Rozdział 5 "Jesień"

184 25 2
                                    

Otrząsając się z szoku obróciłam się i dostrzegłam twarz człowieka, który uratował mnie tak wiele lat temu. A zaraz obok niego stał Jiang Cheng.

Nie byłam w stanie nic powiedzieć... Byłam w ogromnym szoku a mi samej chciało się płakać...

- To pan...- powiedziałam pilnując usilnie swego tonu głosu aby nie słychać w nim było, że zaczyna się łamać

Zmienił się, ale to i tak to był mimo wszytko on...

- Zmieniłaś się Wu.- powiedział z uśmiechem i położył dłoń na mojej głowie- Ale wciąż widzę w tych oczach to dziecko, którym byłaś te 13 lat temu.

- A pan wydaje się wciąż być dobrym człowiekiem.- powiedziałam spoglądając na niego

- Może tak jest... Ale jest tak jak ci zapowiedziałem 13 lat temu.- odparł uśmiechając się

Przypomniałam sobie jego słowa, w których powiedział, że spotkam jego syna

- Miał pan racje...- powiedziałam śmiejąc się- Poza tym...- spojrzałam na niego z poważaniem- Gdyby nie pan... Nie przeżyłabym wtedy. Wen'owie zabili by mnie bez mrugnięcia okiem.- uklękłam na jedno kolano i się pokłoniłam- Dziękuję...- po mojej twarzy zaczęły spływać łzy- Dziękuję z całego mojego serca. Naprawdę! I żałuje, że nie mam jak się panu odwdzięczyć... A naprawdę bym chciała.- mówiłam łkając... Tak dawno nie płakałam, ale jak zobaczyłam tego człowieka po prostu zebrało mi się na łzy

- Wu wstań.- powiedział a ja ocierając łzy wstałam. A ten położył dłoń na ramieniu Jiang Chenga- Mój syn i Lan Quiren wspominał mi, że jesteś wspaniałą kultywatorką, coraz bardziej zaczynasz przypominać rodziców... Też zaczynam dostrzegać te podobieństwo.

Zaczyna dostrzegać podobieństwo czyli wychodzi na to, że...

- Znał pan moich rodziców przed ich śmiercią?- zapytałam

- Tak, trudno by było ich nie znać. Byli wspaniali... To okropne, że tak zginęli... Więc to, że pokazujesz jaką możesz być wspaniałą kultywatorką mi w całości wystarcza. I jeszcze...- mężczyzna nachylił mi się nad uchem i zaczął do niego szeptać- Dbaj o mojego syna jak najlepiej możesz. To może być twój akt wdzięczności.

Następnie mężczyzna się odsuną a mój wzrok natychmiast powędrował w stronę Chenga. Muszę o niego dbać... Niezależnie od tego co się będzie działo.

- Poza tym mój syn wspominał, że planujesz wybrać się wraz z nim do Przystani Lotosów po zakończeniu jego edukacji tutaj.

- Tak...

- To mam nadzieje, że jeszcze się zobaczymy, ja niestety muszę już wracać do przystani lotosów.- powiedział odwracając się

- Niech pan poczeka!- krzyknęłam a on natychmiast się odwrócił- Wciąż nie znam pana imienia.

On jedynie się uśmiechnął a po chwili odparł:

- Jiang Fengmian.- odparł i poszedł w swoim kierunku

I w ten sposób zostałam z Jiang Chengiem sama....

Chwila Zixuan!

Obróciłam się na pięcie aby zobaczyć czy członek sekty Lanling wciąż tam stoi, lecz już go tam nie było...

Pozostała rozmowa z Jiang Chengiem

- Dzięki.- powiedziałam się uśmiechając

- Za co?- zapytał marszcząc brwi

- Za to, że go tu przyprowadziłeś.

- To nic takiego.- powiedział i niepewnie podrapał się po karku

Dwa zranione serca/ Mo dao zu shiWhere stories live. Discover now