Mówienie „jest w porządku", „wszystko gra", „jest okej" występowało wiele razy, choć w środku chłopak rozpadał się na kawałki. Ale taki już był. Wolał nie męczyć swoim bólem innych. Wolał zatrzymać wszystko w środku, choć wiedział, iż pewnego dnia to wszystko wybuchnie i nic nie będzie w stanie tego pozbierać, a już na pewno nie naprawić. Był zepsuty, był wyniszczony do szpiku kości, a jego sytuacja w domu wcale nie pomagała mu żyć z tym wszystkim. Niektórzy po prostu rodzą się z tym, by być nieszczęśliwymi przez całe życie. Tak po prostu jest i nic ani nikt nie jest w stanie tego zmienić.

————🦋————

        Olivier Coleman po raz kolejny w przeciągu kilku dni postanowił odwiedzić miejsce, które odkrył dosyć niedawno. Polanka, która w jego mniemaniu była otoczona magią. Bynajmniej takie odczucia sprawiała, kiedy się na nią wchodziło. Otoczona drzewami, które można było wziąć za fort chroniący to miejsce, różnokolorowe kwiaty tańczące w rytm wiatru i mała, niszczejąca już ławeczka tuż przy wejściu.

        Dlaczego postanowił tu przyjść? Musiał, choć na chwilę uciec od przytłaczającej codzienności, a przecież najlepiej wybrać miejsce emanujące magią. Miał potrzebę odcięcia się i zaprzestania produkowania niepotrzebnych myśli, które automatycznie pogarszały jego samopoczucie. Myśli mówiące tylko o tym, że nie nadaje się do niczego i tak naprawdę nie ma nikogo na kogo mógłby liczyć są naprawdę bolesne. Nie wiedział kiedy na jego policzkach pojawiły się łzy, tworzące mokre szlaki na jego zaróżowionych od zdenerwowania i przemęczenia policzkach. Nie wiedział kiedy jego dłonie powędrowały do włosów, by następnie za nie ciągać i praktycznie wyrywać. Nie wiedział kiedy jego ciało zaczęło kiwać się na boki, by pozbyć się dziwnego uczucia pustki i zagubienia w otaczającym go świecie. Nie wiedział, także kiedy koło niego usiadła pewna dziewczyna o platynowych włosach i wymalowanym na twarzy zmartwieniu.

Elina znalazła się tam zupełnie przypadkiem. Wyszła tylko na spacer, by odpocząć od nauki do egzaminów. Ta polanka była jej stałym miejscem do odpoczynku. Tylko raz spotkała tu kogoś innego, więc nie spodziewała się, iż dzisiejszego dnia będzie tak samo. Tym bardziej nie spodziewała się, że ta osoba będzie w takim stanie. Była zmartwiona i jednocześnie zdezorientowana, bo zupełnie nie wiedziała jak ma postąpić w takiej sytuacji.

— Wszystko w porządku? — zapytała cicho, by nie przestraszyć chłopaka.

Olivier popatrzył na nią załzawionymi oczami. Nie przeszkadzało mu to, iż dziewczyna widzi go w takim stanie. Nie przeszkadzały mu łzy na jego policzkach. Przecież każdy człowiek ma prawo do wyładowania emocji, a że on robi to poprzez płacz to już jego sprawa.

Panna Swan nie mogła nic poradzić na to, iż przez patrzenie w te smutne niebieskie oczy czuła dziwny ucisk w klatce piersiowej. W tych niebieskich oczach było widać same złe emocje. Widziała, że cierpi. Wiedziała również, że jej pytanie nie było na miejscu i od razu poczuła ochotę, by cofnąć swoje słowa.

— Nic nie jest w porządku, nic nie jest w porządku, nic nie jest w... — powtarzał to jak mantrę. Jakby sam chciał, by znaczenie tych słów do niego dotarło. Jakby sam chciał sprawić sobie przykrość tymi słowami.

Podobno niebieski to kolor smutku. Bynajmniej w tym momencie oczy Colemana były najsmutniejszą barwą jaką miała do tej pory okazje zobaczyć. Były wypełnione cierpieniem.

— Nie wiem co mogłabym powiedzieć. — odpowiedziała szeptem. Była na siebie zła. Nie wiedziała w jaki sposób pomóc Olivierowi. Mimo, że nie znali się praktycznie wcale, chciała zdjąć z niego ten cały ból i przenieść na siebie.

— Nie musisz nic mówić, sztuczne słowa pocieszenia w niczym nie pomogą. Po prostu tu bądź. — wymamrotał pod nosem i zacisnął dłonie w pięści. Czuł ciężar jej wzroku na sobie. Dziewczyna całkiem zdezorientowana, nie wiedziała co ma robić. Siedziała i wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt. Nie odzywała się, tak jak prosił. — Życie jest ciężkie w swej prostocie. Niby musimy tylko pić, jeść, spać i oddychać. Podobno bycie szczęśliwym jest proste. To dlaczego ja mam problem? Dlaczego nie potrafię być szczęśliwy? Żyć chwilą i nie martwić się jutrem? Zawsze mam jakieś przeszkody na drodze, zawsze znajdzie się jakaś kłoda, która postanowi wtoczyć mi się pod nogi i po co? Czy niewystarczająco cierpię sam ze sobą, by jeszcze na dodatek walczyć ze światem?

— Życie nigdy nie będzie łatwe. Nawet gdybyś osiągnął pełnie szczęścia i tak znalazłoby się coś co nie dałoby ci spokoju. Cały czas zastanawiałbyś się jak się tego pozbyć, co z tym zrobić. Na tym polega życie. Gdyby nie problemy i kłody pod naszymi nogami mielibyśmy za łatwo. Ktoś tam u góry po prostu postarał się o rozrywkę dla nas. — wzruszyła ramionami i rozejrzała się po polanie. — Jesteśmy tylko marionetkami uwieszonymi na cienkich sznureczkach. W pewnym momencie ktoś je przecina, a twoje trudne, pozbawione szczęścia życie dobiega końca.

— Niezależnie od tego jak głośno bym krzyczał, jak silnie bronił się rękoma i tak umrę. Na tym polega życie? Urodzić się, egzystować przez ileś tam lat i na koniec umrzeć nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Za kilka lat ktoś zapyta kto to był Olivier Coleman i co otrzyma w odpowiedzi? Wzruszenie ramionami i grymas na twarzy, bo nikt nie będzie pamiętał o takim człowieku jak ja.

— Możesz zostawić po sobie drobne, lecz ważne dla kogoś słowa, czyny, przedmioty, wspomnienia, których nawet płynący nieubłaganie czas nie będzie w stanie odebrać.

————🦋————

cytat: Carlos Ruiz Zafón

shy boy✔️Where stories live. Discover now