XVI

1.2K 59 2
                                    

Obudziłam się. Promienie słońca już od dawna wlewały się do groty. Pierwszy raz od dawna byłam tak wyspana. Mimo wczorajszych wydarzeń oraz tego, że spałam na zimnym, twardym podłożu skały, moje ciało było wypoczęte i zrelaksowane. Cała w skowronkach wyszłam na zewnątrz. Świeciło jasne słońce, woda z pobliskiego wodospadu rozbijała się o skały z cichym hukiem i było nawet słychać śpiew ptaków. Dla takiego dnia można żyć. Można by gdyby nie okoliczności. Bitwa w końcu musiała nastąpić, a ja nawet nie wiem czy Harry i reszta wciąż żyją.

 Rozejrzałam się. Który my właściwie dzisiaj mamy dzień? Można by powiedzieć, że są wakacje, bo pogoda jest śliczna, ale jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Może to dopiero kwiecień, tylko akurat wypadł taki ładny dzień? Tak. Zdecydowanie najpierw muszę się dowiedzieć, który dzisiaj jest. Rzuciłam na siebie kilka zaklęć i już wyglądałam jak dziewczyna o podobnych rysach twarzy, ale z blond, kręconymi włosami oraz niebieskimi włosami. Jej, jak brzydko to wygląda. Westchnęłam. Spojrzałam czy wszystkie potrzebne rzeczy mam ze sobą. Nie zamierzam już tu wracać. Ostatni raz rozejrzałam się, aby utrwalić sobie ten widok w pamięci i deportowałam się na jakąś nie za bardzo ruchliwą, ale również nie tłoczną ulicę. Weszłam do jednego sklepu, który wyglądał na typowo mugolski.

- Witamy. Co podać? - odezwał się trochę siwy pan przy ladzie.

Podeszłam bliżej i zniżyłam głos do szeptu, aby mugole będący w sklepie nie usłyszeli.  - Poproszę proroka codziennego. Najnowszego jeżeli można.

- Ach tak. - powiedział zamyślony. Przez chwilę bałam się, że pomyliłam sklepy. - Oczywiście. Proszę chwilę poczekać. Muszę pójść na zaplecze. Wiadomo, środki bezpieczeństwa. - powiedział i obdarzył mnie porozumiewawczym spojrzeniem. 

Musiał się zgubić na tym zapleczu. Czemu go tyle nie ma?

- O. Proszę. Znalazłem. 5 knutów.

Przetrząsnęłam kieszenie. Wygrzebałam w końcu 5 knutów i dałam czarodziejowi za ladą. - Proszę.

- Dziękuję. Życzę miłego dnia. - powiedział uśmiechając się.

Podziękowałam i wyszłam. Oparłam się o ścianę jednej z mniej ruchliwych uliczek. Nie musiałam się bać, że ktoś mnie rozpozna. Spojrzałam zadowolona na sklepik, z którego dopiero co wyszłam. Sklepów takich było kilka. W różnych miejscach. Wyglądały na mugolskie. Mugole z nich korzystały. Jednak sprzedawcami byli czarodzieje. Trzymali oni rożne magiczne rzeczy w sklepie, ale tak, aby mugole nie mogli się do nich dobrać. Sklepiki takie nie były tak dobrze zaopatrzone, jak typowo czarodziejskie, ale jednak w takich drobnych rzeczach, jak prorok codzienny można było na nie liczyć.

Przyjrzałam mu się dokładnie. Był obecnie 2 maja. Nic dziwnego, że taka ładna pogoda. Zaczęłam przekartkowywać gazetę. Wyglądało na to, że prawie w całości była ona poświęcona propagandzie Voldemorta. Było również kilka notek, o jakiś tam zdrajcach. Natrafiłam w końcu na artykuł najbardziej przydatny. Ostatnio Harry Potter z Ronem i Hermioną byli widziani w Hogsmeade. Następnie opanowali szkołę razem z Gwardią Dumbledora oraz Zakonem Feniksa. Severus Snape uciekł. Byłam bardzo szczęśliwa. Ledwo powstrzymywałam się, żeby nie skakać z radości. Harry żyję. Przejęli Hogwart. Severusowi nic się nie stało. Czy mogło być lepiej? Tak. Ja  musiałam być ta z nimi. Odetchnęłam głęboko. Wytworzyłam siły i deportowałam się w jedną z uliczek w Hogsmeade.

