thirteenth day - part two

Start from the beginning
                                    

————🦋————

     Elina siedziała przy stole wraz ze swoimi rodzicami i siostrą, która nie potrafiła oderwać się od telefonu. Od początku kolacji stukała w ekran i nawet nie spoglądała na swoją rodzinę. Panna Swan powoli się niecierpliwiła, ponieważ miała coraz mniej czasu do wyjścia z domu. Obiecała sobie, że wyjdzie piętnaście minut przed zachodem słońca. Wolała mieć pewność, że zdąży na miejsce i znajdzie Nieznajomego na polanie. A tymczasem siedziała w ciszy przy stole, nie wiedząc co się dzieje. Rodzice zawołali je dokładnie pół godziny temat na kolację. Możecie wyobrazić sobie zdziwienie dziewczyny. Od kilkunastu miesięcy nie siedzieli razem przy stole. Nie spędzili razem czasu, nie rozmawiali. Mijali się, jakby byli tylko współlokatorami, a nie rodziną. Co jakiś czas spoglądała zniecierpliwiona na zegarek. Zostało pięć minut do zachodu słońca, a ona nadal ślęczała przy stole, nie wiedząc nawet po co. Każdy zajmował się sobą i nie wyglądało, by ktokolwiek miał zamiar zacząć konwersacje. Jej noga lekko podskakiwała, co było wskazówką, że się stresuje.

— Mogłabym wiedzieć po co tu siedzimy? Jestem umówiona na spotkanie. — niespodziewanie odezwała się Ethel swoim delikatnym głosem.

— Wraz z matką chcieliśmy spędzić z wami trochę czasu. Na co dzień się mijamy. — po kolejnej chwili ciszy odezwał się ojciec.

— Nie macie jakiegoś ważnego spotkania w firmie?

— Wszystko przełożyliśmy na jutro. — rzekła poważnym głosem starsza kobieta.

— Niestety, ale mam już plany, więc przepraszam muszę iść. — powiedziała pośpiesznie Ethel i odeszła od stołu.

— Mam nadzieję, że przynajmniej ty nas nie zawiedziesz, Elina. — zmierzyła ją wzrokiem. — Mogłabyś przestać farbować te włosy, twój naturalny kolor jest dla ciebie lepszy. Lepiej w nim wyglądałaś.

Jest taki sam jak twój. Po moim trupie.       

Ten mi się podoba.

— A może pójdziemy razem na zakupy któregoś dnia? Wybrałabym ci w końcu jakieś sukienki. Cały czas chodzisz w spodniach. Pogrubiają cię.

— Mój styl mi odpowiada. Przepraszam, ale też jestem umówiona i już się spóźniam, a sami mnie uczyliście, że nie ładnie się spóźniać, także pozwólcie, że odejdę od stołu.

          Nie patrząc się już na rodziców, odsunęła się od stołu i pobiegła do wyjścia. Na komodzie miała już wcześniej przyszykowaną torebkę. Wsunęła czarne botki na lekkim obcasie, narzuciła dżinsową kurtkę i wyszła z domu. Spojrzała na zegarek, znajdujący się na jej lewym nadgarstku i zamarła. Była już zdecydowanie późno. Rozejrzała się wokół siebie i zauważyła, że słońca już prawie nie widać, co jeszcze bardziej ją zmartwiło. Biegiem ruszyła w stronę polany. Musiała zdążyć. Nie przewidywała innej opcji. Musiała dowiedzieć się kto dawał jej liściki. Musiała poznać tę osobę. A może już ją znała? Po kilku minutach drogi, wbiegła na małą polankę i jedyne co dostrzegła to czerwony koc rozłożony pod jednym z rozłożystych drzew. Podeszła do niego i zobaczyła małą, porwaną karteczkę znajdującą się na środku materiału.

„How many times do I have to tell you

Even when you're crying you're beautiful too

The world is beating you down, I'm around through every mood.

         W jej oczach momentalnie pojawiły się słone łzy. Zaczęły znaczyć mokre dróżki na jej zaczerwienionych od biegu policzkach. Przyłożyła dłoń do ust, by stłumić krzyk bezradności, który chciał się wydostać. Rozejrzała się dookoła mając nadzieję, że zaraz zza jakiegoś drzewa wyjdzie Nieznajomy. Miała nadzieję, że nic nie jest jeszcze stracone i jednak zdążyła na spotkanie. Po chwili zorientowała się, że na ławce siedzi skulona postać. Miała twarz schowaną w dłoniach.

Po chwili zastanawiania się, ostatecznie zdecydowała, że podejdzie do tej osoby. Powolnym krokiem ruszyła w stronę niszczejącej już drewnianej ławki. By nie wystraszyć - jak się okazało - chłopaka, usiadła powoli. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Słyszała ciche pociągnie nosem. Płakał. W jego dłoniach, znajdujących się na twarzy dostrzegła kartkę. Nie mogła zobaczyć co dokładnie było na niej napisane, ale była dokładnie tak samo jak jej porwana. Chłopak w końcu podniósł wzrok na osobę, która koło niego kilka sekund temu usiadła, a na jego zapłakanej i zaczerwienionej twarzy wymalował się szok. Tak samo zareagowała panna Swan.

— Olivier... — powiedziała cicho, choć chłopak zdołał to usłyszeć.

— Elina. — wymamrotał i spuścił wzrok na porwaną kartkę, która spoczywała na jednej z dłoni.

Elina Swan odetchnęła cichutko pod nosem i wysunęła swoją kartkę w stronę dłoni chłopaka. To samo postanowił zrobić Olivier Coleman.

„How many times do I have to tell you

Even when you're crying you're beautiful too

The world is beating you down, I'm around through every mood.

You're my downfall, you're my muse

My worst distraction, my rhythm and blues

I can't stop singing, it's ringing, in my head for you."

Na twarz dziewczyny automatycznie wpłynął szeroki uśmiech. To on był Nieznajomym. To on podrzucał te wszystkie liściki. Osiemnastolatka skierowała swój wzrok na chłopaka. Chwyciła jego twarz i wytarła mu łzy z policzków. Widziała przerażenie i strach w jego oczach. Nie mogła przestać patrzeć w te niebieskie, niczym niebo tęczówki. Pochłaniały ją, a ona wcale nie chciała z tym walczyć.

— Olivier Coleman, mój nieśmiały chłopiec.

————🦋————

Czekam na wasze opinie!

cytaty: „All of Me" - John Legend

tłumaczenie cytatu:

Jak często muszę ci mówić
Że nawet kiedy płaczesz jesteś piękna
Świat Cię przytłacza, jestem blisko w każdym twoim humorze
Jesteś moim upadkiem, jesteś moją muzą
Moim najgorszym zatraceniem, moim rytmem i bluesem
Nie mogę przestać śpiewać, to dzwoni w mojej głowie dla ciebie."

shy boy✔️Where stories live. Discover now