Rozdział 3

1.8K 62 8
                                    

Chłopaki z The Blaze House pożegnali już swoje przyjaciółki. Tak naprawdę nagrywali dzisiaj kolejny film na kanał Dominika. Spędzili fajnie czas, jak zawsze.
Nagle Dominik dostał powiadomienie na pocztę z informacją o przesyłce.
- Czemu mnie tak późno powiadomili - zirytował się Rupiński i dodał - Nie wierzę, przesyłka jest tam od rana.
- No to nieźle - zaśmiał się Filip.
- Jedziesz teraz po to? - spytał Paweł.
- Tak, na paczki czekam niecierpliwie - powiedział zabierając kluczyki od auta.
Szybkim krokiem wyszedł z domu. Za nim jednak wybiegł Paweł.
- Ej!
- Co?
- Trzeba jechać do centrum do paczkomatu.
- Pogięło Cię?! Serio mam jechać teraz przez pół Warszawy?
- Zagapiłem się w wyborze lokalizacji, wybacz.
- Robisz mi kawę jutro.
- Dobra, jaką?
- Na jaką będę miał ochotę - odpowiedział Dominik ze sztucznym uśmiechem.
- No już nie gniewaj się. Przepraszam, w nocy to zamawiałem.
Dominik odpuścił.
- Nie gniewam się już. Jadę, pa - to już powiedział szczerze.

Droga minęła Dominikowi o dziwo miło i bez większych korków.

Zrobiło się trochę ciemno, wszędzie świeciły lampy, a temperatura powietrza znacznie spadła. Melce było trochę zimno, gdy siedziała pod ścianą. Dziewczyna była w samej bluzie i dżinsach. Wyciągnęła z walizki koc i się nim okryła. Wyglądała trochę jak bezdomna.
Przez ten długi czas Melka przemyślała swoje dotychczasowe zachowanie. Postawiła wszystko na jedną kartę - już nigdy nikomu nie zaufać i więcej się nie zakochać.
O miłości za dużo nie wspomniałam, ale lepiej późno niż wcale. Mianowicie, Melania miała pecha również w bliższych relacjach damsko-męskich. W szkole pokochiwała się w hipokrycie, który łamał jej serce za każdym razem gdy się z niej śmiał. Następną miłością był przyjaciel, który nie chciał niczego więcej. Ostatnim facetem, którym się zakochała był chłopak z pracy. Miał dziewczynę, ale Melania myślała, że mimo to, chłopak daje jej nadzieję. Z czasem dał jej nawet za dużo. Ze zwykłej bezsilności wyznawała za każdym razem miłość każdemu z chłopaków. Za każdym razem nie miało to pozytywnego odbioru. Kiedy się zakocha, zniweluje uczucie i już nigdy nie zaufa. Zbyt wiele przeszła by znowu cierpieć przez to samo.
Nagle usłyszała, że ktoś wjeżdża na parking. Dziewczynie zabiło mocniej serce, a do oczu zbierały się łzy. Tak bardzo nie chciała wracać do domu. Melka jednak uspokoiła się gdy zobaczyła, że jeszcze nie nadeszła na nią pora. Na parking wjechało eleganckie auto i ustało tuż przy paczkomacie, a Melka była po drugiej jego stronie. Z samochodu wysiał wysoki, szczupły młodzieniec w czarnej kurtce i dżinsowych poszarpanych spodniach, na stopach miał masywne białe buty z Doce Gabbana. To był nie kto inny jak Dominik Rupiński odbierający paczkę. Szybko wpakował ją do samochodu. Gdy już miał już odjeżdżać, zauważył dziewczynę okrytą kocem z przewróconą walizką obok. To był nie kto inny jak Melania. Wyglądała na wykończoną i mega smutną. Nie dziwne. Dominika zabolał widok dziewczyny. Postanowił do niej podejść. Szedł jednak nieśmiałym krokiem. Z jednej strony chciał pomóc, a z drugiej nie wiedział z kim ma do czynienia. Coś go ciągnęło w jej stronę. Ukucnął na przeciwko dziewczyny
- Cześć - przywitał się z uśmiechem.
Melania była zwykle otwarta na nowe znajomości, ale nie tym razem. Chciała być tylko miła.
- Cześć - odpowiedziała.
- Co Ty tu robisz o tej porze?
- Czekam pod moim byłym mieszkaniem na kolejne nieszczęście - powiedziała spuszczając głowę, a potem odwracając wzrok w przeciwną stronę. Miała łzy w oczach, setny raz tego dnia.
Dominik zrozumiał, że wyrzucono Melanię z mieszkania. Bez zastanowienia wypalił:
- Mogę Cię zabrać do siebie?
Dziewczyna spojrzała na chłopaka z przerażeniem. Zaczęła się bać.
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię. Chcę się Tobą zaopiekować. Przenocujesz, a potem Ci pomogę. Trzeba Cię chyba zawieźć do rodziców.
Melce znów zaczęło mocniej bić serce. Ciężko jej było oddychać.
- Wszystko w porządku? - spytał Minik delikatnie dotykając ramienia Melki.
Dziewczyna pokiwała pospiesznie głową. Po chwili w sekundę przemyślała propozycje towarzysza. Nie wróci wtedy do domu, a chłopak, który jest przed nią, wydaje się miły.
- To co? Jedziemy? - spytał Dominik.
- Tak.
Oboje w kilka minut spakowali się do samochodu Minika i odjechali z parkingu.

Po 10 minutach nadjechał tata Melki. Zaparkował swoje auto i wysiadł rozglądając się za swoją córką. Po chwili zauważył, że jej tu nie ma. Postanowił zadzwonić.

Dominik i Melka jechali ulicami Warszawy przy cichych dźwiękach radia. Nagle zadzwoniła komórka Melki. Dziewczyna szybko wyciszyła dźwięk.
- Możesz odebrać. Nie będę podsłuchiwać - powiedział Dominik życzliwie.
- To nikt ważny.

Ojciec po pięciu nieodebranych połączeniach wkurzył się.
- Kurwa, czy właśnie pierwszy raz uciekła mi córka?!
Podkreślę, że wkurzył się, a nie martwił. Był przez całe życie okropny dla Melki gdy ona decydowała o wszystkim sama, on i matka nie pomagali jej w niczym, bo nic nie szło po jego myśli.
- Twoje decyzje, Twoje nieszczęście, ale opierdziel za to dostaniesz jak Cię znajdę - powiedział do siebie myśląc o Melce.
Mężczyzna wyjechał szybko z parkingu by wrócić do domu i zgłosić na policje zaginięcie córki.

„Przybłęda" ff | The Blaze House - Dominik Rupiński | Where stories live. Discover now