Rozdział 2

2.7K 64 7
                                    

Spojrzałam na nią w szoku nie wiedząc co zrobić.

Alice płakała kiedy ja tłumaczyłam Loganowi, że muszę gdzieś jechać i że to dla mnie ważne.

- Ale Lily do cholery co może być ważniejszego od mojej siostry? Wiesz, że chce nas zaprosić na wesele!

- Nie krzycz na mnie! Twoja siostra jest ważna ale obiecuję nie będę tam długo. Muszę tam jechać. Clara to zrozumie. - powiedziałam zabrałam swoje rzeczy, ubrałam buty oraz żakiet po czym wyszłam ciągnąć Alice za rękę. Wsiadłam z nią do mojego samochodu i ruszyłyśmy prosto do najbliższego szpitala. Kiedy pytałam Alice o to co się stało ona zaczynała bardziej płakać i niczego się nie dowiedziałam. Cała droga minęła mi nerwowo, nie wiedziałam co się stało Carterowi i czym Alice do mnie dotarła, bo jej samochodu nie było w pobliżu mojego domu. Na parkingu koło szpitala wysiadłam razem z Alice z samochodu i pobiegłyśmy obie do szpitala. Biegłam za przyjaciółką aż do windy, jechałyśmy nią chwilę na drugie piętro. Drzwi się otworzyły, a ja poczułam ucisk w żołądku widząc na korytarzy Deana i jakąś kobietę. Nie pewnie poszłam w ślady Alice wychodząc z windy. Podeszłam do dwójki, która stała pod salą gdzie jak się domyślałam leżał Carter. 

- Lily! Jak dobrze, że jesteś. Carter miał wypadek wczoraj jak wracał ze szkoły. - Dean przytulił mnie na powitanie równocześnie mówiąc co się stało.

- Tyle razy mu mówiłam żeby sprzedał ten motor, bo to niebezpieczne... - załkała kobieta stojąca najbliżej drzwi. Poznawałam ją ze szkoły gdy przychodziła na zebrania rodziców ale była na nich bardzo rzadko. - On tak nieostrożnie jeździ...

- Co pani chrzani?! Carter jest bardzo dobrym kierowcą! - kobieta spojrzała na mnie gdy nie dałam rady i wybuchnęłam. - Nigdy w życiu nie znałam lepszego kierowcy od niego i dobrze, że nie sprzedał motoru to jego miłość. Co dokładnie się stało?

- Jechał wczoraj ze szkoły, nie wiem gdzie jechał ale na pewno nie do domu. Z naprzeciwka jechała jakaś osobówka, a za kierownicą był jakiś młody pijany facet, podobno wybełkotał, że dziecko mu się urodziło. To on stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w Cartera z dużą siłą. 

- A co mu jest? Znaczy Carterowi. 

- To wytrzymały gość, jest mocno poobijany i ma złamaną rękę. Nie obudził się jeszcze, bo lekarze utrzymują go w śpiączce farmakologicznej żeby odzyskał siły.

- Rozumiem ale w takim razie czemu Alice tak płacze przecież on żyje. I jakim cudem ona się dostałą do mnie nie mając samochodu? - Dean spojrzał na mnie dziwnie i ociągnął najdalej od partnerki Cartera. 

- Alice ma teraz trudne chwile... 

- Dean co się dzieje?

- Pamiętasz jak Alice była ostatnio w szpitalu po tym jak spadła z drabiny? - potwierdziłam głową, że pamiętam. - Okazało się, że ona...

- No mów co się okazało! - nakazałam mu tonem jakim mówiłam do uczniów, a on dziwnie na mnie spojrzał. Wiedziałam, że zachowuje się jak Carter on robi dokładnie tak samo.

- Ona była w ciąży i poroniła. - wydusił z siebie, a w oczach miał łzy.

- Co? Ale czemu wy nic... Czemu ja nic o tym nie wiem... Czemu?

- Lily zrozum nas, proszę. Nawet mama Alice nie wie, moja rodzina tak samo. Sami się dowiedzieliśmy o ciąży dopiero jak już jej nie było. - przyglądałam się przyjacielowi rozumiejąc ich decyzje. Przytuliłam go po czym poszłam do Alice i mocno ją uścisnęłam. 

- Alice tak mi...

- Dzień dobry. - przerwał mi głos jakiegoś faceta w kitlu, który zmierzał w naszą stronę. - Dzisiaj będziemy wybudzać pana Cartera. - kontynuował, spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Oblał mnie rumieniec gdy poznałam lekarza, który się mną opiekował gdy byłam w szpitalu po uderzeniu Cartera podczas bójki z Loganem. Lekarz wszedł do sali, a za nim weszła jakaś młoda pielęgniarka. Każdy zamarł w zniecierpliwieniu. Po chwili, która wydawała się wiecznością wyszła pielęgniarka, a za nią lekarz. - No dobrze w takim razie kto jest najbliższą rodziną pana... - spojrzał na kartę pacjenta, którą trzymał w ręce. - Cartera?

Zawsze byłaś mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz