Rozdział specjalny nr. 2

817 50 8
                                    

Mariko patrzyła z satysfakcją, jak kolejne dziewczęta z obcej drużyny siatkarskiej, uciekają przed nią z przeraźliwym piskiem. Haruna przybiła sobie piątkę w twarz.

- Rany, ty to się nigdy nie zmienisz. - westchnęła.

- Nie mam takiego zamiaru. - wzruszyła ramionami Sasaki, po czym nachyliła się nad stoiskiem z koszulkami. - Obczaj to. - rozłożyła jedną z bluzek z napisami.

Było na niej napisane: „Mnie nie przebijesz". Mariko uśmiechnęła się, jak prawdziwy zdobywca. Spojrzała na sprzedawcę, aż zadrżał pod wpływem jej chciwego spojrzenia.

- Ile za nią? - zapytała z determinacją.

Sprzedawca drżącym głosem podał cenę, a Mariko rzuciła pieniądze na stolik i odeszła z nowym nabytkiem.

- Odlot. - spojrzała z radością na koszulkę.

- Wiesz, że podobno za chwilę mamy mieć mecz z jakąś drużyną męską? - zapytała Haruna ze wzrokiem wbitym w telefon. - Yamada właśnie napisała.

- Ho ho....- Sasaki uśmiechnęła się przerażająco. - Oni jeszcze nie wiedzą....

- Yare yare daze....* - dodała Haruna i obie wybuchnęły śmiechem.

- Patrzcie! To te z Drużyny Potworów! - przyjaciółki usłyszały za sobą podekscytowany krzyk.

Gdy się obejrzały, w ich stronę pędził tłum napalonych dziennikarzy. Haruna i Mariko spojrzały na siebie porozumiewawczo. Sasaki chwyciła Kato i podniosła ją do góry, a sama wrzuciła piąty bieg i popędziła do sali, którą podała jej Haruna.
Po chwili dołączyły do pozostałych przyjaciółek, które zaczęły się już rozgrzewać przed pierwszym meczem przeciwko chłopcom. Mariko rzuciła im przelotne spojrzenie i cudem powstrzymała się od śmiechu.
Dziesięć minut. Więcej im nie będzie trzeba.

~*~

- Dziewięć minut i siedemnaście sekund. - Kaori uniosła brwi. - Lepiej niż podejrzewałyśmy.

- Lepiej dla nas. - poprawiła ją Zu. - Dla nich gorzej. - kiwnęła w stronę przegranych.

- Jesteśmy niepokonane! Muahahaha! - roześmiała się szyderczo Rie.

- A ja myślę, że dawałaś im fory. - uśmiechnęła się wrednie Mariko. - W końcu to nie było wcale takie imponujące zwycięstwo.

- Co?! - oburzyła się czerwonowłosa. - Jak śmiesz, ty gówniarzu! Ja byłam bardzo imponująca! To Zu się nie starała!

- Że co ja?! - warknęła brunetka. - O ty żmijo, ty parszywa!

Zaczęły się obrzucać wyzwiskami i w takim stanie wyszły z sali, by skierować się w stronę sklepów. Kaoro zaśmiała się i zwróciła do Mariko:

- Trochę szkoda, że to nasze ostatnie zawody...

- Nawet nie próbuj, kapitanie. - ostrzegła ją olbrzymka. - Złożyłyśmy sobie obietnicę. Nigdy więcej żadnych zawodów.

- Wiem, wiem. - westchnęła rozbawiona kapitan. - Ale mam nadzieję, że po prostu... Tu nie skończy się nasza przyjaźń...

- A co ty to... Ty myślisz, że tak po prostu się rozleziemy? - Mariko się roześmiała, jak z dobrego żartu. - Dupa, znajdę was. Chociaż bylibyście na drugim końcu wszechświata, to założę skafander, polecę se rakietą, wywlokę za włosy i sprowadzę z powrotem. - oznajmiła.

Kaori zaczęła się śmiać. Mariko poczuła satysfakcję. To była prawda, że każda z nich nie chciała się już więcej rozstawać. I żadna nie chciała do tego dopuścić, więc Kaori prawdopodobnie niepotrzebnie się martwiła.

Rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Mariko szybko wyciągnęła telefon.

„Teoretycznie nie powinno mnie tu być, ale tak czysto hipotetycznie, gdybym jednak jakoś tu dotarł i zapewnił, że mam dla ciebie tabliczkę czekolady z orzechami, to co byś zrobiła? Tak hipotetycznie"

Mariko wzięła głęboki wdech i spojrzała na Kaori, która uniosła brew.

- Kapitanie...

- Po prostu już idź. - uśmiechnęła się dziewczyna.

Mariko zasalutowała i puściła się biegiem do wyjścia z sali. Na korytarzu rozejrzała się w obie strony i w końcu dostrzegła białą czuprynę wystającą z tłumu.
Pędem puściła się w stronę Aone. Niczego nie świadomy chłopak, wpatrywał się w ekran telefonu. Podniósł głowę dopiero wtedy, kiedy usłyszał głośne:

- KOCHAM CIĘ!

Gdy obejrzał się za siebie, zobaczył Mariko, która z szerokim uśmiechem właśnie na niego skoczyła. Na szczęście w porę ją złapał i oszczędził sobie kontuzji tyłka.
Sasaki zaczęła się do niego przytulać jak mała dziewczynka, a kiedy tylko stanęła naprzeciwko swojego chłopaka, zaczęła krążyć wokół niego w poszukiwaniu obiecanej ofiary. Aone się roześmiał i wyciągnął z torby czekoladę. Wyrwała mu ją z ręki i wyciągnęła w górę, jakby to był opłatek.

Takanobu bez słowa ją objął i pocałował w czoło.

- Zostaw mnie. - powiedziała jak w transie. - Ja się tu modlę.

Posłał jej pytające spojrzenie.

- Odmawiam modlitwę dziękczynną za wynalezienie czekolady. Mam nadzieję, że pomysłodawca ma się dobrze i jest w tym lepszym świecie.

Mina trochę mu zrzedła i spojrzał na nią nieco zawiedziony, ale przecież nie mógł się po niej spodziewać, że Mariko okaże jakąkolwiek wdzięczność.
Sasaki spojrzała na niego kątem oka i rozbawiona przewróciła oczami. Podeszła i dała mu całusa w policzek, aż Takanobu się zarumienił.

- Błogosławionyś. - mrugnęła do niego.

Aone pokręcił głową z uśmiechem. Wzruszyła ramionami. Razem ruszyli w stronę sklepów.

***
Yare yare daze...* - JoJo references huehue

******
Wpadam tutaj tylko z małą informacją, niekoniecznie dobrą. Otóż mój umysł, mózg, wyobraźnia, a co za tym idzie również wena postanowiły sobie zrobić wakacje. I w związku z tym naprawdę ciężko wymyślić mi teraz rozdziały do następnej książki. Dlatego uprzedzam Was tylko, że nie mam bladego pojęcia, kiedy ją opublikuję, bo naprawdę moje pomysły postanowiły wypierdzielić na Marsa, a ja nie mam rakiety i teraz muszę tylko czekać, aż wrócą.

Naprawdę chciałabym napisać tę książkę i już ją publikować, ale tak jak mówię, jakoś wena mi uleciała, a doszło do tego moje lenistwo. Staram się coś zdziałać, ale nie chcę, żeby opowiadanie było pisane na siłę, mam nadzieję, że rozumiecie.

Obiecuję, że jak tylko moja wena i pomysły wrócą, od razu porządnie zabiorę się za następną książkę! Na razie proszę jedynie o Waszą cierpliwość

Wkrótce wrócę!
Troszke_wybuchowa

Słowa są zbędne - Aone TakanobuWhere stories live. Discover now