28. And there's no one to blame but the drink and my wandering hands

Zacznij od początku
                                    

- Daj spokój - odparła z lekkim zdenerwowaniem - nie zaczynajmy tego tematu.

- Wystarczy jedno wino i Aperol, żebyś w końcu zaczęła gadać - rzuciła jej - no co?

- To nic ważnego, zresztą mówiłam ci, że to było... - Przerwała, by pokazać, ile wina ma jej nalać i wzięła łyka - nic takiego, poza tym cholera muszę ograniczyć wino, to smakuje jak sok.

- Niestety uodporniłaś się na winko ze średniej półki cenowej. Mogłam wziąć dwa skoro już była promocja.

- Esther - mruknęła - bo zaraz zacznę podejrzewać, że mnie sprzedajesz prasie.

- Ej powiem ci, że to naprawdę mądry pomysł - powiedziała, szczerząc do niej zęby w nadziei, że się chociaż uśmiechnie - w sensie cholera byłabym tym zaufanym źródłem obu stron, sprzedałabym was jakiemuś szmatławcowi i kupiła za to nowe auto.

- W sumie dobra cena jak za moją przyjaźń - zaśmiała się - zobaczysz znajdę sobie dziś nową koleżankę. Zostaniesz tylko ty i...

- Jezus daj mi spokój, jak znowu będę musiała patrzeć na te wyprute twarze z piętra wyżej, to przysięgam, że będziesz za tydzień mi składać kwiaty na grobie.

- Nie dziwię ci się - wymamrotała.

- Jestem pewna, że ta... Cholera jak jej było? Christie? - Zaczęła się zastanawiać - znowu zdradzi swojego męża z tym... jak mu tam...? Jamie?

- Masz wyjątkowo słabą pamięć jak na taką plotkarę. Plus Jamie w sumie nie jest taki zły - wzruszyła ramionami.

- Ty się lepiej zajmij tym swoim - powiedziała cicho, nachylając się bliżej blondynki.

- Daj mi spokój kobieto - 

- To byłoby zbyt proste - odparła i po chwili poczuła, jak okrutnie zaburczało jej w brzuchu - zjemy coś na mieście, co?

- Możemy zjeść makaron, zostało mi jeszcze z wcz... - nim skończyła zdanie, szatynka czym prędzej popędziła w stronę lodówki.

 - nim skończyła zdanie, szatynka czym prędzej popędziła w stronę lodówki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Droga do klubu nie była nawet tak strasznie długa. Alkohol we krwi znacznie przyspieszył im czas i umilił pierwsze chwile w towarzystwie współpracowników. Po prawie dwu godzinnym spóźnieniu poświęconym przede wszystkim na odpowiedni makijaż i strój, towarzystwo raczej było już w stanie tańczenia na stole, więc klimat stał się w miarę luźny. Jeżeli tak można go nazwać.

Lauren zostawiła przy stoliku swoje koleżanki i podeszła do baru zamówić cztery Aperole, które bez wątpienia otworzą im języki na jeszcze bardziej pikantne plotki o reszcie ich kolegów oraz koleżanek zza biurek.

- Proszę pięć Aperoli do tamtego stolika, pod ścianą - uśmiechnęła się mimowolnie do zapracowanej baristki, która przez natłok pracy i głośność muzyki ledwo dosłyszała odpowiednią nazwę drinka. Blondynka po chwili poczuła, jak ktoś delikatnie stuknął ją w lewe ramię. Obróciła się, by skonfrontować się z tą osobą i zobaczyła niezbyt znaną jej twarz. Był to mężczyzna, brunet z dość gęstym zarostem, którego kompletnie nie potrafiła skojarzyć z nikim znajomym.

london callιng | тoм нιddleѕтon opowiadanie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz