01

9.7K 309 502
                                    

- Wstawaj, ale to już! Jeszcze chwila i się spóźnisz - usłyszałam głos matki.

Ta kobieta była niemożliwa. Musiała mnie budzić każdego dnia, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że mam nastawiony budzik.

Rzuciłam pod nosem wiązankę niecenzuralnych słów i leniwie wyszłam z łóżka. Źle mi się tu spało. Materac rzecz jasna był wygodny, ale kolejna przeprowadzka spowodowała, że nie miałam już na nic siły i chęci.

Przy ostatniej tata obiecał mi, że już nigdy więcej nie będziemy zmieniać miejsca naszego zamieszkania, ponieważ firma na stałe założyła siedzibę w Warszawie. Nie zdziwiłam się jednak, kiedy tydzień temu poinformował mnie, że przenosi się do Krakowa. Nie miałam skończonych jeszcze osiemnastu lat, ponieważ urodziny mam w listopadzie, dlatego byłam zmuszona kolejny raz zmienić całe moje życie. Zerwałam z chłopakiem, spakowałam walizki i wsiadłam do samochodu. Do tej pory nie chciało mi się rozpakować, dlatego też bagaże stały w kącie, tuż obok brązowych kartonów pełnych jakichś pierdół.

Westchnęłam głośno, patrząc na swoje odbicie. Chwyciłam za jedno pasmo brązowych włosów i owinęłam je wokół palca.

- Porażka - mruknęłam, siadając na stołku i przysuwając się bliżej do toaletki.

Wykonałam makijaż, właściwie taki sam jak codzień. Rozpoczęcie roku szkolnego nie było dla mnie jakąś szczególną okazją, chociaż wielu myślałaby, że w nowej szkole należy zrobić dobre pierwsze wrażenie. Ja tyle razy byłam w nowej szkole, że nie przywiązywałam do tego najmniejszej wagi.

Ubrałam na siebie białą koszule nieźle się przy tym gimnastykując, aby nie pobrudzić materiału podkładem. Do tego dobrałam czarną spódniczkę, sięgającą do jednej czwartej uda. Przez chwile zastanawiałam się, czy nie jest zbyt krótka i czy wypada tak iść, ale szybko doszłam do wniosku, że mam to gdzieś.

Przeczesałam włosy szybkim ruchem szczotki i wybiegłam z pokoju, po drodze chwytając małą torebkę. Zbiegłam po schodach i schyliłam się, żeby zawiązać sznurówki moich białych nike'ów.

- Dziecko, jak ty wyglądasz - przewróciłam oczami słysząc głos mamy.

- Jak zawsze - burknęłam.

- Po co się tak mocno malujesz, jesteś piękna bez makijażu...

- Tak, tak - przerwałam jej - Będę przed obiadem, cześć.

Trzasnęłam drzwiami i stanęłam na chodniku. Nie ogarniałam jeszcze tego miasta, dlatego szybko wpisałam adres szkoły w aplikacji.

Nowe mieszkanie moich rodziców znajdowało się tuż obok parku Bednarskiego. Specjalnie wybrali tą okolice. Twierdzili, że była spokojna, a strzeżone osiedle z każdej strony otaczała zieleń. Natomiast moje nowe liceum mieściło się na Kazimierzu, dlatego też ruszyłam na tramwaj.

W pojeździe było tłoczno, ale to akurat nie sprawiało mi problemu. Lubiłam tłumy, szczególnie w klubach i na imprezach. Usiadłam na jednym z plastikowych siedzeń i oparłam łokieć o okno. Wpatrywałam się w krajobraz Krakowa. W końcu, skoro to tutaj mam spędzić cały rok i chodzić do klasy maturalnej to wypadałoby się z nim polubić.

Poczułam na sobie czyiś wzrok, dlatego obróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Zauważyłam kilku chłopaków, chyba byli młodsi i nie w moim typie. Jeden z nich posłał mi jakiś krzywy uśmiech, ale ja przewróciłam jedynie oczami.

Wysiadłam na przystanku Św. Wawrzyńca. Stamtąd na Wąską według aplikacji miałam dojść w pięć minut. Zatrzymałam się na chwile i zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu papierosów i zapalniczki. W końcu wyjęłam paczkę czerwonych L&M'ów i włożyłam jeden ze szlugów do ust. Nacisnęłam zapalarkę i w tym momencie poczułam, jak ktoś na mnie wpada, uderzając mnie w lewe ramię.

Niby jeszcze jest wesoło | Jan-RapowanieWhere stories live. Discover now