Loneliness is a straight road

61 13 7
                                    

Nazajutrz w pokoju muzycznym nie zastałem nikogo. Na fortepianie zauważyłem jedynie kartkę z napisem: "Przed lodziarnią o 20, czekam Frycek, Klara". Co ona planuje?

Byłem trochę zawiedziony brakiem możliwości rozmowy z nią, ale z drugiej strony- byłem sam na sam z fortepianem. Petrof- spojrzałem na napis i zdziwiłem się, skąd ich stać na tak dobrą markę. Czarno-biała klawiatura zdawała się szeptać: "zagraj na mnie", a ja musiałem walczyć z samym sobą. Mógłbym usiąść i zagrać wszelkie preludia, nokturny czy polonezy. Mógłbym znów zachwycić ludzi, jak wcześniej z moim tatą...

Przypomniałem sobie mój najlepszy występ- dwa lata temu grałem "Introdukcję i Rondo Capriccioso" Saint-Säens'a. Pamiętam jeszcze łzy wylane nad tym utworem, ale pamiętam też te oszałamiające owacje. Po występie tata pokazywał mi nagłówki gazet, gdzie mogliśmy przeczytać "Syn i ojciec- duet stulecia", "Genialny czternastoletni akompaniator", "Muzyczne odkrycie dekady"...  Nawet mama cieszyła się wtedy z naszego szczęścia- byliśmy wszyscy razem.

Bo właśnie muzyka dawała mi szczęście, mimo wszystko, dlatego teraz nie mogłem go odnaleźć. Ale... Chyba robię postępy, dawno nie myślałem o choćby zbliżeniu się do fortepianu.

Z tymi niepokojąco optymistycznymi myślami się uczyć francuskiego. Dzisiaj sprawdzian, dość ważny sprawdzian, bo mam okazję ustabilizować swoją średnią przed wystawieniem ocen. Niech Chopin będzie ze mną.

Po wyjściu ze szkoły mogę powiedzieć tylko jedno. Je suis przerażony, nie tylko moim stanem wiedzy z francuskiego, ale też nadchodzącym dniem. Boję się wszystkiego- i powrotu do domu, i spotkania z Klarą która pewnie będzie obrażona po wczoraj. Zdecydowanie nie powinienem robić tego co zrobiłem, zwłaszcza że pewnie była to jedyna okazja żeby nie tylko zbliżyć się do niej, ale też poznać Black Stones...

Świat nie wydawał mi się taki piękny jak jeszcze dwa dni temu. Wiedziałem, że mimo tak świetnie zapowiadającego się nowego czasu w moim życiu, ja musiałem coś zepsuć. Znowu wszystko wydawało się szare, jak przed poznaniem Klary. Ale przynajmniej jedynym pozytywem mojego beznadziejnego stanu jest to, że może będę mile zaszokowany jeśli coś się jednak stanie. Chociaż, jak zwykle, wątpię.

Wchodząc do domu zobaczyłem moich rodziców, stojących przed drzwiami, jakby czekali na mnie z czymś ważnym.

-Synu... Bierzemy rozwód- powiedział mi tata.

Ach, czyli jednak czekali na mnie z czymś ważnym. Niby spodziewałem się tego od dawna, ale jednak boli. Bardzo.

Tata szybko oddalił się od nas- do swoich skrzypiec i do swojej "Serenady". Dobrze przynajmniej wiedzieć, że chociaż trochę się tym przejął.

-Frycek, będziesz mieszkał ze mną- powiedziała mi mama- wiesz, będziemy mieć małe mieszkanie, ale jeśli chciałbyś kiedyś wrócić do gry, kupiłam ci pianino cyfrowe, wiem że to nie to samo co twoje w pokoju, ale...

Zaniemówiłem i nie mogłem nic powiedzieć, więc tylko mocno się do niej przytuliłem. To jest jednak cudowna kobieta- pewnie nie mając zbyt wiele pieniędzy zadbała o instrument na którym nie wiem czy zagram...

Całą resztę dnia spędziłem w pokoju, czekając na dwudziestą i użalając się w myślach nad sobą. Nie byłem pewien swojej mojej przyszłości, nie tylko jeśli chodzi o rodzinę. "Z pewnością Klara obrazi się za wczoraj i nie będzie chciała się ze mną widzieć"- myślałem- "a może po prostu rozmawiała ze mną bo się nudziła? Po co kładłem się pod tymi cholernymi drzwiami..."

Przyjdź, dwudziesto, proszę. Przyjdź jak najszybciej.

Jakimś cudem udało mi się nie zasnąć i po długim czasie oczekiwania, piętnastu bitwach w wocie i dwóch napisanych wierszach wreszcie nadeszła. Znaczy właściwie nie dwudziesta, ale za dwadzieścia, więc idealny czas żeby zacząć się przygotowywać.

Eternal BalladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz