Rozdział 6

415 33 7
                                    

Rozdział 6

*Łucja*

 Tego ranka chodziłam strasznie poddenerwowana. Wszystko wypadało mi z rąk i co chwile potykałam się o własne nogi. Nie za bardzo wyobrażałam sobie sytuację, która miałaby mieć miejsce już na dzisiejszej przerwie śniadaniowej. Chociaż miałam cichą nadzieję, że Maks mówił prawdę to w głębi serca czułam, że na stołówce pewnie wcale się nie zjawi. Nie wiem czemu tak naprawdę się denerwowałam. Po prostu od rana coś utrudniało mi oddychanie, a w gardle miałam wielką gule.

 Kiedy wreszcie po dość długim przygotowywaniu się do szkoły, zeszłam na dół, moja rodzina była już w kuchni. Wszyscy jedli kanapki z masłem orzechowym, a mnie mdliło od samego patrzenia na jedzenie. Nie zdziwiło mnie, gdy Emilia zajadała się kanapkami, jakby nie jadła przez rok. Od zawsze była łasuchem, dlatego też była ukochaną wnuczką babci Zosi. W końcu miała dla kogo piec swoje słynne ciasteczka cynamonowe.

- Dzień dobry kochanie! Zjesz z nami śniadanie? – spytała jak zwykle radosna mama.

- Ja… Śpieszę się do szkoły. Muszę po drodze załatwić jeszcze jedną sprawę. Zjem kanapki w szkole. – mruknęłam i podeszłam do blatu po dokładnie zawinięte jedzenie.

 Cały czas czułam przenikliwy wzrok taty. Jakby wiedział, że coś się stało. Zawsze wyczuwał, gdy coś było nie tak, ale zbywałam go przy pierwszej lepszej okazji. Szkoda, że inni nie mogą zauważyć rzeczy, które mój tatuś bez problemu wyłapuje.

 Ten ranek był rześki, ale można było czuć lodowate podmuchy wiatru. Szczelnie opatuliłam się sweterkiem i szłam przed siebie. Czekała mnie jeszcze 15 minutowa droga do szkoły, więc próbowałam czerpać jak największą ilość wolności przed ponownym wejściem do szkoły.

 Miałam już skręcić w boczną uliczkę, kiedy ni stąd ni z owąd usłyszałam głośny dźwięk klaksonu. Rozejrzałam się dookoła i nie było ani żywej duszy, więc to na mnie musieli trąbić. Odwróciłam się do tyłu i zauważyłam srebrnego Land Rovera stojącego na chodniku. Nie chciałam powtórki z wczoraj, więc powoli cofałam się, aby znaleźć się jak najdalej od tego pojazdu.

 Kiedy miałam już zacząć uciekać, drzwi szybko się otworzyły, a z samochodu wyskoczyła Alicja. Pokiwała ręką na znak, że mam do niej podejść i uśmiechnęła się promiennie. Niepewnie do niej podeszłam i popatrzyłam się na nią pytającym wzrokiem.

- Chodź pojedziesz ze mną! – niemal wykrzyczała.

- Nie ja się przejdę, naprawdę lubię poranne spacery. – powiedziałam lekko zdezorientowana.

- Daj spokój. Nie bój się. Jeżeli nie wsiądziesz  to wtedy ja pójdę z tobą.

- Czy to szantaż? – powiedziałam w żarcie.

- Być może. – przybrała cwaniacki uśmieszek, a zaraz potem wybuchła gromkim śmiechem.

 Kiedy wreszcie wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy do szkoły, zorientowałam się, że nie jesteśmy same w samochodzie. Mogłam dokładnie zobaczyć wpatrzoną we mnie twarz Maksa w lusterku samochodowym jego siostry. Niemal od razu odwróciłam głowę i wpatrywałam się w moje dłonie. Wydawały się bardzo ciekawe.

- Przepraszam cię, że musisz znosić mojego brata, ale zepsuł mu się samochód. Pierdoła nawet auta nie umie utrzymać w stanie użytku.- Wywróciła oczyma. Szkoda, że dopiero teraz mi o tym mówisz…

- Z tego co wiem, to ja naprawiałem pięć razy twój samochód, po tym jak wjeżdżałaś kolejno w drzewo, murek, latarnie i w inne pierdolone rzeczy. – Warknął i założył słuchawki na uszy. Ocho. Ktoś tu nie ma humoru.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 01, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

SilenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz