By dać mu jeszcze chwilę prywatności, Harry złożył drabinę i odłożył do pozostałych narzędzi, żeby na razie zniknęła z zasięgu wzroku.

- Dasz radę wstać? - zapytał.

- Jasne, dziękuję – odparł szatyn.

Harry odetchnął powoli, starając się nie rozzłościć. Odwrócił się i wszedł na ścieżkę prowadzącą do domu.

- Czekaj, Harry. Przepraszam. Dziękuję ci za groszek.

- Nie ma za co. - Brunet uśmiechnął się, a może skrzywił i odszedł.

Naprawdę próbował być miłym. Robił wszystko, żeby być miłym.

Kiedy wrócił z powrotem na górę i usiadł, nie czuł się ani trochę bardziej zainspirowany niż wcześniej. Zatrzasnął notes i wepchnął go do górnej szuflady, przeklinając przy okazji podobieństwo koloru oczu szatyna do farby.

***

Pierwszy telefon Harry otrzymał o ósmej następnego poranka. Nie było to przyjemne, bo dopiero miał za sobą pierwsze nieudane próby napisania czegoś nowego. Ponadto nigdy nie był rannym ptaszkiem, jednak najwidoczniej uparli się, że mogą z nim rozmawiać tylko, gdy ledwo co wywlecze się z łóżka.

Jego wytwórnia nigdy nie była dla niego zbytnio uprzejma. Odkąd lata temu podpisał z nimi kontrakt, wymagali od niego coraz więcej z każdym albumem. Często rozmyślał o tym, jak jego życie mogło wyglądać, gdyby nigdy nie został odkryty. Potem jednak reflektował się, że powinien być wdzięczny za to, co ma i nie zastanawiać się ciągle, czy po drugiej stronie trawa jest zieleńsza.

Odesłali go, żeby trochę odetchnął i znalazł inspirację, bo najwyraźniej to, nad czym pracował nie było wystarczająco dobre. Tak naprawdę się z tym zgadzał, jednak nie zachowali się miło, wyrzucając mu to wtedy.

Wdał się w zbyt wiele pijackich awantur i złamał publicznie tyle zasad przyzwoitości, że przestali to tolerować. Jemu też to nie odpowiadało, oczywiście, ale nie wiedział, jak przestać. W takim pędzie życia, nie wydawało się to możliwe.

Teraz był tam i czas płynął dla niego w takim tempie, w jakim Louis malował front domu. Sekundy zamieniały się w godziny, kiedy spoglądał na zegar.

Do tej pory dawali mu spokój. Przez pierwsze tygodnie był optymistą. Musiał być głupcem, myśląc, że nie sprawdzą go w którymś momencie.

- Jak się masz? - zaczęła jego managerka.

- W porządku – odpowiedział. - Próbuję coś tam napisać.

Przeniósł wzrok w bok, na swój zamknięty notes, mając nadzieję, że kobieta nie usłyszy kłamstwa w jego głosie.

- To fajnie. Wiesz, że to dlatego cię tam wysłaliśmy.

- Tak, tak.

Przytaknął, wzdychając i oparł się na ladzie kuchennej, zakrywając dłonią połowę twarzy. Jak mógł zapomnieć?

- Chcieliśmy sprawdzić, jak ten proces postępuje.

Zwalczywszy wydobywające się z niego warknięcie, odetchnął powoli i wypuścił powietrze. Nie miała bladego pojęcia, jak działa jego proces. Nie miała w sobie ani grama kreatywności – nikt tam jej nie miał. To dla tego tak na niego naciskali i popychali go do wszystkiego jak zwierzę.

- W porządku. Czy potrzebujesz czegoś jeszcze?

- Nie. Miłego dnia, Harry.

- Dziękuję, nawzajem.

Make This Feel Like Home PL (Larry)Where stories live. Discover now