Rozdział 5

6 0 0
                                    


Siedziałam na moim posłaniu i  wczytywałam się w dokumenty, kiedy Selkie pakowała nasze graty. Nie potrzebowałyśmy dużo. Nasze zadanie miało trwać nie więcej niż dwa tygodnie. Miałyśmy wytropić, najść i odebrać zapłatę od naszego celu. Cel nie musi przeżyć naszego spotkania. 

- Naszym celem jest Matthew Dollson. Normalnie jest pracownikiem elektrowni, ale nocą grywa w pokera. Niestety nasz mały elektryk w głównej mierze przegrywa, przez co potrzebował pomocy Szefowej. Teraz jednak jest w o wiele gorszej sytuacji niż wcześniej. - An zastygła na chwilę. - Zadłużył się u naszej Corpse. - Jeden chuj wie co chodzi teraz po głowie Selkie. Cóż, na pewno nic dobrego dla Dollsona. 

Wpatrzyłam się jeszcze raz w zamieszczone w dokumentacji zdjęcie naszego dłużnika. Mam wrażenie, że skądś go kojarzę. Ale skąd?

- Coś się stało? - głos An znowu brzmiał chłodno i opanowanie. - Znasz nasz cel? - zerknęłam na fotografię.

- Eh, nie. Raczej nie. - zmarszczyłam lekko brwi. - To chyba tylko deja vu. 

- Oby. - spojrzała na mnie poważnie. - Gdyby ci się nagle przypomniało, że to twój brat, albo inny członek rodziny i tak zrobiłabym to co do mnie należy. - przeniosła pusty wzrok na ścianę za mną - Ty też powinnaś, inaczej uznam cię za przeszkodę. - mięśnie mi się napięły. Nie podoba mi się jej ton. Tak jakby nie obchodziło jej czy wrócę z tej misji. - Jasne? - zdecydowanie mi się to nie podoba.

- Oczywiście. - mój umysł skupił się teraz na kalkulacji moich szans przeciwko Selkie. Najgorsze co może być to niedocenienie swojego potencjalnego przeciwnika. 

- Dobrze. - przytaknęła - Skoro już wiemy co i jak bierzemy nasz sprzęt i ruszamy. - i wyszła bez słowa. Westchnęłam. Oby Matthew Dollson był dla mnie nikim.

ooo00000oooooooo0000oooo

Minął tydzień. W tym czasie namierzyłyśmy nasz cel i śledzimy go on kilku dni. Dość nudny facet. Wstaje rano, zaspany wychodzi do pracy zabierając coś do jedzenia, wraca z nikim się nie spotykając, siedzi przed telewizorem dwie godziny, a potem rysuje do późna. Na samym początku zaciekawiły nas te rysunki i kiedy ja śledziłam Matta, gdy ten był w pracy, Selkie przejrzała jego szkice. Rysował bryły. Jak dziwnie by to nie brzmiało, facet siedział nocami i rysował bryły. Przeróżne od sześcianów przez stożki po losowe kształty. Na stronicach wielu zabazgranych szkicowników nie były nic innego, żadnych liczb, notatek, wymiarów, nic. An na początku myślała, że figury tworzą jakiś szyfr. Jej starania okazały się jednak daremne. Wydawało się, że w tych bryłach nie było nic wyjątkowego. Do czasu.

Siedziałyśmy właśnie na dachu, z którego miałyśmy widok na Dollsona bazgrającego w swoich zeszytach. Spojrzał powolnie na zegarek po czym zamarzł w swoim fotelu. To było zdecydowanie ciekawe zjawisko. Wyskoczył z fotela jak oparzony i wszystkie swoje bazgroły zaczął pakować do worka na śmieci. Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo z An. Przemieściłam się po dachach bliżej budynku i obserwowałam teraz nasz cel praktycznie siedząc mu w oknie. Selkie wybrała się na szybki zwiad po okolicy, czy nikt nie kręci się w okolicy. 

Tak jak wcześniej podejrzewałyśmy, Matthew wyszedł z domu w pośpiechu razem z torbą pełną jego prac. Zamiast iść przed jego mieszkanie, gdzie stały kontenery, wybrał się w ciasną, ciemną uliczkę. Z kim tam się spotykasz nasz drogi Dollsonie? Nie mogłam obserwować go z jego poziomu, więc znowu wdrapałam się na dach i patrzyłam na jego poczynania z wysokości. Mężczyzna w pośpiechu spojrzał za siebie, czy nikt go nie śledzi. Chyba jednak czuł się bezpiecznie w tej dzielnicy, gdyż nie przyłożył się do tego. Nasze biedactwo. W końcu szybkim krokiem dotarł do ślepego zaułku, gdzie szukał kogoś wzrokiem. Poddenerwował się jeszcze bardziej, nie mogąc nikogo dostrzec. Wszystko można odczytać z jego ruchów. Zdecydowanie jest tutaj tylko popychadłem kogoś większego. Dollson nadal na kogoś czekał, gdy dołączyła do mnie Selkie. 

Siedziałyśmy na dachu przez kilka minut kiedy z cienia wyszedł jakiś inny facet.

