Rozdział 1

37 3 0
                                    

Leżałam na zatęchłym, imitującym łóżko materacu, przytwierdzonym do podłogi i wpatrywałam się w sufit. Czyli to co zazwyczaj robię odkąd zostałam sprzedana. Już dawno przestałam liczyć dni, które spędziłam w zamknięciu, czy to z inicjatywy moich pierwotnych porywaczy, czy tego szurniętego dziadygi. Wiem tylko tyle, że po uprowadzeniu mnie zostałam wyszkolona, aby wygrywać nielegalne walki rozgrywające się w ruderach. Początek był trudny, ale gdy wczułam się w to oraz pogodziłam z moją dolą, postanowiłam się nie poddawać i dać z siebie wszystko, aby w końcu być wolną. Przez długi czas byłam najlepsza, nie miałam sobie równych, przez co walki stały się nudne i nie przynosiły już takich zysków. Sprzedano mnie za pokaźną sumkę jakiemuś pseudo profesorowi. Nie mam pojęcia jak ma na imię i nie chcę wiedzieć, ponieważ znienawidziłabym wszystkich ludzi, którzy je noszą. Nie zdążył dużo zmienić w moim ciele, bynajmniej nie od zewnątrz. Moje czekoladowe oczy zastąpiły złote tęczówki, włosy stały się ciemniejsze i zdrowsze, skóra pociemniała mi o parę tonów, a z moich ust wystaje teraz dolny, prawy kieł, którego nie umiem zmieścić w jamie ustnej. Stałam się również odporniejsza na środki odurzające, co moim zdaniem jest kompletną głupotą profesorka, ponieważ podaje mi ciągle te same dawki. Niemniej jednak cieszy mnie to, że nie doszył mi dodatkowej głowy, lub coś równie odrażającego. Gdy tak rozmyślałam, czy doszyje mi ogonek kotka na moją prośbę, usłyszałam hałasy zza metalowych drzwi pokoju, w którym byłam zamknięta na kilka spustów. Pewnie ten dziwny ochroniarz znowu niesie jakąś dziwną papkę z kromką suchego chleba oraz szklankę wody. Nasłuchiwałam przez dłuższą chwilę, ale mój słuch nie zarejestrował niczego niepokojącego. Kiedy znowu miałam oddać się swoim przemyśleniom znowu rozległ się hałas, tym razem przy mojej celi. Drzwi stanęły otworem, a w nich zdyszany staruszek z opadającymi na ramiona, siwymi włosami.

-Chodź droga Eli, zostaliśmy zaatakowani. Musimy uciekać!- ledwo wydyszał i... padł. Mój oprawca wziął i padł przede mną na twarz! Ha! Czyżby dzisiaj była Wigilia? A może pierwszy dzień wiosny?

Podeszłam do niego, schyliłam się i obwąchałam. Pewnie dzięki niemu zostanie mi taki nawyk. Odwróciłam jego cielsko na plecy i sprawdziłam puls. Kiedy już nabierałam do nosa ze świstem powietrza, ten wariat zamachnął się i wbił mi w udo strzykawkę. No naprawdę? Ten jedyny raz wszystko mogło pójść po mojej myśli, ale nie, po co!? Znowu poczułam to irytujące uczucie znużenia.

-Jeśli ja tu zginę, to moje eksperymenty również.-wychrypiał i klasycznie, kurtyna zapadła, nastała ciemność.

000000oooo0000ooooo000

POV Size

- Lazu na prawo, Selkie na lewo, ja biorę gabinet.- wywarczałam i ruszyłam korytarzem na wprost. Ten stary nieudacznik powinien nie żyć od dobrych paru miesięcy. Sprytne zwierzątko. Zawsze i wszędzie miał lojalnych ludzi, którzy lipnymi informacjami wyprowadzali nas w pole. Na szczęście już nie żyją. Lojalni jak nędzne psy. Nawet poszczucie ich Lazu nie dawało efektów w zdobyciu wiarygodnych informacji. Och, gdyby ten jeden się nie wygadał, musiałabym użyć innych metod, których wolę się wystrzegać. Z rozmachem weszłam do gabinety, gdzie był tylko przewrócony fotel, obity skórą oraz puste biurko. Stanęłam na środku pomieszczenia i postanowiłam chwilę nasłuchiwać.

-...to moje eksperymenty również.- dziękuję ci drogi robaku, dzięki trzepotowi twoich skrzydełek, wiem gdzie trafić, by już mi nie przeszkadzano. Szybkim krokiem wyszłam z gabinetu i przeszłam korytarz dalej gdzie napotkałam żelazne drzwi, zza których wystawała para męskich nóg. Weszłam i skierowałam swój  diabelski wzrok na leżącego na plecach starca. Oddychał i był świadomy. Aż nadto świadomy co teraz go czeka.

-Witaj-przez jego ciało na dźwięk mojego głosu przeszedł go dreszcz, co bardzo mi schlebia, to znak, że wie z kim rozmawia- oto przybyło Corpse Trio, aby odebrać zapłatę.-po tym jak ledwo zipał, wiedziałam, że nie zabawię się długo- Nicolasie Ludgnenberg za przysługę, jaką było wymordowanie twojej rodziny, przybyłam osobiście, aby odebrać spłatę, gdyż uchylałeś się od niej przez okres siedmiu miesięcy. Tym razem nie będzie łaski w postaci bezbolesnego końca.- uśmiechnęłam się leniwie i wyciągnęłam sztylet nasączony zmodyfikowanym jadem Czarnej Wdowy. Wzięłam jego dłoń i przejechałam po niej ostrzem.- Miłej zabawy Nick.- ostatni raz na niego spojrzałam, a kiedy miałam wyjść z nieprzyjemnego pomieszczenia, pod moimi nogami zauważyłam zwiniętą w kłębek dziewczynę, która najwyraźniej odurzona, przysypiała. Pieprzony kretyn. Ta dziewucha to nie mój problem, więc gdy zdecydowałam się wyjść, poczułam jak coś łapie mnie za nogę. To ona z opadającymi powiekami próbowała utrzymać uścisk na mojej nodze. Najwyraźniej Nick już się zabawiał jej kosztem, ponieważ dziewczyna zdecydowanie nie wyglądała na zwykłą nastolatkę. Miałam strząchnąć jej rękę kiedy zaczęła żałośnie szeptać.

- Proszę, proszę, proszę, nie zostawiaj, proszę, nie...-zaczęła litanię, której najwyraźniej nie zamierzała kończyć. Zachowywała się jak typowy królik doświadczalny, jak ofiara najboleśniejszych eksperymentów, jak...

-Zamknij się idiotko i unieś ramiona.- mruknęłam i przykucnęłam przy niej. Ta natychmiast wykonała polecenie. Wzięłam ją na ręce i znowu zaczęła mruczeć pod nosem. Położyłam jej rękę na głowie.-Jak chcesz spać, to śpij kretynko, tylko się nie wierć.- w akompaniamencie krzyków Nickusia ruszyłam do kwatery, ustaliłyśmy z dziewczynami, że tam się spotkamy.

Corpse TrioWhere stories live. Discover now