Rozdział 7. Wolontariat.

271 12 2
                                    


/Gabriel/

Kiedy się obudziłem poczułem jak coś się do mnie przytula. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem wtuloną we mnie Zosie. Sprawdziłem czy oboje jesteśmy ubrania. Na szczęście byliśmy ubrani. Powoli wyszedłem z łóżka starając się nie obudzić Zosi. Poszedłem się przebrać. Po ubraniu się i zrobieniu porannej toalety poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Kiedy robiłem jajecznice zastanawiałem się nad tym co powiedziała Zosia. Zastanawiało mnie co by powiedział Tomek. Pewnie by chciał bym był z Zosią. Zadzwoniłem do Kuby który od razu odebrał.

-Hej Nowy. Coś się stało?- Spytał się Kuba.

-Hej Kuba. Tak. Chciałbym dzisiaj wziąć wolne.- Powiedziałem spoglądając na kalendarz. Zostały 2 tygodnie do kolejnego miesiąca.

-Spoko nie ma problemu.- Usłyszałem kroki. Kuba się rozłączył. Odłożyłem telefon i nałożyłem na talerze jajecznice. Poczułem jak ktoś się przytula do moich pleców. Odwróciłem się. Była to Zosia ubrana jeszcze w piżamę.

-Cześć Zosiu.- Powiedziałem i pogłaskałem ją po głowie.

-Hej. Przepraszam, że spałam z tobą. Nie mogłam spać przez koszmar.- Powiedziała Zosia kiedy usiadła do stołu.

-To nic.- Powiedziałem z lekkim uśmiechem. Postawiłem talerze ze śniadaniem na stół i wziąłem widelce. Zacząłem jeść z Zosią śniadanie. Kiedy zjedliśmy chciałem zacząć zmywać naczynia ale Zosia zaczęła to robić.- Zosiu dasz sama rade w domu?- Spytałem nie pewnie. Bałem się nadal zostawić ją samą.

-Dam rade. Już mi lepiej. Nic sobie nie zrobię. Obiecuje.- Powiedziała Zosia z uśmiechem.

-Dobrze. Wrócę za kilka godzin. Muszę załatwić pewną sprawę.- Powiedziałem przypominając sobie, że dzieci z domu dziecka tak samo jak opiekunowie i dyrektorka zmienili miejsce gdzie jest dom dziecka. Postanowiłem tam pójść i poznać bardziej dzieciaki. Poza tym miałem już wiele pomysłów co byśmy robili w pochmurne i słoneczne dni.

-Ok. Nie ma problemu.- Powiedziała Zosia dając mi pudełko z kanapkami i butelkę z wodą. Było dzisiaj ciepło więc postanowiłem założyć czapkę z daszkiem by nie dostać udaru. Po wyjściu z mieszkania od razu poszedłem do domu dziecka. Na moje nieszczęście był on niedaleko mojej pracy. Od razu poszedłem do dyrektorki. Uzgodniłem z nią, że będę przychodził do nich od razu po dyżurach. Chodź mówiłem jej, że może być taka sytuacja, że będę chory lub będę miał 24 godzinny dyżur. Jeden z opiekunów zabrał wszystkie dzieci na zewnątrz. Poszedłem do nich, a opiekun poszedł.

-Cześć dzieciaki. Jestem Gabriel Nowak i od dziś będę przychodził do was jako wolontariusz.- Na moje słowa Emilka się uśmiechnęła. Na szczęście dzieci miały na sobie czapki. Pod jednym z drzew stał stół na którym były plastikowe kubeczki i butelki z wodą.

-Może opowie nam pan o swojej pracy?- Zapytał się Maciek który w tym roku kończył 16 lat.

-A wiesz chętnie. Ale lepiej jak usiądziemy w cieniu na kocach.- Powiedziałem pokazując na rozłożone pod drzewem koce. Poszedłem z dzieciakami tam. Dzieci usiadły na kocach, a ja stałem. Czułem się jak nauczyciel.- Jako ratownik medyczny muszę się stosować do wielu ważnych zasad jak i słuchać się pod czas wezwań. Mówiąc szczerze pod czas wezwań kiedy poszkodowanym jest nasza bliska osoba bardzo trudno nam jest opanować emocje. W niektórych przypadkach niektórzy są opanowani pomimo, że bliska osoba jest poszkodowana.- Powiedziałem, a Asia od razu podniosła rękę.- Słucham.- Powiedziałem, a Asia wstała.

-Mam takie pytanie. Czy jako wolontariusz co by pan zrobił pod czas konfliktu?- Spytała się Asia.