- Masz wszystkie? - wyrwał Mattowi worek pełen bazgrołów i zanurzył w nim rękę, wiedząc czego szukać. W końcu skinął głową. - Dobrze mój przyjacielu, trzymaj tak dalej, a może w końcu wykpisz się ze swojej kary. - czułam, że się uśmiecha - Możesz odejść.

Matthew wyraźnie odetchnął lekko, ale najwidoczniej zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie bezpieczny dopóki nie zamknie się w swoim mieszkaniu. Odwrócił się i zaczął odchodzić, kiedy drugi mężczyzna zaczął wyciągać coś zza swojego płaszcza. Poczułam lekki odór podekscytowania i krwi. To zdecydowanie była broń. Czas się nagle dla mnie zatrzymał. Nasz cel nie mógł zginąć dopóki nie dokona zapłaty. Przecież Corpse mnie oskóruje jeśli wrócimy z pustymi rękoma. Natychmiast z prędkością pocisku rzuciłam się na ratunek naszego dłużnika. Wylądowałam prosto na naszym jegomościu i wpiłam w niego pazury. Tak jak myślałam, miał w ręce nóż, prawdopodobnie zamierzał nim rzucić w Dollsona. Kiedy walczyłam z nożownikiem, kątem oka widziałam jak Selkie łapie Matta. Po krótkiej szarpaninie złapałam go za fraki i wbiłam moją pięść głęboko w jego twarz. Już więcej się nie poruszył.

Kiedy już przeszukałam i pozbierałam fanty tajemniczego faceta dołączyłam do An, która na mnie czekała. Spojrzałam na nią pytająco, przecież mogła załatwić to sama. Ta przewróciła okiem.

- Masz oświadczenie. - powiedziała i wystawiła rękę, aby jej je podać. Zarumieniłam się lekko i wyciągnęłam zwinięte papiery, które jej wręczyłam. Ta rozwinęła je pokazując mi, abym była na baczności. Nikt nie powinien nas teraz widzieć, ani słyszeć. - Matthew Dollsonie, Corpse Trio wzywa cię do zapłaty za naszą przysługę. - zaczęła chłodnym głosem, a jej wzrok mógł przebijać ściany. - W zamian za wymordowanie twoich wierzycieli chcemy odebrać twoje nogi i kciuk prawej dłoni. - spojrzała na niego i w dziwny sposób go unieruchomiła. Nie mógł nawet mrugnąć. To był znak dla mnie, aby zacząć odbieranie zapłaty. 

-Selkie poczekaj chwilę. - wymamrotałam do rudej. Nie podobało jej się to, ale dała mi wolną rękę. Kiwnęłam do siebie głową i powoli zbliżyłam się do mężczyzny. Przyjrzałam mu się dokładnie. Nic. Pustka w głowie. - Słuchaj kolego, poznajesz mnie? - natychmiast zaprzeczył głową i ledwo słyszalnym jękiem. Zmrużyłam oczy. - Zaczynasz mnie wkurwiać przyjacielu. Przypatrz się dobrze do cholery! Pewien jesteś? - Nadal tylko w panice zaprzeczał. Ja pierdole. - Przepraszam za kłopot Selkie. - Spojrzałam przepraszająco na moją...koleżankę? Ta tylko wzruszyła ramionami. - No to do dzieła! - Podeszłam do niego bliżej i ściągnęłam z niego spodnie. - Szkoda dobrych portek, mój drogi. - Spojrzałam na jego krzywe, owłosione kośpyry z zamiarem połamania ich.  I nagle mnie oświeciło. W którym miejscu mam do cholery zacząć?! 

oooo00000000ooooo000000

Podczas naszego małego zabiegu Dollson zdążył zemdleć, więc raczej ominęła go największa zabawa. Z jego komórki zadzwoniłam po pogotowie. Piętno pozostawione w jego życiu w postaci niepełnosprawności, miało przypominać mu o jego błędach do końca jego żywota. Razem z An stwierdziłyśmy, że musimy wracać w trybie natychmiastowym. Smród rozkładających się kończyn to nie jest najlepszy kompan do podróży. Niestety Corpse kazała przynieść zapłatę, więc nie mogłyśmy po prostu pozbyć się worka pełnego posiekanych członków.

 Koniec końców nie mam pojęcia kim mógł być ten mężczyzna. Nie poznałam go, ani on mnie. Bardziej zainteresowała mnie  jednak sprawa tajemniczego nożownika i szkicowników pełnych brył. Jednakże Selkie stwierdziła, że to nie nasza sprawa i nie powinnyśmy się tym przejmować. W zwłokach nieznanego jegomościa znalazłam cały komplet lekkich ostrzy i pistolet o małym kalibrze. Poza tym miał przy sobie jeszcze 20 dolarów, żadnego portfela, ani dowodu osobistego. We wszytej skrytce na końcu rękawa miał ukryty cyjanek. Przygotowany. Raczej nie przyjdzie mi poznać tej tajemnicy. Westchnęłam i dalej podążyłam za Anną. Czas wracać do domu i pokazać się Corpse. I to kilka dni przed czasem!

Corpse TrioWhere stories live. Discover now