Kiwam energicznie głową, za to Kate wygląda jakby była nieobecna. Nie odezwała się ani słowem od początku rozmowy, a teraz nawet nie skinęła głową, na znak, że rozumie.

- Jadę prosto do prokuratury. Jeśli czegokolwiek się dowiem dam wam znać – Davis wstaje i chowa wszystkie notatki do swojej teczki. - Muszę skontaktować się z Jamesem, potrzebuję jego upoważnienia do reprezentacji.

Odprowadzam go aż do drzwi, a chwilę później wracam z powrotem do salonu i zajmuję miejsce obok Kate.

- Kate... wiesz co tu się w ogóle dzieje?

Kręci przecząco głową.

- Wiem tylko, że człowiek, którego kocham jest mordercą i w tym momencie siedzi w areszcie, a jego dalsze życie stoi pod wielkim znakiem zapytania – mówi maszynowo.

Jej głos nie ma żadnego wyrazu, jest obojętny i pozbawiony jakichkolwiek emocji. Zdaję sobie sprawę jak bardzo cierpi. Nie można jej winić czy oceniać, za podejście, które aktualnie reprezentuje. Przeżyła szok i każda inna osoba na jej miejscu zachowałaby się podobnie, nawet jeśli wcześniej by temu zaprzeczała. To sytuacja, której nie można przewidzieć, nie da się z góry założyć jak człowiek wtedy zareaguje. Pozbawienie życia drugiego człowieka to ciężka sprawa i potrafi porządnie odbić się na ludzkiej psychice. Nawet prawnicy, choć bronią morderców, mają świadomość kim są i jakie przestępstwo popełnili. Poza postawą w sądzie, mają oczy, myślą racjonalnie i wiedzą, że jest to czyn niedopuszczalny dla społeczeństwa jak i dla nich samych. Dlatego też nie jestem na nią zły. Na razie przemawia przez nią szok i załamanie. Być może, gdy choć trochę się z tym upora i "przyzwyczai" do nieprzyjemnej myśli, będzie jej łatwiej. Tyle, że to nie zmienia faktu, że musi nam jakoś pomóc, musi się zaangażować w sprawę i kiedy wezwą ją na przesłuchanie – musi powiedzieć wersję zdarzeń ustaloną z Davisem. Jej głos też może mieć duże znaczenie w tej sprawie.

- Kate... - zaczynam delikatnie. – Rozumiem, że jest ci ciężko, że cierpisz. Ale musisz z nami współpracować jeśli chcesz, żeby James wrócił do domu.
- Może wcale tego nie chcę?
- Kate...

Dziewczyna nie odpowiada i znów patrzy tępo w stół. Nie mam pojęcia co powiedzieć i jak do niej dotrzeć. Gdyby to było takie proste już dawno powiedziałbym o wszystkim Kelsey, żeby jakoś ją pocieszyła. Ale kolejna osoba, szczególnie tak gadatliwa, zamieszana w to gówno nie ułatwi sprawy.

- Chcesz, żeby zgnił w więzieniu? – pytam cicho.
- To jest miejsce dla morderców i innych bandytów.
- Wiesz, że nie zrobił tego celowo.

Nagle Kate odwraca się przodem do mnie.

- A jakie to ma znaczenie, Luke?! On ZABIŁ człowieka – celowo podkreśla to słowo. – Człowieka. Tu nie chodzi o kradzież portfela czy potrącenie rowerzysty. Tu chodzi o zabójstwo! Pozbawił drugą osobę życia, a na to nie ma wytłumaczenia.
- I dlatego uważasz, że zostawienie go samemu sobie jest okej? Na to według ciebie zasłużył?
- Tak... - szept Kate mnie zaskakuje

Ponownie wzdycham ciężko, ale powstrzymuję się od jakichkolwiek słów. W tej chwili w niczym to nie pomoże, a ja nie chcę dokładać jej problemów swoją gadaniną. To nie przyniesie żadnego rezultatu, gdyż sama musi się z tym uporać. Mam tylko pewne obawy, że niepotrzebnie opowiedziałem jej jak to wszystko wyglądało, nawet jeśli większa część to ściema. A co jeśli z rozpaczy i złości na Jamesa, powie prawdę i nie dostosuje się do zaleceń Davisa? Na pewno będą ja przesłuchiwać. Mnie zresztą też. Nie da się tego uniknąć.

- Poprosiłem Davisa, żeby przy okazji złożył wniosek o widzenie z Jamesem. W trakcie trwania śledztwa, na ogół, jest to niemożliwe, ale on ma odpowiednie dojścia. Chcesz iść ze mną? – zmieniam temat.

Tajemniczy Współlokator - Blisko Ciebie | ZAKOŃCZONEजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें