•5• Jest i on •5•

25 6 0
                                        

Minęło kilka dni, nagi chłop nadal leżał w szpitalu, w końcu był to gwałt 68,9 stopnia, więc tak na prawdę mógł kopnąć w kalendarz. Jednak codzienne treningi z Sansem znacznie poprawiły jego samopoczucie jak i częściowo go wyleczyły. Za kilka minut miał być następny trening, więc białowłosy już się przebrał w lateksowe ubranka. Jednak zamiast Sansa przyszedł on...

-C-coco?!!- krzyknął zdezorientowany chłop.

-Nie spodziewałeś się tu mnie, kotku?

-Wykurwiaj stąd, zaraz przyjdzie mój chłopak i ci najebie!

-To mu powiem, że się na mnie napaliłeś w chuj jeszcze kilka dni temu. Tak czy siak muszę dokończyć swoje dzieło.- westchnął niższy.

-Proszę, nie rób tego!

-IT'S A LIE! Haha, jaki ty jesteś gupi debil. Pamiętaj, że jestem kłamcą.- powiedział ledwo powstrzymując wybuchnięcie śmiechem.

-Mogłem się tego spodziewać Coco...

-Tak ogólnie to będziemy ziomusie?

-Jasne ziomuś!

W tym momencie do pokoju wbił Sans. Zaskoczony zaistniałą sytuacją zapytał z pełnym spokojem

-CO TU SIĘ DO KURWY DZIEJE?!!!

-Kochanie, spokojnie to tylko mój ziomuś Coco, to jest ten o którego nie musisz się martwić.- odpowiedział zbulwersowany białowłosy.

-A to nice.

-Dobra to ja spierdalam!- krzyknął fioletowy szczur, po czym zajebał butelkę fioletowej panty i wyskoczył przez okno.

-Mały Cygan.

-No.

-Dobra babe, czas na trening.- odrzekł najwidoczniej uradowany tym faktem szkielet.

•𝐍𝐚𝐠𝐢𝐭𝐨 𝐊𝐨𝐦𝐚𝐞𝐝𝐚 𝐱 𝐒𝐚𝐧𝐬 // 𝐘𝐚𝐨𝐢•Where stories live. Discover now