Kręcę przecząco głową, choć w głębi duszy naprawdę chciałbym to zrobić. Widziałem jak na mnie spojrzała, widziałem jak wielki cios jej zadałem. Ale robię to dla niej, dla jej zdrowia psychicznego i dobrego samopoczucia. Kiedyś mi podziękuje.

- Zainteresują się sprawą prędzej czy później, Luke. A potem zgniję w pierdlu.

Luke chwyta mnie pewnie za ramiona i mocno potrząsa całym moim ciałem. Rozchodzący się po wszelkich zakamarkach mojego ciała ból żeber od razu przypomina mi o niedawnym zajściu, na co lekko się krzywię.

- Ogarnij się. Gadasz jak potłuczony. Jestem w stanie zrozumieć, że jest ci ciężko pogodzić się z tym, co się stało, bo straciłeś nad sobą panowanie, ale nie możesz się tak od razu poddawać. Naważyłeś piwa, to teraz je wypij.
- Luke, ja nie mogę przez to spać. Ciągle mam wyrzuty sumienia i widzę obraz martwego Brada przed oczami, rozumiesz? – wyznaję w końcu. - Mam dość, to nie na moje nerwy.

Luke kiwa potakująco głową i dość mocno poklepuje mnie po ramieniu.

- Wiem, James. Ale na myślenie o tym był czas wcześniej. Uprzedzałem, żebyś nie robił nic w emocjach. Mieliśmy tylko nakopać mu do dupy za to wszystko. Teraz musisz wziąć się w garść i jakoś opanować. Od poniedziałku wracasz na uczelnię, przeprosisz swoją dziewczynę i wytłumaczysz, że nie działasz racjonalnie, bo Brad obił ci łeb, a potem będziesz udawał, że nic się nie stało, tak?

Przez chwilę zastanawiam się nad jego słowami. Ma rację. I to muszę mu przyznać. Muszę wziąć się w garść i zmierzyć z tym, co zrobiłem. Skoro miałem wystarczająco dużo odwagi, żeby w emocjach pozbyć się go z tego świata, niezależnie od tego jakim potworem był, to teraz muszę za to odpowiedzieć. Bez względu na to kiedy i jak to nastąpi. A odtrącenie Kate było najgłupszym pomysłem na jaki kiedykolwiek wpadłem. Dopiero teraz dociera do mnie, że ona wcale nie odbiera tego w taki sam sposób jak ja. Nie ma pojęcia co się dzieje i nie zdaje sobie sprawy, że chciałem dla niej dobrze. Znów zrobiłem głupotę przez własny brak umiejętności opanowywania emocji.

Postanawiam więc natychmiast pójść do niej i wyjaśnić całe niedawne zajście. Może jeszcze nie jest za późno.

Kiedy wchodzę do jej pokoju, dostrzegam, że leży w swoim łóżku odwrócona plecami do drzwi.

- Kate... - szepczę, kiedy siadam obok niej.

Dziewczyna nic nie mówi. Słyszę tylko jak cicho pociąga nosem.

Płacze. Po raz kolejny doprowadziłem ją do łez. Tym razem swoim pojebanym pomysłem. Jestem skończonym durniem. Chciałem dobrze, a wyszło jak zwykle. Czy ja kiedykolwiek przestanę pieprzyć wszystko, co jest dla mnie ważne?

- Kate, porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. Wyjdź stąd – warczy spod kołdry.
- Proszę...
- Nie! – krzyczy. – Wynoś się!

Nie dziwi mnie jej reakcja. Zachowałem się jak dupek. Byłem podły i bezwzględny, kiedy łamałem jej serce zaledwie parę chwil temu.

- Kate, proszę. To był błąd. Ja... nie to chciałem ci powiedzieć. Proszę.
- Nie, James – podnosi się i siada na łóżku przodem do mnie.

Teraz doskonale widzę, że jej oczy są zaczerwienione i załzawione, a policzki aż świecą się od słonego płynu . Ten widok łamie mi serce.

- Proszę... posłuchaj mnie – błagam.
- Nie chcę słyszeć niczego, rozumiesz? Już wystarczająco usłyszałam.
- Kate, to nie tak. Ja... powiedziałem to w emocjach, żeby cię chronić.

Kate śmieje się cicho i ironicznie.

- Chronić? Więc żeby mnie chronić, postanowiłeś mnie rzucić, tak? – pyta sarkastycznie. – Nieźle.
- Nie. Znaczy tak, ale nie.

Nie mogę jej teraz powiedzieć prawdy. Muszę trochę zagiąć rzeczywistość.

Kolejne kłamstwo – gani mnie mój wewnętrzny głos.

Szatynka bez słowa wpatruje się we mnie pytająco.

- Myślałem, że sprawa załatwiona. Ale Brad i jego ludzie wciąż mi grożą. Przez chwilę pomyślałem, że jeśli cię zostawię to on da mi spokój. Ale nie minęło piętnaście minut, a ja już strasznie tego żałuję.

Jej spojrzenie nieco łagodnieje, choć wciąż widzę w jej oczach ból i zawód.

- I mam ci  w to uwierzyć, wybaczyć i rzucić się w twoje ramiona? – pyta nagle bez emocji.
- Nie oczekuję tego – odpowiadam. – Chcę żeby teraz to była twoja decyzja, ale chciałbym najpierw przedstawić ci prawdę. Chciałem dobrze, ale nie przemyślałem tego wystarczająco i za bardzo się pospieszyłem. Zależy mi na tobie, Kate i bardzo ale to bardzo żałuję tego, co powiedziałem.

Kate wciąż milczy. Na nowo kładzie się pod kołdrą i odwraca tyłem do mnie. Kładę się więc obok niej i delikatnie obejmuję ją ramieniem, co jednak nie spotyka się z jej aprobatą.

- Nie dotykaj mnie – warczy.

Mimo to nie puszczam jej. Zerwałem z nią na zaledwie kilkanaście minut, a już zdążyłem się za nią stęsknić.

- Nie, nie puszczę cię, bo wcale tego nie chcesz.
- Chcę.
- Nie, nie chcesz, Kate.

Znów milczy. Całuję ją delikatnie w tył głowy.

- Bardzo cię przepraszam. Nie wiem jak ci to pokazać i co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła... Ale będę próbować, czy ci się to podoba czy nie.

Kate wzdycha ciężko. Drugą dłonią gładzę delikatnie jej włosy. Widzę, że po zaledwie chwili zaczyna zasypiać. Powieki jej ciążą i z każdą sekundą coraz bardziej opadają.

- Kocham cię, Kate – szepczę, kiedy odpływa w głęboki sen.

************
Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Tajemniczy Współlokator - Blisko Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now