Położyłam na łóżku dużą, szarą walizkę i otworzyłam ją. Sięgnęłam po leżącą na stoliku listę rzeczy do spakowania i przeleciałam wzrokiem tekst. Zawsze wszystko sobie notowałam, bo dzięki temu miałam pewność, że o niczym nie zapomnę.
Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to już dziś lecimy do Tulsy. To może z pozoru nie było nic niezwykłego, ale dla mnie znaczyło coś więcej niż tylko pójście na koncert. W końcu realizowałam postanowione sobie cele. No i bardzo cieszył mnie fakt, że tak szybko nadarzyła się do tego okazja.
Spojrzałam na zegarek cyfrowy stojący na szafce nocnej. Do lotu zostały jeszcze trzy godziny. Nie martwiłam się jednak o czas, bo wszystko szło zgodnie z planem. Co prawda założyłam, że spakuję się jeszcze wczoraj po powrocie z pracy, a tego nie zrobiłam, bo byłam zbyt zmęczona. Na szczęście listę wszystkich rzeczy do wykonania i zabrania przygotowałam sobie już dużo wcześniej, czyli zaraz po tym, jak Jasper ogłosił oficjalną już rezerwację lotu. Dlatego też teraz działałam po prostu zgodnie z nią.
Weszłam do łazienki i zgarniając potrzebne kosmetyki stojące na szklanej półeczce pod lustrem, spakowałam je do bordowo-białej torby. Gdy przesuwałam jeden ze stosików z ubrań w walizce, by zrobić miejsce na kosmetyczkę, drzwi za moimi plecami otworzyły się z rozmachem, wpuszczając do mojej sypialni poddenerwowaną blondynkę.
- Posprzątałaś mi w pokoju? - spytała, jakby nie dowierzając i wyrzuciła ręce do góry.
- Ty wyszłaś biegać, a ja i tak sprzątałam dom, więc... - Wzruszyłam ramionami. - Miałaś straszny bałagan, nie mogłam tak tego zostawić - dodałam na swoje usprawiedliwienie.
- Jesteś niemożliwa! - Pokręciła z rozbawieniem głową. - To o której ty wstałaś?
- Jakoś z nerwów nie mogłam zbytnio spać, więc gdzieś od wpół do szóstej jestem na nogach.
Niebieskooka spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Jak wychodziłam biegać, starałam się być cicho, bo myślałam, że śpisz, a tu proszę... - Skrzyżowała ramiona na wysokości klatki piersiowej.
- Wtedy chyba sprzątałam łazienkę u siebie, więc mogłam nie słyszeć jak, wychodziłaś - wyjaśniłam.
Blondynka pokiwała głową i westchnęła, najpewniej przypomniawszy sobie główny powód swojego wtargnięcia do mojej sypialni.
- Przez te twoje porządki teraz nie umiem znaleźć mojej dżinsowej kurtki - fuknęła.
- Powiesiłam ją w szafie, tam, gdzie jej miejsce - odparłam.
- Jej miejsce jest na oparciu krzesła - burknęła, odrzucając blond loki za plecy.
Uśmiechnęłam się rozbawiona i przewróciłam ostetnacyjnie oczami.
- Wisi bardziej z prawej strony, bo ułożyłam ci rzeczy kolorami, a ona jest granatowa, więc będzie pod sam koniec - wyjaśniłam.
Idealne brwi Madeleine momentalnie podjechały do góry.
- Kolorami...? No tak... - Pokręciła z politowaniem głową. - Wiesz, że jesteś nienormalna? - mruknęła pod nosem rozbawiona i wyszła z pokoju.
Zaśmiałam się w duchu. Nic nie poradzę na to, że kocham porządek. Bez niego życie byłoby przecież jednym wielkim chaosem i najzwyczajniej nie miałoby sensu. Z tą myślą wróciłam do skrzętnego układania rzeczy w walizce.
Po godzinie byłam już w pełni spakowana, a w moim pokoju panował znów idealny porządek. Wyjęłam jeszcze tylko na chwilę podręczną kosmetyczkę z torebki i zrobiłam lekki makijaż.
CZYTASZ
Do ostatniego uderzenia serca
RomanceRosalie Jane Tisdale nazywana jest pracoholiczką pochłoniętą przez ciągłe planowanie. Nie wyjeżdża na wakacje, nie umawia się na randki, a do tego wszystkiego zmaga się ze skutkami choroby serca. Mimo to uśmiech rzadko schodzi z jej twarzy. Gdy pew...