Rozdział 17.

1.2K 95 46
                                    

Camila*

Obstawiałam że pójdzie do niej. Nawet mogłabym duszę samemu diabłu oddać obstawiając to co się sprawdziło. Powinno być lżej a jest jedynie gorzej ponieważ sytuacja pomiędzy dziewczynami a samą Lauren nie jest ciekawa. Jeszcze ta drobna sprzeczka pomiędzy mną a Lucy nie pomogła mi wcale. Byłam zestresowana. Dotarłam do szpitala najszybciej jak się tylko dało,kiedy widziałam jak razem siedzą i rozmawiają to nie ukrywam byłam żal było mi przerywać całą tą sielankę. Ale musiałam. Kiedy weszłam to przeprosiłam za to że przeszkodziłam i podziękowałam Lauren za opiekę nad moją córką. Powiedziała ku memu zaskoczeniu że to w końcu nasza córka i nie będzie to dla niej problemem. Poprosiłam Rorie żeby poczekała w aucie,niechętnie pożegnała się z Lo i wyszła zostawiając nas same. Było mi źle w momencie...jednak wypadałoby się odezwać w jakikolwiek sposób. 

-Będziemy musiały porozmawiać o Rorie Camila,będę miała do ciebie parę pytań i chciałabym znać twoje zdanie na wiele z nich. Czy będzie potrzeba żeby wdrążyć prawnika?-Ona tak serio? 

-Nie Lauren. Wystarczy że zgodzisz się na kolację w której wszystko sobie wyjaśnimy. Żadnych tajemnicy wiem że mi nie ufasz już po całej tej sytuacji ale naprawdę odpowiem ci na wszystko. Nie ma potrzeby żeby prawa w to mieszać.-Teraz to dojrzała i pewna siebie kobieta nikt wybuchowy. 

-W porządku. Dam ci znać. Na chwilę obecną mam zamiar wrócić do jakiegokolwiek zdrowia psychicznego i fizycznego. Jeszcze zająć się całą tą skandaliczną sytuacją.-Rozumiem. 

-Dobrze. Odpoczywaj zatem. 

Powiedziała mi tylko dobranoc i sama położyła się na swoim łóżku. Wychodząc zauważyłam że pielęgniarki debatowały o lekach dla niej,usłyszałam pobieżnie tylko że nie zgodziła się na pewne leki ponieważ nie czuje się chora. Nie chcę teraz prowadzić tego śledztwa całego skoro u niej i tak mam już przejebane. Wsiadłam do auta po wyjściu i ruszyłam w ciszy z córką do domu. Powiedziałam że nie jestem na nią zła że wyszła i nie powiedziała mi gdzie idzie jednak byłabym wdzięczna gdyby już na następny raz mnie informowała ponieważ nie ukrywam dzisiejsze czasy są niepewne a ona ma piętnaście lat i jest chodzącą potencjalną inwestycją dla chuj wie jakich zwyroli. Po wejściu do domu jedyne co usłyszałam to...Dinah wychodzącą się napić i Shawna chcącego ze mną porozmawiać. No tak. Był wściekły od momentu kiedy dowiedział się o całej sytuacji. Nie powiedziałam mu o niczym ponieważ nie widziałam takiej potrzeby i wiadomo że nie miałam głowy. Zaczynam się denerwować byle czym a to nie zdrowe. 

-Naprawdę masz zamiar robić mi kazania odnośnie ostatniej sytuacji?-Wygląda na zdenerwowanego. 

-Czy ty się słyszysz Mila?! Nie miałem pojęcia że wracacie z Hiszpanii tak szybko i jeszcze to co widziała Rorie i w ogóle cała ta popierdolona sytuacja. Nie powiedziałaś mi o niczym tylko przyjechałaś i położyłaś się spać.-Mam dość. 

-Bo widziałam jak Lauren ratuje jedenastolatka chcącego zabić się na oczach całej galerii handlowej może?! Zgrywasz kurwa idiotę czy jakąś obrazę majestatu bo nie rozumiem? Media o tym trąbiły nawet...w dodatku moja córka widziała całą tą akcję i sama się wystraszyła a ty masz pretensje bo nie zadzwoniłam do ciebie mając w głowie tysiąc innych pierdolonych myśli? Nie jesteś kurwa pępkiem świata Shawn kiedy to zrozumiesz?-Widać że się wkurwia. 

-BO JESTEM TWOIM PIERDOLONYM FACETEM CAMILA! BO KURWA JESTEŚMY RAZEM TAK CHOLERNIE DŁUGO A TY ZACHOWUJESZ SIĘ JAKBYM BYŁ PO PROSTU WYPEŁNIACZEM JAKIEJŚ TWOJEJ PIEPRZONEJ PUSTKI W ŻYCIU!

-DOSYĆ TEGO SHAWN NIE BĘDĘ TEGO SŁUCHAĆ WYPIEPRZAJ W DELEGACJĘ NIE CHCĘ CIĘ WIDZIEĆ!-Te krzyki nie pomogą w niczym. 

-Nie będziesz wyrzucała mnie z naszego domu kiedy dzieje się tak a nie inaczej. To nie jest rozwiązanie problemu Camila,Lauren wejdzie do naszego życia ze względu na małą i będzie tak za każdym razem?-Miałam zamiar mu odpowiedzieć jednak ktoś mnie ubiegł. 

"Liar" // Camrenजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें