Rozdział 16

666 75 4
                                    

- Sasaki, słuchaj no. - Fuji oparł się o ścianę obok niej. - Mam propozycję nie do odrzucenia.

- Doprawdy? - Mariko nawet nie spojrzała na niego znad telefonu. - Śmiem wątpić.

Fuji z rozbawieniem pokręcił głową i przeczesał włosy. Mariko czuła się niezręcznie. Po raz pierwszy w swoim marnym życiu zapragnęła zniknąć. Włożyć pelerynę niewidkę i wymknąć się z tej dziwnej sytuacji. Od rana Fuji uczepił się jej jak rzep psiego ogona i nie zamierzał się odczepić. Mariko była dzisiaj niezwykle rozdrażniona. Dateko miało dzisiaj mecz z Aobą Johsai, a ona dalej nie pogodziła się z Aone. Żadne z nich się do siebie nie odezwało od dobrych kilku tygodni. Mariko wątpiła, żeby dla Aone to stanowiło jakiś problem, ale dla niej owszem. Futakuchi starał się ich jakoś pogodzić, ale upartość tej dwójki była na poziomie wybijającym poza skalę. Nic nie mógł zrobić.

- No więc, zauważyłem, że ostatnio jakaś taka przybita jesteś. - zaczął Fuji.

- Co ty nie powiesz. - przewróciła oczami.

- Pomyślałem...

- To coś nowego.

- Daj mi skończyć. - zaśmiał się chłopak. - Pomyślałem więc, że skoro lubisz siatkówkę, a wiemy, że tak jest, to może dasz się zaprosić na mecz?

Spojrzała na niego i zmrużyła oczy.

- Jaki?

- No wiesz, dzisiaj Dateko gra z Aobą Johsai...

- Powiedzmy, że jestem zainteresowana. - powiedziała Mariko. - Mecz zaczyna się za pół godziny. Jak zamierzasz tam dotrzeć?

- Moja droga, to da się załatwić. - mrugnął do niej.

Sasaki się skrzywiła, ale zaraz humor poprawiła jej myśl, że właśnie znalazła sposób na dostanie się do Aone. W końcu to ona zawiniła i to ona powinna wyciągnąć rękę na zgodę. Nieważne, jak trudne to dla niej będzie.

~*~

Mariko usiadła i wyprostowała się, by lepiej widzieć z trybun. Nowy rozgrywający drużyny Dateko nie był taki zły, ale widać było, że potrzebuje jeszcze wiele treningów. Sasaki na początku trochę pomogła mu w opanowaniu bloku, ale od kłótni z Aone nawet raz nie zajrzała na sale gimnastyczną w czasie ich treningu. Teraz widziała, że młodemu przyda się więcej pomocy.

Fuji cały czas coś do niej gadał, ale ona tylko kiwała głową i była w pełni skupiona na meczu. Z zaskoczeniem stwierdziła, że bloki Aone stają się coraz lepsze. Zwróciła uwagę na drużynę przeciwną. Pyszałkowaty kapitan Aoby najwyraźniej pełnił jednak funkcję mózgu w drużynie. Dodatkowo był świetnym rozgrywającym. Mariko w każdym rozegraniu widziała coś znajomego...

Dateko przegrało. Kolejny raz. Mariko wychyliła się bardziej, żeby zobaczyć drużynę. Wszyscy byli zawiedzeni. Zauważyła, jak Aone klepie Futakuchiego po plecach. Nagle zrobiło jej się przykro, że tak go potraktowała.

- Dobra, chodźmy już. - Fuji ziewnął znudzony.

Sasaki, chcąc nie chcąc, ruszyła za nim. Zeszli z trybun. Przeszli kilka metrów korytarzem i... Fuji nagle się zatrzymał. Mariko również i na niego spojrzała. Oparła się o ścianę.

- No co? - zapytała, nie siląc się na uprzejmość.

Fuji zaśmiał się i podparł się ręką nad jej głową.

- No nic. Po prostu... No wiesz, jesteśmy sami. Na korytarzu...

- Nie jestem dobra w zgadywanki. Albo gadasz, co chcesz, albo idziemy dalej. - prychnęła.

- Tego bym chciał. - dotknął palcem jej ust.

- Możesz pomarzyć. - syknęła i odsunęła jego dłoń.

- Marzyłem już wystarczająco długo. - nachylił się.

- No to powiem jaśniej - spierdalaj. - zaczęła się odsuwać, ale złapał ją za policzki. - Mówię nie, kurwa!

Fuji tylko się zaśmiał, a Mariko poczuła się żałośnie. Wyrwała się i wymierzyła siarczysty policzek. Trzasnęło i Fuji syknął z bólu. Od razu rzucił się w jej stronę z furią w oczach, ale nagle się zatrzymał. Zaczął się szarpać i wierzgać nogami w powietrzu. Obejrzał się za siebie i mina mu zrzedła. Aone trzymał go za kołnierz i patrzył na niego z groźnym wyrazem twarzy. Obrócił się tyłem do Mariko i puścił Fujiego, który mamrocząc coś o rewanżu, szybko się ulotnił.

Sasaki patrzyła zaskoczona na Aone. Odwrócił się do niej i włożył ręce do kieszeni. Mariko spojrzała na swoje buty.

- No... Eee... Dzięki. - wymamrotała.

Tym razem to Aone spojrzał na nią zaskoczony. Mariko nigdy nie dziękowała. Zrobiło mu się jednak miło.

- Słuchaj, ja... No, ten... Przepraszam, że tak wtedy powiedziałam. - dziewczyna zarumieniła się. - Tak naprawdę nie mam nic przeciwko twojemu milczeniu. Po prostu byłam wtedy wściekła i... Tak jakoś wyszło...

Aone podszedł do niej i poklepał ją po głowie. Spojrzała na niego. Uśmiechał się delikatnie, wyraźnie zadowolony, że znowu się do niego odezwała. Po chwili zmienił jednak wyraz twarzy.

- Nie, nie powiem tego drugi raz. - powiedziała, widząc to.

Wtedy przeszedł obok nich kapitan Aoby Johsai. Rozmawiał przez telefon. Usłyszeli kawałek rozmowy:

- Tak, tak, Ito-chan. No przecież wiem! Ale mogłabyś chociaż raz mnie pochwalić! Wygraliśmy przecież!

Mariko gwałtownie na niego spojrzała. Siatkarz obrócił się i aż wzdrygnął na widok stężałej miny Mariko. Zmrużyła oczy i wpatrywała się w niego bez słowa. Chłopak szybko się oddalił. Aone spojrzał pytającym wzrokiem na Mariko. Szybko pokręciła głową.

- To nic... Chyba... - spojrzała na niego z uśmiechem. - Chodźmy już.

Razem skierowali się do autokaru. Mariko znów zaczęła prowadzić swój wywód o wszystkich błędach, które zobaczyła na tym meczu. Aone znów z zadowoleniem słuchał jej głosu.

Słowa są zbędne - Aone TakanobuWhere stories live. Discover now