już. Pijałeś gorsze rzeczy, - zachęciła, kładąc dłoń na jego głowie.
Była już łagodniejsza. Oczywiście, że była, nigdy nie gniewała się na niego zbyt długo. Przynajmniej nie za takie rzeczy. Drugą ręką, tą którą nie głaskała go po włosach, trzymała go za dłoń, ściskając ją od czasu do czasu. Jej oczy patrzyły na niego dużo łagodniej, uśmiechała się z taką szczerą słodyczą. Klęczała na podłodze obok łóżka, w sukni ubrudzonej wodą, błotem i krwią, i Anders nie potrafił przestać się zastanawiać.

- Dlaczego w ogóle się o mnie martwisz? - zapytał w końcu, kiedy wydawało mu się, że Cousland zaraz wstanie i wyjdzie z pokoju.

Zrobił okropne rzeczy. Potrzebne, ale okropne. Życie samemu, ciągle w biegu, bez domu, wsparcia i zrozumienia było losem, który zaakceptował, na który uważał, że zasługiwał. A jednak zawsze, za każdym razem, gdy miała chociaż najmniejsze pojęcie gdzie akurat przebywał, komendantka próbowała pomóc. Najczęściej przez wysyłanie kogoś z jakimiś zapasami, zawsze inną osobę, choć każda z nich patrzyła na niego tak samo zafascynowanym wzrokiem. Nigdy nie rozumiał dlaczego. Przyzwyczaił się, że mówi się o nim jako niezrównoważonym plugawcu i patrzy się na niego albo marszcząc brwi ze złości, albo wcale.

Cousland zamarzła na chwilę. Wpatrywała się w niego przez chwilę szeroko otwartymi oczami, aż w końcu otrząsnęła się z tego stanu. Zmieniła nieznaczenie sposób, w jaki klęczała i złapała go obiema dłońmi za rękę, przyciągając ją delikatnie do swoich ust. Jej wzrok był łagodny i ciepły, i podszyty tak dziwnym smutkiem.

- Bo ktoś musi, - szepnęła, całując poranione kostki jego dłoni i wstając, by złożyć następny pocałunek na jego czole, zaraz nad raną. - I Stwórca wie, że nie będziesz to ty.

Otuliła go kocem aż po samą szyję, delikatnie pchnęła go ponownie do pozycji leżącej i założyła kilka kosmyków włosów za jego ucho. Schyliła się i pocałowała go znowu, tym razem w am czubek nosa.

 - Dobranoc, Andie.

Kiedy patrzył jak wychodziła i zamykała za sobą drzwi, poczuł chęć zawołania jej znowu i poproszenia, żeby została. Tylko trochę dłużej. Nie zasługiwał na pocałunki i bycie czule trzymanym w czyichś ramionach, ale kiedy doświadczał tych rzeczy tak rzadko, było dużo trudniej powstrzymać się od tego chcenia, niż gdyby nie doświadczał ich wcale. Wolałby nie doświadczać ich wcale. Nadal pamiętał kiedy trzymał ją przy sobie za czasów swojej służby w Szarej Straży i bardzo chciał trzymać ją znowu. Była miękka i ciepła, uwielbiała trzymać dłoń na jego klatce piersiowej, gdy spała obok, wtulając się w jego ramię.  Kiedyś był to sposób na ogrzanie się, spanie w jednym łóżku czy na jednej macie. Cousland nie była jedyną w Twierdzy Czuwania, którą tak trzymał nocami. Może jedną z niewielu, z którymi się nie przespał. Nie dlatego, że nie próbował.

Poczuł jak Justynian dziwnie skręca się i niepokoi przez te wspomnienia i myśli. Byli w jej domu gośćmi, a i tak już zdecydowanie nadużywali jej gościnności. Myślenie o niej w taki sposób i w takim kontekście wydawało się nieodpowiednie. Jakby wymagali od niej więcej, niż zasługiwali.

Z westchnieniem, a może z niezadowolonym jękiem, Anders zdmuchnął stojącą na stoliku obok łóżka świeczkę, nim przewrócił się na drugi bok i skulił się pod kocem, przyciskając go do siebie. Może gdy obudzi się rano, okaże się, że komendantka śpi zaraz obok i przez sen trzyma go za rękę. A może wstanie, pójdzie do kuchni i zastanie ją tam, siedzącą przy stole. Może uśmiechnie się do niego i wstanie, żeby pocałować go w policzek na dzień dobry. Może.

Wtedy, w tamtej chwili, leżąc na świeżej pościeli i otoczony poduszkami, był czegoś pewien. Zaśnie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 17, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Głupie one-shotyWhere stories live. Discover now