2

6K 168 22
                                    

-Mandy nigdy nie uwierzysz! - Krzyknęłam po wejściu do domu przyjaciółki.

-Co się stało? - zapytała siedząc na blacie kuchennym.

-Jadę na wymianę do Hiszpanii, ale zgadnij z kim- starłam się zachować powagę, ale w tym momencie nie było to możliwe i parsknęłam śmiechem.

-Victor?

-Na szczęście nie.

-Chloe? - zaśmiała się.

-Broń boże.

-Davis?

-Tak, właśnie tak- wybuchłyśmy śmiechem w podobnym czasie. Brzuch zaczął mnie już boleć ze śmiechu ale przez nią nie mogłam przestać, a gdy chciałam odejść do tyłu wywaliłam się i uderzyłam głową w podłogę. - Kurwa ała!- wydalam okrzyk bólu, a chwilę później obok mnie pojawiła się Mandy.

-Żyjesz?-podała mi rękę i pomogła wstać z ziemi. - Rozwalilaś sobie łeb- zostawiła mnie siedzącą na kanapie i poszła po apteczkę. Rzeczywiście, z mojego czoła sączyła się krew. Dziewczyna usiadła obok mnie i opatrzyła mi ranę.

-Wyjeżdżam jutro- odparłam krótko.

-Czemu tak szybko? Spakowałaś się już? - zaczęła wypytywać pijąc sok który przyniosła z kuchni.

-Nie, nawet nie zaczęłam- odpowiedziałam i już widzę ten błysk w jej oczach.

-No to na co czekasz ruszaj dupę i lecimy ciebie spakować- z entuzjazjem wstała z kanapy i zabrała klucze od swojego samochodu z kuchni.

-Halo jestem ranna nie mogę się ruszać-powiedziałam i podążyłam za nią do samochodu.

-Wiesz na ile jedziecie chociaż?- wyjechała z parkingu i włączyła naszą play listę na Spotify.

-2 miesiące, nie może być aż tak źle, prawda?- niepewnie dodałam.

-Może, jedziesz z Davisem. - stwierdziła krótko.

-Prawda. - Mandy zatrzymała się pod moim domem, a na podjeździe zaparkowała samochód.

W torebce odszukałam klucze i otworzyłam drzwi wejściowe. Zdjęłam buty i poszłyśmy do mojego pokoju. Z szafy wyjęłam walizki i usiadłyśmy przed szufladami z ubraniami.

-To już chyba wszystko- powiedziałam do Mandy po zamknięciu drugiej walizki, na dworze było już zupełnie ciemno, a ulicę oświetlały tylko lampy uliczne.

-Kocham cię pamiętaj, miłego lotu, dzwoń do mnie codziennie, i uważaj na Davisa.- odparła ze łzami w oczach i przytuliła mnie mocno do siebie.

-Ja cię też, będę uważać- pożegnałam się z przyjaciółką i zamknęłam za nią drzwi.

Wzięłam szybki prysznic i jak zawsze nałożyłam swój szlafrok i wyszłam na balkon. Uwagę przykuło okno z sypialni Davisa, w której się akurat przebierał.

Może i jesteś idiotą, i cię nienawidzę, ale jestem też kobietą i mogę stwierdzić iż masz piękną klatę.

Zaśmiałam się na swoje słowa i rzuciłam się na łóżko, w którym chwilę później zasnęłam.

Oto nadszedł ten cudowny dzień w którym wylatuje do Hiszpanii, z idiotą. To jednak nie cudowny.

Już ubrana i gotowa do wyjścia zabrałam z pokoju swoje walizki i opuściłam mój kochany dom. Wsiadłam do taksówki którą wcześniej zamówiłam i podałam adres lotniska, na którym byłam już niecałe pół godziny później.

Po przejściu przez odprawę trwającą więcej niż godzinę, weszłam do samolotu, w którym siedział mój kompan, wczytując się w grubą książkę. Nie wiedziałam że czyta. Prychnęłam pod nosem przechodząc obok chłopaka, i usiadłam na miejscu przy oknie bym mogła obserwować widoki zza okna. Ułożyłam pod nogami bagaż podręczny, uprzednio wyjmując z niego telefon i słuchawki znajdujące się w czarnym etui. Po podłączeniu słuchawek do urządzenia, odpaliłam swoją ulubioną playlistę , oddając się całkowicie lecącym piosenkom, nie zauważając kiedy chociażby samolot wystartował.




Good Like MeWhere stories live. Discover now