Cisza przed burzą

83 14 9
                                    

-Klara... Zagrasz mi coś wesołego?

Tak. Siedziałem w tym pokoju. Przyszła. A ja patrzyłem na jej niesamowite umiejętności i byłem tak blisko... No, właściwie to nie aż tak bardzo, siedziałem pod ścianą chyba dwa metry od niej i nie rozumiałem swoich uczuć.
Powinienem być szczęśliwy, gdzie moje szczęście? Czułem tylko lęk, jakby dawne wspomnienia ostrzegały mnie przed tym co może się stać. Bałem się, że wszystko jeszcze raz się powtórzy. Pewnie zawsze już tak będzie...

Klara zaczęła grać walc op. 69, numer drugi. Nigdy nie spodziewałem się Chopina po prośbie o coś wesołego, lecz szybko dowiedziałem się, skąd ten wybór.

-Widzisz, Frycek... Nic nigdy nie jest tak do końca radosne.

Dopiero słysząc to, uświadomiłem sobie jak mało ją znam. Przecież ona też jest człowiekiem. Człowiekiem, który ma swoje problemy, mimo że ja mam wrażenie że zawsze jest taka wesoła. I razem z tym przyszła myśl, że nigdy tak naprawdę nie poznam jej w pełni. Tak jak nikogo- każdy ma jakieś swoje sekrety i myśli, do których nie będę miał dostępu. Z drugiej strony powinienem się cieszyć, że w ogóle miałem okazję poznać Klarę... Słodko-gorzkie rozmyślania przy słodko-gorzkiej melodii. W jakże słodko-gorzkim życiu.

Siedzieliśmy tak aż do końca utworu, przy którym nastąpiło coś, czego nie mogłem się spodziewać. Klara skończyła utwór paroma akordami, których nie pamiętałem z oryginału.

-C-co to było?- spytałem, straciwszy nagle mój wewnętrzny spokój- czy ty właśnie zmieniłaś utwór Chopina?

-Mhmm- wymruczała wesoło Klara.

-Ale to Chopin!- oburzyłem się- to nie jest jakaś tam piosenka niszowej popowej piosenkarki z którą możesz robić co chcesz!

-Ale to Chopiin- zaczęła mnie przedrzeźniać- kto cię uczył muzyki Frycek? Masz niezdrowe podejście.

Po usłyszeniu tego posmutniałem nagle. Kto mnie uczył muzyki? Mój ojciec, skrzypek znany na całym świecie w środowisku muzyków. Chciał ze mnie zrobić jego akompaniatora idealnego (bo jakże ładnie to wygląda, syn i ojciec ma scenie) i poświęcał temu celowi całego siebie. Nie do końca zgodnie z moją wolą. Wielogodzinne, codzienne ćwiczenia sprawiły że byłem w stanie zagrać wszystko idealnie tak, jak to było zapisane w nutach. Zgodnie z życzeniem kompozytora. To był... koszmar. Nie żeby tata mnie bił, ale tyle słyszałem o tym jak jestem beznadziejny i nic nie potrafię, że moja samoocena jest martwa. Już nawet nie mówiąc o tym jak zareagował gdy dowiedział się, że rezygnuję... Mimo to udało mu się wpoić we mnie ten muzyczny puryzm, dlatego tak zabolały mnie te dodatkowe akordy.

Gdy opowiedziałem o tym Klarze (znowu nie wiedząc czemu) zrobiła się tak przybita że poczułem ogromne wyrzuty sumienia. Nie chciałem żeby z jej twarzy zniknął uśmiech, nigdy...

-Przepraszam, znowu to zrobiłam... Pewnie nawet mnie już nie lubisz, prawda?

-Klara, co ty mówisz? Jesteś nie tylko cudowną pianistką, ale też cudowną osobą, nie mów tak- odpowiedziałem.

-A ja cię jeszcze zmuszałam do grania... Ty pewnie nawet fortepianu na oczy nie chcesz widzieć- nie odpuszczała.

To nie do końca była prawda. Ja (co uświadomiłem sobie ze zdziwieniem) chciałem grać, bo to był mój sposób na wyrażanie emocji, takich emocji jakie mam, ale jednak. I chciałbym kiedyś zagrać z nią w duecie, mimo że to tak trudne. Zostawić przeszłość raz na zawsze.

-Nieprawda, Klara- odpowiedziałem po chwili ciszy- chcę grać, znowu. Nauczysz mnie?

Popatrzyła się na mnie tak niewinnym i przepełnionym zaskoczeniem wzrokiem, że serce zaczęło mi się topić.

Eternal BalladeWhere stories live. Discover now