-To bardzo ciekawe pytanie Asiu.- Powiedziałem i spojrzałem na dwóch chłopców.- Mogę was prosić do mnie?- Spytałem, a chłopcy podeszli do mnie.- Powiedzmy, że jest taka pogoda jak dziś i gramy w piłkę nożną. Maciek przez przypadek popchną Kacpra. Kacper oskarża Maćka, że zrobił to specjalnie. No i mamy konflikt. Wtedy bym starał się pogodzić oboje chłopców.- Powiedziałem, a chłopcy wrócili na swoje miejsca.- Jeśli chodzi o to jak możecie do mnie mówić to mi nie będzie przeszkadzało jeśli będziecie mówić do mnie np. wujku albo po imieniu.- Powiedziałem, a dzieci spojrzały na mnie.

-Wujku, a nauczysz nas takich rzeczy jakie ty robisz w pracy?- Zapytała się Emilka.

-Właśnie miałem taki zamiar. Z faktu, że zbliżają się wakacje będę was uczył ważnych rzeczy jakie powinien umieć ratownik medyczny. Między innymi będę uczył was udzielania pierwszej pomocy. Na początku będziemy rozmawiać o różnych chorobach, przyczynach chorób i o ważnych zasadach jakie powinno się znać w sytuacjach kiedy jest z nami poszkodowany. Na początku lipca zaczniemy robić różne rzeczy w praktyce.- Powiedziałem na co Ula mająca 17 lat podniosła rękę. Zrobiłem gest dłonią by wstała. Dziewczyna wykonała polecenie.

-Jeśli chodzi o te prace w praktyce to... To co będziemy robić jak będziemy uczyli się o pomocy przy złamaniu otwartym? Na dodatek do tych rozmów będziemy musieli mieć jakieś zeszyty czy co? Jakbyś wiedział niektórzy z nas jeszcze nie umieją pisać.- Powiedziała dziewczyna. Na szczęście umiałem to wytłumaczyć.

-Dla dzieci które nie umieją jeszcze pisać będę robił takie notatki do wklejenia. Jeśli ktoś będzie chciał pisać będzie mógł, a jeśli nie to bym drukował notatki. To po pierwsze, a po drugie. Jeśli chodzi o złamanie otwarte kupiłbym specjalne opaski ze sztuczną raną.- Powiedziałem gdy Ula usiadła.- Można powiedzieć, że dzisiejszy dzień to taki na sprawy organizacyjne.- Dodałem.

-A będą jakieś testy lub sprawdziany.- Zapytał się Antek trzymając kubek z wodą.

-Nie ale kiedy będziemy już wszystko umieć z pierwszej pomocy zrobię wam taki sprawdzian co zapamiętaliście z naszych lekcji. Tego dnia wasza dyrektorka i opiekunowie będą takimi widzami. Wy w roli świadka wypadku powinniście powiadomić pogotowie ratunkowe i pomóc poszkodowanemu, aż do przyjazdu karetki. Porozmawialiśmy jeszcze 3 godziny. Zamiast pójść do domu poszedłem do bazy. Poszedłem po cichu do gabinetu kuby gdzie go spotkałem.

-Nowy? A ty nie w domu?- Spytał się zdziwiony Kuba.

-Byłem. Miałem coś do załatwienia. Poza tym mam ważną sprawę.- Powiedziałem, a Kuba spojrzał na mnie zdziwiony.

-Będę potrzebował kilkanaście maseczek, fantoma i opaski ze sztucznymi ranami. Dałoby się załatwić?- Spytałem się, a Kuba prawie się zadławił kawą.

-Nowy? A po co ci takie rzeczy?- Zapytał się Kuba wycierając usta chusteczką. Musiałem coś wymyślić.

-Emm... Chce zrobić taką wakacyjną emm... Szkołę ratowniczą dla dzieci które będą na kempingu.- Powiedziałem starając się brzmiąc wiarygodnie.

-Spoko. Daj znać kiedy mam ci te rzeczy dać.- Powiedział Kuba.

-Ok. Dzięki.- Powiedziałem i poszedłem do domu. Kiedy wracałem kupiłem gazy i całe pudełko z bandażami elastycznymi i zwykłymi. Po powrocie do domu zacząłem czytać książki związane z medycyną i ratownictwem medycznym.

-Gabryś? Czemu czytasz książki związane z medycyną i ratownictwem medycznym?- Spytała się Zosia.

-Z nudów.- Powiedziałem dalej czytając. Po kolacji było podobnie jak poprzednio. Tyle, że Zosia spała ze mną w jednym łóżku.- Zosiu... Ja... Zgadzam się. Możemy spróbować od nowa.- Powiedziałem kiedy przykryliśmy się kołdrą. Zosia uśmiechnęła się i przytuliła się do mnie. Zasnęliśmy wtuleni w siebie.

Śmierć może być początkiem.Onde histórias criam vida. Descubra agora