|16|

1.2K 72 7
                                    

Wparowałam do domu Scotta po telefonie od Kiry. W szkole pojawiła się Meredith, która była Banshee i mogła wiedzieć, gdzie jest Lydia.
Wpadając do kuchni natrafiłam na pana McCall'a i Isaaca. Ten pierwszy posłał mi zdezorientowane spojrzenie.

- Nie mam dobrego wytłumaczenia. - palnęłam.

- Co tu robisz? - zapytał Scott wchodząc do pomieszczenia. Na szczęście pojawił się wraz ze Stilesem i dziewczyną w samą porę.

- Mógłbym zapytać was o to samo.

- Mamy projekt do wykonania. W grupie. - wymyślił na szybko Stiles.

- A to kto? - pan McCall wskazał na Meredith.

- Moja dziewczyna. - Stiles objął ją ramieniem.

- Nie jesteś w moim typie. Wolę jego. - wskazała na Isaaca.

- Musimy o czymś porozmawiać. Isaac też może iść. - złapał mnie i Meredith za rękę i pociągnął za sobą w stronę pokoju McCalla. Meredith usiadła na łóżku, a Stiles i Isaac zajęli miejsca przed nią. Ja natomiast oparłam się o ścianę oglądać z boku całą sytuacje.

- Szukamy Lydii. - powiedział prosto z mostu Stiles.

- Lydia? Ta rudowłosa?

- Tak. Musisz nam powiedzieć, gdzie jest.

- Jeżeli się przyzna. - odparła troszkę nas dezorientując.

- A mogłabyś ją spytać? - zapytałam.

- Już to zrobiłam.

- Super. I jak?

- Nie chce być znaleziona.

- Też dobrze.. - rzucił Stiles. - Słuchaj, skup się na dźwiękach.

- Wsłuchaj się w ciszę. - dołączył się Isaac.

- Ja się tym zajmę. Mam większe doświadczenie z Banshee.

- I umysłowo chorymi.

- Faceci. - rzuciłam i odsunęłam chłopaków na bok. Meredith zaśmiała się widząc co robię. - Nie przejmuj się, czasami nie używają mózgu.

- Musisz obiecać, że wrócisz. - powiedziała całkowicie poważniejąc.

- Słucham?

- Powie mi jeśli obiecasz, że wrócisz.

- Gdzie wrócisz? - zapytał Isaac patrząc na mnie.

- Do Beacon Hills. - odpowiedziała za mnie Meredith. - Wrócisz?

- Wrócę. - zapewniłam, a dopiero po chwili dotarło do mnie o czym ona mówiła. Przeprowadzka.

- Coup de foundre. Tak mówi.

- Co? To po hiszpańsku? - zapytał Stiles.

- Po francusku. - stwierdził Scott stojąc w drzwiach.

- Uderzenie pioruna... - przetłumaczyłam starając się zrozumieć słowa.

- Co to może znaczyć?

- Jest w Oak Creek. - oświeciło mnie. Nie myśląc za dużo wpakowaliśmy się do auta Stilesa. Jechaliśmy w ciszy. Cały czas patrzyłam na kierowcę. Wyglądał jak wrak człowieka.

- W porządku? - zapytał widząc mój wzrok w lusterku.

- Tak. Jak najbardziej.

- To ja to powiem. - wtrącił się Isaac. - Wyglądasz, jakbyś umierał. Jesteś blady, chudy i wyglądasz coraz gorzej. A my się zastanawiamy, czy ten drugi wygląda lepiej.

- Co jeśli ktoś go zrani? - zaczął rozmyślać Scott.

- Pytasz, czy jeśli on zginie, to ja też? Mam to gdzieś. Ważne, żeby nikt przeze mnie nie zginął. Wszystko pamiętam.. Jak was krzywdziłem.

- Nie byłeś sobą.

- Musicie mi obiecać, że nie pozwolicie mi już nikogo skrzywdzić. - kiwnęliśmy głową i resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Na miejscu, przy bramie czekały na nas Kira i Allison. Wyszliśmy z samochodu i stanęliśmy obok nich.

- Już to przerabialiśmy. - zaczął Scott. - Parę tygodni temu byliśmy w podobnej sytuacji i uratowaliśmy Malie. Nie znaliśmy jej. A teraz chodzi o Lydie.

- Uratuje przyjaciółkę. - stwierdziła Allison.

- A ja unikam odrabiania lekcji. - rzucił Isaac próbując rozładować atmosferę. Wszyscy skierowali się do środka.

- Słuchajcie.. - zatrzymałam ich. - ..cokolwiek się tam wydarzy, jesteście najlepszym co mnie mogło spotkać w życiu. I nieważne jak to się potoczy, cieszę się, że jestem tu z wami. Bez wyjątków. - spojrzałam na Kirę.

- Razem zawsze i wszędzie. - odparł Stiles.

Uśmiechnęliśmy się do siebie i ponownie ruszyliśmy przed siebie. Na naszej drodze jednak stanęła dobrze nam znana czarnowłosa kobieta i demoniczni wojownicy.

- Kira. Wracaj do domu. - nakazała patrząc na swoją córkę. Scott i Stiles korzystając z zamieszania pobiegli tyłami w poszukiwaniu Lydii.

- Nie. Już wiem z kim gram.. Z tobą.

- Nie uratujecie go. Fakt, nie jestem już lisicą. Ty nią jesteś, ale to ja muszę zgładzić nogitsune. - powiedziała, ale wtedy wojownicy zniknęli.

- Co się stało?

- To, że zmienił się właściciel. - usłyszeliśmy za sobą.

Stał tam nogitsune w towarzystwie Onich. Zaczęła się walka. Wraz z Isaakiem przemieniliśmy się, Kira walczyła ze swoją kataną, a Allison wykorzystała swój łuk. Sprawnie odpychaliśmy ciosy. Nagle zapadła kompletna cisza, a wojownicy zniknęli. Dopiero gdy odwróciłam wzrok, zrozumiałam co się dzieje. Allison leżała ranna w ramionach Scotta. Padłam na kolana, a łzy wypełniły moje oczy.

- Jest bezpieczna? - zapytała coraz ciężej łapiąc oddech.

- Tak.. - złapał ją za rękę. - Nie mogę ci zabrać bólu.

- Bo mnie nie boli. Jest dobrze.

- Allison..

- Jest idealnie. Leżę w ramionach mojej pierwszej miłości. Pierwszej osoby, którą pokochałam i będę zawsze kochać. Kocham cię, Scott.

- Nie odchodź..

- Powiedz mojemu tacie. Powiedz.. mu..

Zamknęła oczy leżąc w ramionach swojej pierwszej miłości.

----

Enjoy!

V.

Sacrifice || Theo Raeken Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