Ruszyłam dziarskim krokiem do mojego oraz innych huncwotów ulubionego tajnego miejsca do Hogwartu. Byłam już tak blisko, gdy dostałam mocnego kopniaka w policzek. Zamurowali nasze kochane przejście! Nie było go. Wrzasnęłam rozpaczliwie na całe gardło, ale dźwięk szybko zamw gardle. Co ja robię? Idiotka ze mnie? Nie wiadomo czy w pobliżu nie ma żadnych dementorów czy śmierciożerców. W końcu to, że przejęliśmy Hogwart nie znaczy, że tu nie może być wrogów. No właśnie! Nie musiałam się bać Hogwartu! Mogę po prostu wejść głównym wejściem! Zadowolona ruszyłam w stronę "powozów, które jeżdżą same". Na szczęście testrale spokojnie stały przy powozach. Weszłam do jednego z nich, a piękny, czarny koń ruszył.Jechałam przez ładnych, chociaż trochę niepokojący lasek. Powóz czasami podskakiwał na wyboistych odcinak dróżki.W końcu dojechałam. Zeskoczyłam z powozu. 

- Dziękuję za miłą przejażdżkę. - powiedziałam patrząc na testralę. Pogładziłam ją jeszcze po boku i odeszłam. Ruszyłam w stronę murów zamku.

Weszłam do środka. Na razie nikogo nie widziałam. Bardzo chciałam spotkać się z Harrym. 

- Widziałeś Harrego? - spytałam pierwszego lepszego ucznia.

- Słucham? Nie. Na razie ewakuujemy wszystkich młodych uczniów do domów.

- Co się stało? - spytałam zdenerwowana.

- Nic nie wiesz? Zbliża się bitwa. Wszyscy się szykują. Jesteś już pełnoletnia?

- Tak.

- No to lepiej żebyś została. I tak odkąd wysłali ślizgonów do lochów liczba naszych się zmniejszyła.

Próbowałam nadgonić za wszystkimi nowymi informacjami. Dzisiaj jest 2 maja. Tego dnia odbędzie się z pewnością niezapomniana bitwa o Hogwart. Ślizgoni są w lochach. Młodsze dzieciaki jadą do domów. Zostają tylko pełnoletni.

- Skoro nie widziałeś Harrego to może Rona albo Hermionę.

- Nie jestem pewny ostatni raz byli razem z resztą Gwardii Dumbledora i profesor Mcgonagall. Chyba omawiają jakieś ważniejsze sprawy.

- Dobrze. Dzięki. - powiedziałam i odeszłam.

Bardzo to ten chłopa mi się nie przysłużył. Co prawda dowiedziałam się kilku wartościowych informacji, ale i tak nie wiem gdzie jest Harry i reszta. Z Mcgonagll! A gdzie jest Mcgonagall do jasnej cholery! I czy w ogóle Harry wie co go czeka? I co z horkruksami? Ile ich jeszcze pozostało?Ruszyłam błędnym krokiem przed siebie.

~~~

847 słów!

Kolejny rozdzialik. Od razu informuję, że zmienię trochę niektóre rzeczy, które były w książce czy filmie. Zrobię kilka rzeczy po swojemu. 

Spróbuję zakończyć tę opowieść na zakończenie roku. Miejmy nadzieję, że mi się uda.

NicoNaZawsze🖤

Bliźniacza Siostra Jamesa Pottera *zakończone*Where stories live. Discover now