Rozdział 2 "Wodne ghule"

257 28 0
                                    

Goście w Gusu mieli pozostać u nas jakiś czas. Nie znałam dokładnie jak długo mają tam zostać.
Wiedziałam tylko, że niektórzy zaczynają już mnie wkurzać. A jedną osobą, która najbardziej mnie wkurwiała był Wei Wuxian. Wiecznie latał po zaciszu i wszystkich wkurzał... Zdążył już wylądować na przepisywaniu zasad wraz z Lan Zhan'em... Za przygotowanie ściągi... 

Ta idiota jakich mało...

Lecz ja starałam się skupić na innych rzeczach... Miałam sporo roboty. A co dokładnie? Najróżniejsze rzeczy... Raz byłam na patrolu nad rzeką, raz pilnowałam Weia a raz nawet siedziałam i pilnowałam kogoś podczas przepisywania zasad. Naprawdę najróżniejsze rzeczy. Dlatego nawet nie miałam zbytnio czasu aby nawet porozmawiać z przybyłymi uczniami.... No mogłam z Wei'em... Ale powiedzmy, że nie zbytnio przepadam za jego towarzystwem... ehh... Ale fakt, że nie miałam czasu na rozmowy z innymi uczniami bardzo mnie bolał, ale co ja miałam do powiedzenia? Zupełnie nic...

Skorzystałam raz czasu wolnego i wybrałam się do miasta Caiyi. Nie miałam tam spędzić dużo czasu, bo niedługo musiałam wrócić do sekty. Ale z jakiegoś powodu wyszłam do miasta.

Mimo, że do miasta zazwyczaj płynęło się rzeką ja przypłynęłam jedynie kawałek a resztę drogi pokonałam pieszo. Chciałam też kupić materiał na nową szatę i uszyć nową póki ta, którą noszę jeszcze mi się nie znosiła. Z tego co usłyszałam od Xichen i Wanji mieli też być w mieście. Dlatego Xichen poprosił mnie abym wzięła ze sobą harfę i miecz. Nie było to dla mnie niczym nowym, bo te rzeczy zawsze miałam przy sobie. Po tym co spotkało moich rodziców jestem w stanie stwierdzić, że niebezpieczeństwo może nadejść w najbardziej nieprzewidywanym momencie.

Właśnie wkroczyłam do miasta. Było sporo ludzi a przez rzekę płynęło pełno łodzi. Najpierw przechadzałam się przy okolicznych restauracyjkach i od razu poczułam cudowny zapach jedzenia, lecz nie mogłam o tym myśleć musiałam iść po to co zamierzałam. I do tego wszystkiego musiałam mieć oczy dookoła głowy...

Szłam mostem gdy przede mną zobaczyłam członków sekty LanLing Jin. Kiedy przechodzili obok mnie jedynie delikatnie skinęłam głową na znak szacunku.

Wydawać by się mogło, że na tym się skończy, bo oni nawet nie zareagowali na to, że obok nich przeszłam. Dla mnie to było lepsze, bo bardzo chciałam przyjrzeć się tkaniną do szat i mieć więcej czasu nad ich wyborem.

- Lan Wu?!- usłyszałam za sobą

Zamarłam... Po co?! KURWA DLACZEGO!

Zacisnęłam pięść i nieśmiało się obróciłam w tył. Kiedy to zrobiłam jeden z nich wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem... Trudno było określić co wyraża ten wzrok. Miał w sobie odrobinę wściekłości, smutku a zarazem szczęścia.

- Tak?- zapytałam lekko marszcząc brwi- O co chodzi?

Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony

- A-Wu? Nie pamiętasz mnie?- zapytał podchodząc bliżej

Teraz wydawał się być zmartwiony. Jego głos wydawał mi się znajomy... Tak samo jak wygląd

Lecz ja nawet nie mogłam się uśmiechnąć a zamiast tego krzywiłam się w próbie przypomnienia kim jest chłopak stojący przede mną.

- Nie wiem... Może kogoś mi przypominasz, ale nie mogę cię połączyć z nikim z kim znam.- powiedziałam dalej próbując go sobie przypomnieć i z tego wszystkiego wymachując rękami

- ...- teraz lekko się zmieszał- Może moje imię ci przypomni trochę kim jestem. Nazywam się Jin Zixuan.

- Zixuan...- zastanawiałam się chwilę przykładają w zamyśleniu swoją pięść do moich ust... zmrużyłam nawet oczy zmuszając swe komórki mózgowe do wyszukania w pamięci tego imienia... i w jednym momencie wszytko było jasne. Otworzyłam zszokowana oczy i krzyknęłam- ZIXUAN!?

Dwa zranione serca/ Mo dao zu shiTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon