Sukces Black Stones

72 10 28
                                    

Podczas jednej z wielu rozmów w sali muzycznej, Klarze nagle zadzwonił telefon. Z jednej strony przerwał jej niesamowite wykonanie jednego z chopinowskich walców, ale z drugiej strony...

-Hej Frycek, to Cyprian z Black Stones!

Zdecydowanie chciałem wiedzieć, co się dzieje.

-Dasz na głośnomówiący?

-Jasne!

Przywitaliśmy się, żeby wiedział że jesteśmy tu we dwójkę, a potem zaczął mówić.

-Nie uwierzycie co się stało kochani. Wytwórnia podpisała z nami kontrakt! Właśnie dlatego mam nadzieję że wpadniecie do nas na świętowanie wieczorem, będziemy czekać w mieszkaniu! Zaprowadzisz tam Frycka, prawda Klara?

-Zaprowadzę, ze mną się nie zgubi!- odpowiedziała.

Jak zwykle- muszę przyznać, że jej ufam. Skoro potrafiła odnaleźć resztki szczęścia w moim życiu to jestem pewien, że bez problemu odnajdzie jedno mieszkanie.

-A gdy już skończymy jedzenie i świętowanie, damy wam przedpremierowy koncert, póki sąsiedzi nie wezwą policji!

-Taak!- zakrzyknęła z radości Klara.

-Nie możemy już się doczekać, naprawdę- powiedziałem- może wam coś przynieść?

-Świetny pomysł Frycek! Przygotuję sałatki! Idziemy gotować do ciebie!

-Ale nie trzeba...- zaczął protestować Cyprian- mamy trochę jedzenia...

-Klara będzie szczęśliwa, mogąc wam coś ugotować, prosiimy- odpowiedziałem.

-Właśnie, Klara będzie bardzo szczęśliwa!- przytaknęła. Czemu ona mówi o sobie w ten sposób?

-No dobrze...- nasz ulubiony perkusista w końcu dał się namówić- to bądźcie wieczorem, pa!

I rozłączył się.

-Po szkole przyjdę do ciebie gotować, dobrze?- spytała Klara.

-Jasne, będę czekać- odpowiedziałem.

A ona wróciła do walca.

Po szkole, gdy wróciłem do bloku, okazało się, że czekała już przed drzwiami, z dwoma wielkimi torbami w rękach.

-Kiedy zdążyłaś to wszystko kupić?- spytałem.

-No wiesz Frycek, lekcje chyba nie są takie ważne...

Miałem ochotę wybić jej z głowy takie uciekanie, ale widząc jak się uśmiecha na myśl, że pomogła w przygotowaniach, nie miałem serca jej krytykować...

-Dziękuję, ale może nie rób tak więcej...- powiedziałem tylko.

-Ale przecież musiałam, tu są same niezbędne składniki!- odpowiedziała- sałata, oliwki, ser feta, tuńczyk, majonez, pomidorki, więcej sałaty...

-Dobrze, już dobrze- przerwałem- już nie mogę się doczekać, co z tego wszystkiego zrobimy!

Jej uśmiech pozwolił mi zapomnieć o wszystkich wątpliwościach związanych z tym, co zrobiła.

Na szczęście mamy windę- wchodzenie z tymi torbami na górę mogłoby być ciężkie, zwłaszcza że mieszkamy na siódmym piętrze. Nie wiem jak Klara sobie poradziła z obiema, skoro ja już po trzymaniu jednej mam dosyć. Ale w końcu ważny jest efekt końcowy, bo co to za impreza bez sałatek?

Gdy mama nas zobaczyła, była niesamowicie szczęśliwa. Dużo bardziej, niż gdy ja przychodzę sam. Cóż, mnie się nie da aż tak lubić jak jej... Nie żebym był zazdrosny, w życiu. Pomogła nam rozpakować torby i od razu, po wyjaśnieniu na co nam to wszystko, wzięły się za gotowanie. Gdy chciałem im pomóc... No cóż, mówiąc delikatnie, były przeciwne temu pomysłowi.

Eternal BalladeWhere stories live. Discover now