Wparowałam do domu Scotta po telefonie od Kiry. W szkole pojawiła się Meredith, która była Banshee i mogła wiedzieć, gdzie jest Lydia.
Wpadając do kuchni natrafiłam na pana McCall'a i Isaaca. Ten pierwszy posłał mi zdezorientowane spojrzenie.- Nie mam dobrego wytłumaczenia. - palnęłam.
- Co tu robisz? - zapytał Scott wchodząc do pomieszczenia. Na szczęście pojawił się wraz ze Stilesem i dziewczyną w samą porę.
- Mógłbym zapytać was o to samo.
- Mamy projekt do wykonania. W grupie. - wymyślił na szybko Stiles.
- A to kto? - pan McCall wskazał na Meredith.
- Moja dziewczyna. - Stiles objął ją ramieniem.
- Nie jesteś w moim typie. Wolę jego. - wskazała na Isaaca.
- Musimy o czymś porozmawiać. Isaac też może iść. - złapał mnie i Meredith za rękę i pociągnął za sobą w stronę pokoju McCalla. Meredith usiadła na łóżku, a Stiles i Isaac zajęli miejsca przed nią. Ja natomiast oparłam się o ścianę oglądać z boku całą sytuacje.
- Szukamy Lydii. - powiedział prosto z mostu Stiles.
- Lydia? Ta rudowłosa?
- Tak. Musisz nam powiedzieć, gdzie jest.
- Jeżeli się przyzna. - odparła troszkę nas dezorientując.
- A mogłabyś ją spytać? - zapytałam.
- Już to zrobiłam.
- Super. I jak?
- Nie chce być znaleziona.
- Też dobrze.. - rzucił Stiles. - Słuchaj, skup się na dźwiękach.
- Wsłuchaj się w ciszę. - dołączył się Isaac.
- Ja się tym zajmę. Mam większe doświadczenie z Banshee.
- I umysłowo chorymi.
- Faceci. - rzuciłam i odsunęłam chłopaków na bok. Meredith zaśmiała się widząc co robię. - Nie przejmuj się, czasami nie używają mózgu.
- Musisz obiecać, że wrócisz. - powiedziała całkowicie poważniejąc.
- Słucham?
- Powie mi jeśli obiecasz, że wrócisz.
- Gdzie wrócisz? - zapytał Isaac patrząc na mnie.
- Do Beacon Hills. - odpowiedziała za mnie Meredith. - Wrócisz?
- Wrócę. - zapewniłam, a dopiero po chwili dotarło do mnie o czym ona mówiła. Przeprowadzka.
- Coup de foundre. Tak mówi.
- Co? To po hiszpańsku? - zapytał Stiles.
- Po francusku. - stwierdził Scott stojąc w drzwiach.
- Uderzenie pioruna... - przetłumaczyłam starając się zrozumieć słowa.
- Co to może znaczyć?
- Jest w Oak Creek. - oświeciło mnie. Nie myśląc za dużo wpakowaliśmy się do auta Stilesa. Jechaliśmy w ciszy. Cały czas patrzyłam na kierowcę. Wyglądał jak wrak człowieka.
- W porządku? - zapytał widząc mój wzrok w lusterku.
- Tak. Jak najbardziej.
- To ja to powiem. - wtrącił się Isaac. - Wyglądasz, jakbyś umierał. Jesteś blady, chudy i wyglądasz coraz gorzej. A my się zastanawiamy, czy ten drugi wygląda lepiej.
- Co jeśli ktoś go zrani? - zaczął rozmyślać Scott.
- Pytasz, czy jeśli on zginie, to ja też? Mam to gdzieś. Ważne, żeby nikt przeze mnie nie zginął. Wszystko pamiętam.. Jak was krzywdziłem.
- Nie byłeś sobą.
- Musicie mi obiecać, że nie pozwolicie mi już nikogo skrzywdzić. - kiwnęliśmy głową i resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Na miejscu, przy bramie czekały na nas Kira i Allison. Wyszliśmy z samochodu i stanęliśmy obok nich.
- Już to przerabialiśmy. - zaczął Scott. - Parę tygodni temu byliśmy w podobnej sytuacji i uratowaliśmy Malie. Nie znaliśmy jej. A teraz chodzi o Lydie.
- Uratuje przyjaciółkę. - stwierdziła Allison.
- A ja unikam odrabiania lekcji. - rzucił Isaac próbując rozładować atmosferę. Wszyscy skierowali się do środka.
- Słuchajcie.. - zatrzymałam ich. - ..cokolwiek się tam wydarzy, jesteście najlepszym co mnie mogło spotkać w życiu. I nieważne jak to się potoczy, cieszę się, że jestem tu z wami. Bez wyjątków. - spojrzałam na Kirę.
- Razem zawsze i wszędzie. - odparł Stiles.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i ponownie ruszyliśmy przed siebie. Na naszej drodze jednak stanęła dobrze nam znana czarnowłosa kobieta i demoniczni wojownicy.
- Kira. Wracaj do domu. - nakazała patrząc na swoją córkę. Scott i Stiles korzystając z zamieszania pobiegli tyłami w poszukiwaniu Lydii.
- Nie. Już wiem z kim gram.. Z tobą.
- Nie uratujecie go. Fakt, nie jestem już lisicą. Ty nią jesteś, ale to ja muszę zgładzić nogitsune. - powiedziała, ale wtedy wojownicy zniknęli.
- Co się stało?
- To, że zmienił się właściciel. - usłyszeliśmy za sobą.
Stał tam nogitsune w towarzystwie Onich. Zaczęła się walka. Wraz z Isaakiem przemieniliśmy się, Kira walczyła ze swoją kataną, a Allison wykorzystała swój łuk. Sprawnie odpychaliśmy ciosy. Nagle zapadła kompletna cisza, a wojownicy zniknęli. Dopiero gdy odwróciłam wzrok, zrozumiałam co się dzieje. Allison leżała ranna w ramionach Scotta. Padłam na kolana, a łzy wypełniły moje oczy.
- Jest bezpieczna? - zapytała coraz ciężej łapiąc oddech.
- Tak.. - złapał ją za rękę. - Nie mogę ci zabrać bólu.
- Bo mnie nie boli. Jest dobrze.
- Allison..
- Jest idealnie. Leżę w ramionach mojej pierwszej miłości. Pierwszej osoby, którą pokochałam i będę zawsze kochać. Kocham cię, Scott.
- Nie odchodź..
- Powiedz mojemu tacie. Powiedz.. mu..
Zamknęła oczy leżąc w ramionach swojej pierwszej miłości.
----Enjoy!
V.
BẠN ĐANG ĐỌC
Sacrifice || Theo Raeken
Người sóiAlexandra Evans - na pozór niczym nie wyróżniająca się nastolatka, która na co dzień chodzi do szkoły, odrabia lekcje i jest chodzącym przykładem dla młodszych roczników. Kto by pomyślał, że wraz ze Scottem i resztą przyjaciół spotykają się po noca...