24. Było już tak blisko

9.7K 269 156
                                    


Liam's POV

- Do kurwy! - wydarłem się, uderzając o blat.

- Zgłosiłeś zaginięcie, tak? Powinni już jej szukać - powiedziała niepewnie mama, pocierając sobie ramiona. - Mam nadzieję, że z naszą Victorią wszystko dobrze. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś jej się stało. Jest dla mnie jak córka. - oznajmiła i otarła łzę, która w międzyczasie wydostała się z jej oczu.

- A co ja mam powiedzieć? - wtrącił się Jake. - To wszystko moja wina.

- To nie twoja wina, słońce - mama spojrzała na Jake'a, a mnie już rozsadzało od środka.

- Napewno jej nie szukają, tylko tak pierdolą, żeby nie było - przetarłem się po twarzy. - A jeśli coś jej jest? Co jeśli gdzieś leży i właśnie woła o pomoc? A oni jej do chuja nie szukają.

Victoria's POV

- Mam zacząć wywoływać wymioty? - szepnęłam.

- A masz lepszy pomysł? - zapytała Molly tym samym tonem.

- Nie wiem czy potrafię.. - zaczęłam, drapiąc się po nodze z nerwów.

- Włóż palce w gardło i jazda - ponagliła mnie Molly, a ja przewróciłam oczami.

- Łatwo ci mówić - szepnęłam głośniej. - Mam to zrobić teraz, czy gdy przyjdzie?

- A masz zamiar wkładać sobie łapę w gardło, gdy on będzie stał naprzeciwko ciebie? - wymachiwała rękoma.

- Dobra, spokojnie - powiedziałam, choć sama spokojna nie byłam.

Powoli włożyłam sobie palec do buzi, a gdy byłam już coraz bliżej, przeszedł mnie okropny dreszcz i wyjęłam dłoń z moich ust.

- Szybciej.. - powiedziała Molly.

- Staram się! - krzyknęłam szeptem.

Tym razem włożyłam dwa palce do buzi, a gdy dotknęłam nim języczek z tyłu, naparłam się, jakbym zaraz miałam wymiotować, ale to nadal nie było to.

Udało się za trzecim razem, gdy zebrałam w sobie resztki moich sił, wyszło to tak niespodziewanie, że zamiast gdzieś z boku, zaczęłam wymiotować prosto na środek podłogi tego i tak malutkiego pokoju, przy okazji ochlapując Molly moimi wymiocinami.

- Kurwa, Victoria.. Wszystko, tylko nie te buty - powiedziała Molly z grymasem na twarzy. Poprawila włosy i wyszła za drzwi, krzycząc.

- Patrick, chodź tu szybko! - zawołała.

Nie musiałyśmy czekać długo, bo już po chwili usłyszałyśmy szybkie kroki, które robiły się coraz głośniejsze, a następnie zobaczyłam sylwetkę Patricka.

- Co się dzieje? - zapytał przerażony.

- Z Victorią dzieje się coś niedobrego, spójrz - powiedziała z udawanym przejęciem Molly i muszę to przyznać, całkiem niezła z niej aktorka.

Spojrzał na podłogę, na którą wskazała Molly, a następnie zmartwiony spojrzał na mnie.

- Victorio, czy wszystko dobrze z tobą? - i uwaga, teraz nadeszła moja kolej.

- Niestety nie - odpowiedziałam niemrawo, a pod koniec specjalnie załamał mi się głos. - Od jakiegoś czasu już tak jest - chwyciłam się za brzuch. - Wszystko mnie boli, niedobrze mi i czuję, jakbym zaraz miała umrzeć - okej, może trochę przesadziłam.

- O matko, Victoria. Dać Ci jakieś leki? Wody? Cokolwiek? Powiedz mi. - spojrzałam na Molly, która również nie wiedziała co mam odpowiedzieć, ale po chwili wskazała mi na schody i wtedy zrozumiałam.

HOPEWhere stories live. Discover now