Nić porozumienia

Start from the beginning
                                    

- Czyżbyś pożyczyła sobie bez pytania? - Uniósł brwi, po czym rozprostował bluzę i wsunął ją na siebie przez głowę. - Wiesz, jak tak bardzo chciałaś czuć mój zapach przy sobie, to mogłaś ją zatrzymać.

Nie miała humoru ani ochoty mu odpowiadać.

Nie miała po prostu siły znów się użerać.

Przekrzywił głowę, patrząc jej w oczy, by po chwili spoważnieć.

- Dobra, co się stało?

- Nic - powiedziała cicho, kierując się w stronę lochów, od których znów mieli zacząć dyżur.

- Nic? Granger. Nie było cię na lekcjach. Cholera, nawet nie było cię na posiłkach. Ominęłaś nawet dziką awanturę między Potterem i Snape'em. Żałuj, bo aż się iskry sypały.

Słyszała o tym z ust samego Harry'ego. Ojciec Lilith postanowił dopiec mu jeszcze bardziej, stojąc nad nim przez całe zajęcia i krytykując każdy ruch. Nawet to, że za głośno oddychał.

Przez kolejne dwadzieścia minut, nie odezwała się ani słowem, mając nadzieję, że po prostu odpuści i nie będzie dalej dociekał, o co chodzi. Szedł obok, co rusz zerkając w jej stronę. W końcu stanął pośrodku trzeciego piętra, zmuszając ją do tego samego.

- Dobra, przestań udawać, że jest dobrze, jak widzę, że za chwilę zemdlejesz, albo postanowisz rzucić się z okna. Mów.

- Nie mam co. Nie za dobrze się czuję - powiedziała. - Odpuść i nie udawaj, że cokolwiek cię obchodzę. Ok?

- Chętnie bym to zrobił, ale kolejne sto pięćdziesiąt osiem minut muszę spędzić w twoim towarzystwie, więc chcę wiedzieć i w miarę być gotowy, jeśli postanowisz się w końcu na mnie rzucić z pięściami.

Wcisnęła ręce mocniej w kieszenie rozpinanego swetra.

- Nie zamierzam się na ciebie rzucać, Malfoy. Dzięki, że wczoraj byłeś miły i w ogóle, ale nie musisz już udawać kolegi. Bardzo dobrze wiem, że mnie nie znosisz, więc to bez sensu. Nie zmuszaj się.

Chwycił ją za rękę i obrócił w swoją stronę.

- Czyżby to było podziękowanie za tę niesamowitą noc w moich ramionach? Dobra, a tak na poważnie... chodzi o Dołohowa?

Wystarczyło, by wymówił nazwisko, a spod powiek popłynęły zdradzieckie łzy.

- Kurwa, Granger, nie rycz.

Wzięła głębszy oddech, by powstrzymać wzbierającą rozpacz, jednak podziałało to zupełnie odwrotnie i cichy korytarz wypełnił odgłos szlochu.

- Granger. No nie płacz. Zrób wszystko, nawet mnie pocałuj, tylko przestań beczeć!

- Kretyn. - Pociągnęła nosem.

Otulił ją ramionami, opierając brodę o głowę. Znów poczuła ten zapach, który towarzyszył jej przez całą noc.

- Nie za bardzo wiem, jak się obchodzić z ryczącymi kobietami, więc się zlituj, błagam. Jeszcze chwila, a sam się rzucę z okna.

- Przepraszam - szepnęła, zaciskając palce na koszulce blondyna.

- No dobra, wybaczam - mruknął. Nagle chwycił ją pod brodę i uniósł do góry. - Czy chodzi o to, co wczoraj, czy coś nowego?

Potrząsnęła głową, uwalniając się z uścisku palców Ślizgona.

Był zbyt blisko.

Czuła słodki oddech na swoich ustach, a to na pewno nie działało dobrze na jej napięte nerwy.

Zlecenie / DramioneWhere stories live. Discover now