2. Hope

56 10 0
                                    



Białe róże w wazonach wyglądały pięknie na tle urządzonego w barwach złota i jasnego brązu pomieszczenia. Stojąc przed lustrem i widząc je w odbiciu, Kagami miał wrażenie, jakby znajdował się w zupełnie innej rzeczywistości, w innym świecie. Przesunąwszy dłonią po marynarce, zapatrzył się w białe płatki, wyobrażając je sobie w swoich dłoniach; miękkie, delikatne, kruche – pięknie pachnące.

- Na pewno nie wyjdziesz ze mną w takim stanie – powiedział Aomine Daiki, podchodząc do niego z drwiącym uśmieszkiem na ustach.- Dawaj no tu, poprawię ci ten krzywy krawat. Ale z ciebie baba, nie umiesz go nawet porządnie zawiązać.

- Z-zawiązałem, po prostu się odwiązał lekko!- prychnął Kagami, odwracając się ku niemu i czerwieniąc się na twarzy. Prawda była taka, że gdy go zawiązywał, trzęsły mu się dłonie.

Dokładnie tak, jak teraz Daikiemu.

- Wymówki, wymówki – drażnił się z nim ciemnoskóry.

- Goń się – mruknął Taiga, ale bez przekonania. Zapatrzył się w granatowe oczy, skupione teraz na jego krawacie, próbując odczytać z nich uczucia. Spojrzenie Aomine zdawało się być nieodgadnione, ale trochę sztuczne – tak jakby długo ćwiczył z Kuroko nieokazywanie emocji.

W sumie, ostatnio sporo się spotykali. Może rzeczywiście ćwiczył.

- I gotowe – stwierdził Aomine, unosząc wzrok i napotykając spojrzenie Taigi. Rozchylił lekko usta, po czym uśmiechnął się znowu. Przybliżył swą twarz do jego i pocałował go delikatnie.

- To przynosi pecha – mruknął Kagami w jego usta, marszcząc swoje rozdwojone brwi.

- No jasne – parsknął Daiki.- Pierwszy raz pocałowałem cię dziesięć lat temu i zobacz, jak skończyłem: wychodzę za ciebie!

- Ty draniu!- burknął Taiga, wymierzając mu niezbyt mocny cios w brzuch. Aomine zgiął się z udawanym stęknięciem, po czym roześmiał się, a potem znów przyciągnął do siebie Kagamiego i pocałował go, tym razem mocniej, z większym uczuciem.

- Głupi – szepnął.- Żadne całowanie ciebie nie przynosi pecha. Samo szczęście.

- Nie podrywaj mnie...- Taiga zarumienił się, wzruszony. Jak się teraz poryczy, to dopiero będzie obciach!

- Niestety, jeszcze chwilę muszę – westchnął Aomine, krzywiąc się.- Jak już założę ci obrączkę, to spadam na chatę.

- Nie denerwuj mnie...

Aomine znów się roześmiał wesoło. Kagami zagapił się na jego twarz, taką radosną, taką szczęśliwą – to właśnie w niej się zakochał lata temu, na niedługo po tym, jak wygrał z Aomine w meczu. Czasy liceum minęły bezpowrotnie, ale Daiki został u jego boku – na bardzo długo.

Już na zawsze.

- Na pewno tego chcesz?- zapytał Kagami, nagle pełen wątpliwości. Wątpliwości, czy Daiki naprawdę ma ochotę na poślubienie go i spędzenie z nim reszty życia.- Będziemy mężami, to poważna sprawa...

- Taiga, co ty gadasz?- Aomine spojrzał na niego, zdumiony.- Zrezygnowałem dla ciebie z cycków! To największy dowód na to, że chcę z tobą być. Ślub to tylko dodatek, a obrączka to obroża, żebyś nie zapomniał, kto jest twoim panem.

Kagami spojrzał na niego sceptycznie, a Daiki zarumienił się lekko i parsknął nerwowo śmiechem.

- Okej, okej, to ty jesteś moim panem – mruknął, drapiąc się po głowie.- Kocham cię, Bakagami.

- Ja ciebie też, Ahomine – westchnął Taiga, po czym wziął głęboki oddech. Spojrzał w kierunku poduszki z obrączkami, czekającej aż drużba zaniesie ją na salę ślubną. Przed ołtarz, gdzie wkrótce mieli stanąć, gdzie wkrótce mieli związać się węzłem małżeńskim, zakładając sobie na palce złoty wyraz ich miłości, z wygrawerowaną wewnątrz obietnicą...

„Daiki i Taiga. Forever."

- Już prawie pora – powiedział Aomine, zerkając na zegar nad drzwiami pokoju przygotowań. Wziął Taigę za ręce i uśmiechnął się do niego drżącym uśmiechem.- Gotowy? Bo ja w życiu nie czułem się bardziej komfortowo! W końcu zaraz się wyda, że cię kocham i dowie się o tym około trzydziestka osób.

- Przesrane – stwierdził Taiga, ale uśmiechnął się do ukochanego. Ścisnął mocniej jego dłonie.- Jak już będzie po wszystkim, to powiemy im, że to był tylko żart. Uwierzą w to szybciej, niż w to, że mnie kochasz.

- Dobry pomysł.- Aomine pokiwał z uznaniem głową, po czym uśmiechnął się lubieżnie.- A potem w końcu zacznie się prawdziwy ślub i będziemy się pieprzyć.

- Byle nie tutaj, bardzo proszę – usłyszeli od strony drzwi czyjś męski głos.

Jak się okazało, to wszedł ich drużba, by zabrać obrączki. Kuroko Tetsuya patrzył to na jednego to na drugiego dość sceptycznie, odrobinę zdegustowany.

- Wiecie, że nie na tym polega ślub?- mruknął.

- Och, no tak.- Aomine odchrząknął teatralnie w pięść, kryjąc uśmiech.- Dobrze, że mamy ciebie, Tetsu, doświadczonego w hajtaniu się.

- I w pieprzeniu się z kimś – dodał szeptem Kagami, mrugając do narzeczonego.

Kuroko przeszedł obok nich dumnym krokiem. Podszedł do poduszki z obrączkami i wziął ją ostrożnie.

- Och – powiedział z powagą. Nie westchnął, tylko autentycznie powiedział wyraźne „och".- Cóż za małe, drobne, łatwe do zgubienia obrączki...

- Okej, sorry! Sorry!

- Przepraszamy, Kuroko!

- Widzimy się na sali, panowie – pożegnał ich błękitnowłosy i wyszedł z pomieszczenia.

- Diabeł, nie człowiek!- sapnął Taiga, bliski zawału.

- Nigdy się nie zmieni – bąknął Aomine, przełykając nerwowo ślinę.- I my mamy do nich na grilla jeździć?

- T-to nasz przyjaciel, jakby nie patrzeć...- Kagami sam miał przed tym pewne obawy.

Mężczyźni westchnęli, znów spoglądając na siebie. Zarumienili się, a potem jednocześnie przysunęli do siebie i, obejmując się wzajemnie, czule pocałowali.

- Kocham cię – szepnął Taiga.

- Kocham cię – odparł Daiki, oparłszy czoło o jego.- Cieszę się... że zostanę twoim mężem. Szczęściarzu!

- Ta.- Kagami uśmiechnął się lekko.- Ja też się cieszę.

Odsunęli się od siebie, ostatni raz spojrzeli sobie w oczy. Poprawiwszy na sobie garnitury, ruszyli do wyjścia. Pokój opustoszał, zrobiło się w nim cicho, spokojnie i magicznie. Aura ich uczucia unosiła się jeszcze w powietrzu niczym mgiełka.

Otaczała białe róże – symbol prawdziwego uczucia.

River Flows in You | CollectionWhere stories live. Discover now